piątek, 16 grudnia 2011

Rozdział XXIX

- Wszędzie krew! - Taylor w panice rzucił się pod nogi Nathalie i Elizabeth. - Wciąż ją widzę! Mamo, proszę zabierz tą krew... Mamo! - załkał kuląc się na ziemi.
Szefowa wymieniła zaniepokojone spojrzenie z wyluzowanym ojcem.
- Sprawdzisz, co tam się dzieje?
- Spoko - rzucił peta w krzaki i ruszył.
Taylor nadal zakrywał swoją twarz rękoma, powstrzymując płacz. Miał bardzo ciężkie dzieciństwo - jak większość tancerzy w Comforty Agency.
Czarny Kat wspinał się coraz wyżej po schodach i coraz lepiej słyszał dzikie piski i rechot, który rozpoznałby wszędzie. Przyspieszył i szybko stanął w drzwiach pokoju tancerzy. Wyrwało mu się jedynie:
- Uuu, mrrr - z wesołym grymasem na twarzy.

~~~~~~

- Ile nie będzie mogła tańczyć?! - ryknęła podirytowana Nathalie.
- Tańczyć? - spytał zdezorientowany lekarz. 
- Jak długo, się pytam?! - przybliżyła się do niego niebezpiecznie. 
- Zostanie u nas 5 dni...
- 5 dni?! Ile chcesz, żebyście wypuścili ją dzisiaj? 
- O czym pani mówi?! - lekarz był oburzony i chciał już odejść, ale powstrzymał go Victor. 
- Siemano - mruknął do niego i zagrodził mu drogę ucieczki. 
- Ma stąd wyjść, jak najszybciej. 
- Jest w śpiączce! Nie może wyjść! 
- To jest wyzwanie?! - na czoło wyskoczyła jej mała żyłka. 
- Dopiero, gdy się obudzi może się wypisać - jęknął przerażony.
- Jej! Jak fajnie - klasnęła w dłonie. - Dziękuję! - pisnęła i ruszyła do pokoju, w którym leżała Barbie.
- Patrz, jak fajnie - zarechotał Taylor i uniósł powieki Barbie.
- Hehe, seryjnie - zabrechtał z nim James.
- Wracamy do hotelu, prosiaczki! Muszę wypić zieloną, bo nie pociągnę dłużej - jęknęła i potuptała do wyjścia.
- To ona też ciągnie? - duży brunet zmarszczył brwi.

~~~~~~

Gdy wrócili ze szpitala odbyli poranny trening, który ominął ich przez mały wypadek. Biegali na orientacje po ogrodzie za hotelem, w którym łatwo można było się zgubić. Do południa zeszło im na szukaniu George'a i Jonathana. Kiedy wrócili zmęczeni do swoich pokoi, Victor powiadomił ich, że jedzie z córką na zakupy. Dodatkowo wyprodukował z siebie długą formułkę o niebezpiecznych zabawach, które grożą wstrząsem mózgu. Zakazał im opuszczać hotel bez powiadomienia ich. 

- Ej, pójdźmy do Barbie
- Już za nią tęsknisz? - Maybell podniósł jedną brew do góry
- Noo - spojrzała na niego z lekkim przymułem.
- To idziemy? Tam były takie fajne łóżka - podniecił się Jonathan.
- Tylko trzeba zadzwonić do Nathalie - Michael spojrzał na nich pewnie znad magazynu naukowego.
- Hehehe, kto odważny? - zarechotał James.

- Nie odbiera dalej... Jeszcze raz?
- Nie zniosę dalej tego jazgotu na sygnale!
- To napiszmy jej list - zachichotał George
- Czasami naprawdę myślę, że jesteś posrany
- Ty myślisz? - Elizabeth spojrzała Taylora wkurzona. - To dobry pomysł. Dajcie kartkę i długopis.

- Co o tym sądzicie?
- Na mój gust za długie...
- Nie odczyta...
- Błąd ortograficzny...
- Eee...
- Zamknijcie się! - Elizabeth zagryzła mocno wargę i ruszyła szybko do tymczasowego gabinetu szefowej.
Za nią podreptali koledzy. Już zostawiała karteczkę na biurku, gdy:
- Hahaha! Ogarnijcie to! - wskazał palcem na otwarty zeszyt.
- Eee... pamiętnik?
- No chyba.Ej, Maybell, tylko ty się doczytasz
Chłopak wziął do ręki czarno-różowy pamiętnik w kratkę z purpurowym futerkiem i otworzył na stronie z dużą masą wielokropków.
- "Wracam właśnie od Jacksona, omówiłyśmy sprawy dotyczące - urodzin bliźniaczek - ... imprezy, którą szykuję. Ogólnie było miło, pogadałyśmy sobie, Jackson ograniczy dostawy Barbie. Przez jej prochy zawsze są problemy... Ale nie do tego zmierzam, pamiętniczku! Tak jakoś już się zbierałam, a Jackson nie pokazała mi jeszcze swojego nowego dorobku! I wtedy wszedł ON! O mój Boże! Myślałam, że zacznę piszczeć! Tam stał ON! Tak, ON! W samych slipach, jak go zapamiętałam. Jest tak samo boski, jak kiedyś... Moje serce znowu zabiło mocniej... Myślałam, że rozpłynę się tam na posadzce... Jezu! A ON się do mnie uśmiechnął, pamiętał mnie! Nawet powiedział moje imię... Aaa! Jackson trochę się zdziwiła... Pewnie głupio wyglądałam... z takim bananem na twarzy... Na pewno byłam czerwona! Nie... nie... nie... Co on mógł sobie wtedy pomyśleć? Tylko się przywitaliśmy... potem musiał iść... dalej pływa. Dalej ma tak samo zajebiście rozwinięty kaloryfer i te wszystkie mięśnie... Ah! Jak on na mnie działa! Pływa u Jacksona, zobaczyłam jeszcze Patricka... też się nic nie zmienił. Podobno też przyjedzie tutaj z Jacksonem na imprezę... Jezu, nie mogę zaprzepaścić nowej szansy, bo już nigdy sobie nie wybaczę!"
- Nathalie się zakochała? - twarze tancerzy wyrażały niedowierzenie.
- Wait, Barbie dzwoni...

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Rozdział XXVIII

Kolejne dni w Miami mijały bardzo szybko, były bardzo do siebie podobne: treningi z Mrocznym Trenerem, wrzaski Nathalie, przygotowania do urodzin bliźniaczek, dużo alkoholu i dziwnych substancji - zamiast kolacji, w końcu trzeba dbać o linie. Jednak do końca pobytu zostało jedynie parę krótkich dni. W dzisiejszy wieczór szefowa zwołała krótkie zebranie.
- Jutro organizujemy biegi na orientacje - zaklaskała w ręce.
- Niee! - zawyli jednocześnie tancerze.
Nathalie spojrzała na nich wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu - Tak! i oczywiście jest to obowiązkowe - powiedziała surowo - Wątpię w wasze zdolności i orientacje w terenie, toteż pobiegniecie dwójkami.
- A jakaś nagroda, może? - zapytał James
Nathalie się uśmiechnęła i pokazała Prosiaczkom butelkę, starego, cholernie drogiego koniaku. Zaślinieni tancerze spojrzeli na to trofeum.
- Na miejscu mamy być o 12, więc o której chcecie zbiórkę?
- 10:15 - powiedziała Elizabeth, następnie podniosła się i wyszła z pokoiku zwierzeń. Za nią ruszyła reszta.

♦♦♦

Nadszedł kolejny dzień, słońce zaglądało do pokoi tancerzy, jednak w większości przypadków nie mogło ich tam zastać. Gdy promyki dotarły w końcu do odpowiedniego miejsca, poraziły swą mocą Taylora. Chłopak rzucił z całej siły poduszkę w okno, tłukąc przy okazji jakiś wazon i butelkę po czystej.
Maybell słysząc huk, otworzył oczy, zlustrował sytuacje: - Tak Taylor, pobij okno, za to że świeci słońce.
- Coś ci nie pasuje? - odwarknął
Barbie, która leżała blisko niego, zakryła mu twarz poduszką i wysyczała - Śpij!
Eli też się obudziła i spojrzała na telefon i jeszcze intensywniej spojrzała. Próbowała włączyć mózg z dość marnym skutkiem. Ale za trzecim razem załączył.
- Cholera! Za 4 minuty mamy zbiórkę!
- Nie, to nie możliwe... Przecież jest ciemno - wymruczał Jon.
- Bo Taylor pobił słońce - odmruczał George
Elizabeth zdecydowała się napisać do Nathalie, bardzo rzadko to robiła, tylko w naprawdę groźnych przypadkach. Wystukała na swoim telefonie coś o treści, że chyba za wcześnie ta zbiórka itd. Po chwili w odpowiedzi dostała:
Sama tak wymyśliłaś... nie marudź! 10:15, nie respektuje żadnych spóźnień, Elizabeth!
Jęknęła. Zobaczyła na wyświetlaczu, że już 10:13, poinformowała o tym wszystkich i pobiegła do swojego pokoju znaleźć jakieś czyste rzeczy.

♦♦♦

10:43 
Podirytowana Nathalie, palący Victor i śpiąca Eli. czekają na resztę.

♦♦♦


- Barbie, pospiesz się! - krzyknął na nią Michael.
- Ale nie wiem jakie buty wybrać - odkrzyknęła zrozpaczona dziewczyna.
- Jakie masz do wyboru? - zainteresował się Jonathan
- Różowe szpilki, niebieskie szpilki, czarne botki peep toe...
- Będziemy biegać.. - przerwał jej wymienianie
- i? - Boże, co za głupek! Przecież może mnie ktoś w tym lesie zobaczyć - pomyślała.
- Weź te - kopnął w jej stronę parę biało-różowych adidasków.
Niezadowolona dziewczyna schyliła się po nie.
- Jak nie przyjdziecie za minute to karne pompki! - usłyszała głos Victora, dochodzący zza okna i gwałtownie podniosła się, uderzając głową o szafkę. Zakręciło jej się w głowie i osunęła się na ziemie. Tak leżąc zaczęła się śmiać, dziwnie śmiać...
Podbiegli do niej chłopcy.
- Pacz James, zepsuła się!
- Mówi się "patrz"! - spiorunował go wzrokiem Michael.
Barbi nadal się śmiała, ale już nieco ciszej.
- Chyba umiera - zauważył Jon.
- i krew jej leci - wtrącił James
- z głowy - dopowiedział Maybell
- Krew?! Jak to krew?! - zaczął panikować Taylor, a następnie wybiegł z pokoju.

czwartek, 1 grudnia 2011

Rozdział XXVII

- Kochanka? - Max mruknął na ucho Ericowi.
- Po reakcji tak to wygląda - westchnął.
Annabel rzucała się po podłodze, jak opętana i wydawała z siebie dziwne dźwięki przypominające śpiew słynnego Jareda. Niespotykanej urody wyciągniętej prosto z filmu gore, dodawały pogniecione ubrania, opuchnięta twarz i rozmazany makijaż.
- Zadzwońmy po egzorcystę.
- Jak przyjadą może być już za późno - spojrzał mu głęboko w oczy. - Sami musimy coś zrobić.
- Niby co?! - zapiszczał Max. - Jestem głodny!
- Właśnie! - wyszczerzył się dziko. - Pójdź po żarcie! Dużo lodów!
Max spojrzał na niego, jak na idiotę i szybko podreptał do upragnionej lodówki. Niech knypek robi, co chce - on sobie w końcu poje.
- Hej, Annabel - podszedł do niej na bezpieczną odległość.
Doszło go tylko warczenie i jakieś nieskładne bulgoty.
- Na pewno mają trening i dlatego nie mógł odebrać! - wrzasnął tak na pół agencji.
- . . . Tak? Ale on przecież spał - istota podczołgała się do niego szybko i złapała za nogę.
- Zmęczony po treningu z Victorem - wydukał niepewnie "W co ja się wpakowałem? Ona mnie zje... A jestem taki ładny, inteligenty, bystry, seksowny..."
- Ale to kto odebrał?! - ryknęła głośniej wciskając głowę w nogę tancerza.
- Na pewno ktoś z kadry, nie masz się, o co martwić.
- Oby - pociągnęła głośno nosem, aż się skrzywił.
Eric patrzył w Annabel tulącą jego nogę. Dobrze, że połknęła wszystko, co jej powiedział. Trening po północy jest trochę nieprawdopodobny, ale w końcu nic nie wiadomo. Dopiero zaczynał pracować w CA.
Swoją drogą, gdzie jest ten pasztet?


~~~

W tym czasie, zadowolony ze swojego geniuszu Max wpychał sobie brutalnie zawartość agencyjnej lodówki do paszczęki. Szło mu gładko - przez lata praktyki i obserwowania chomików nauczył się masowo pochłaniać pokarm... jak jego ulubieńcy (chomiki). Gdy lodówka była już prawie pusta - zostały w niej tylko zdrowe rzeczy odwrócił się zadowolony. Ogarnął stojącego przed nim chłopaka z czarnymi kolczykami na twarzy i rudymi włosami. 
- A ty to kto? - burknął. 
- Jestem tu ochroniarzem...
Max spojrzał na niego bystro. Zlustrował jego postać i oblizał wargi. Stive przerażony patrzył na ten gest... gdyby zrobił to jakiś przystojniak, to ucieszyłby się, ale TO?! Żywa śmieciarka ruszyła w jego kierunku
- Stój! - wrzasnął piskliwie i wyciągnął w jego stronę banana. - Nie zbliżaj się!
Ochroniarz skulił się bardziej, gdy Max wyciągnął w jego stronę rękę i zaczął ją kierować w stronę jego krocza. Pisnął, gdy poczuł na udzie tłuste łapki Maxa, gdy ten zadowolony wyciągał z jego kieszeni batonika, którego szybko pochłonął. Uśmiechnął się do siebie zadowolony. 
- Jestem Max - wysłał mu uroczy uśmiech i wyciągnął z lodówki lody. - Miło było - ominął go i wyszedł z kuchni. 
- Czekaj! - wrzasnął Stive. - Co ty tu robisz? - spojrzał na niego podejrzanie. 
- Pracuję
- Tańczysz?! 
- A co? - spojrzał na niego, jak na cheeseburgera bez sera. 
- Nic - pisnął i umilknął "Ta agencja schodzi na psy" pomyślał zerkając na podskakujący wesoło tłuszczyk osobnika. 
- Gdzie ty do cholery byłeś, Max? - wkurzony Eric zamachał energicznie rączkami.
- Szukałem lodów - wskazał na duże opakowanie. 
- Sam chętnie zrobiłbym komuś loda - Eric spojrzał czarująco na Stive'a. 

~~~

- Debile - mruknęła Jackson patrząc na śliniących się tancerzy. 
- Zostawiamy ich tak? - brew Maybella podjechała do góry. 
- Lepiej obudzić ich teraz, niż później - stwierdziła pewnie. 
- Uuu, mordobiecie! - Elizabeth pisnęła wesoło klaszcząc, po czym uderzyła mocno w twarz Taylora, który ani drgnął. 
- Nie wiedziałam, że zachowanie Nathalie udziela się innym - Jackson była zszokowana. 
- Bywa - Maybell trzasnął w twarz Barbie. 

piątek, 11 listopada 2011

Rozdział XXVI

- Jeść! Jestem taki głodny... Zjadłbym hamburgera, majonez, tosty, naleśniki, omleta, cokolwiek! - takie oto myśli krzyczały w głowie Max'a, który właśnie siedział jak obłąkany na swoim foteliku i przyglądał się koledze. Eric kucał obok drzwi i próbował je otworzyć, gdyż zostały zatrzaśnięte przez Taylora i Jamesa, kiedy ratowali Eli. Zdarzyło się to już dość dawno, więc głód pulchnego tancerza, nie jest taki nieuzasadniony. 
- Max, kochanie, mój przyjacielu, zrobisz coś dla mnie? - słodko uśmiechnął się chłopczyk, o ciemnej karnacji.
- Nie.
- A jak Ci powiem, że za drzwiami leżą twoje ukochane potrawy... Pizza, spaghetti, kurczaczek z chrupiącą skórką. Wszystko będziesz mieć, gdy za pomocą swoich 'mięśni' wyważysz drzwi.
Grubasek zrobił słodką minkę, wyobrażając sobie takie ilości jedzonka. Energicznie wstał i rzucił się na drzwi. które wypadły z zawiasów i obecnie leżały przygniatane przez jego kuszące ciałko. 
- I gdzie to jedzenie? - mina zbitego psa. 
- Żartowałem! - odparł jego przyjaciel i kręcąc dupką ruszył przed siebie. 


Obaj weszli do salonu, gdzie ujrzeli karteczkę, z dużym, słodkim serduszkiem. Treść jej głosiła: 
"Maxiu i Ericzku, podczas naszej nieobecności, 
pracujecie na gorącej linii... 
Tak, macie jęczeć do telefonów. 
Bądźcie zajebiście dobrzy.
Całuski, Nathalie."
Nagle w pomieszczeniu usłyszano krzyk, brzmiący niczym zarzynana świnia. Przerażeni chłopcy zastygli w jednej pozycji.

♦♦♦

Był wieczór, wszyscy tancerze dziko baunsowali w pokoju Barbie, właściwie wieczór jak każdy. Nagle jednej z tancerek - Elizabeth, zrobiło się niedobrze, świat zaczął wirować dwa razy szybciej i ogromny ból głowy, niczym słoń rozdeptujący jej mózg, przeszył ciało, aż przeszyły ją ciary. Niepewnym krokiem wstała i wychodząc uśmiechnęła się do Maybella. Który ostatnio próbował być bardziej mroczny i emo. Siedział więc w koncie pokoju i zamulał. 
Dziewczyna, gdy wyszła na powietrze, poczuła się dużo lepiej. Przespacerowała się i naszedł ją pomysł położenia się na pięknej, bujnej trawie. Leżąc, oglądała gwiazdy, które jej słodko wirowały przed oczami. 

♦♦♦

- Jak myślisz co to było? 
- n..ni...nie wiem. Max, boję się! - Eric wtulił swą główkę w ciałko przyjaciela. 
Krzyk wciąż narastał i najwyraźniej pochodził zza drzwi prowadzących do głównej sali, gdzie zazwyczaj wyprawiano najlepsze, najbardziej vipowskie imprezy. Właściwie tylko dla gejów z górnej półki. Odważniejszy, były zawodnik sumo ruszył przed siebie, ciągnąc kolegę za sobą. Przed drzwiami zrobił oddech i wszedł. Krzyki na chwile ucichły. Chłopcy rozglądali się po prawie ciemnym pomieszczeniu. Szukali źródła tego okropnego kwiku, jednak nic nie mogli nic znaleźć. 
- Nawiedzona agencja - pomyślał Eric i już chciał dzwonić po egzorcystę lub po ekipę filmową. 
Główka powoli zaczęła się wychylać zza baru, widać było tylko jej zapłakane oczy i potargane włosy. Chłopcy ujrzawszy ją zaczęli krzyczeć i biegać w panice. Postać niczym z horroru siorbnąwszy nosem przemówiła:
- Hej, jestem Annabel, chyba jeszcze się nie poznaliśmy. Pracuje tu jako barmanka - ponowne siorbnięcie. 
- Chyba chciałaś powiedzieć, że pracowałaś, a teraz nawiedzasz to miejsce jako zombie - wyśmiał ją delikatnie, mniejszy tancerz.
Ponowny wybuch płaczu. Eric nie mogąc słuchać tego ryku, nachylił się obok niej. W jej rękach widzi test ciążowy.
- O dwie kreski, jesteś w ciąży, fajnie!
Jeszcze większy wybuch płaczu. 
- Nie fajnie? 

♦♦♦

Leżąca El, jest jakby we własnym świecie, ma zamknięte oczy, a gdzieś w oddali słyszy dźwięk nadjeżdżającego pojazdu, dźwięk niby nasila się. Dziewczyna zmusza się do przekręcenia głowy, oślepiają ją reflektory, wiec zasłania oczy ręką. Wszystko wydaje jej się strasznie powolne. Jej oczy próbują nadążyć za sytuacją, lecz raczej im się to nie udaje. W każdym bądź razie widzi, przez moment, odziane na czarne ciało, które spada z motoru. Nagle ciało wstaje, otrzepuje się jakby nigdy nic i podchodzi do niej. 
- Elizabeth, kurwa, pojebało cie zupełnie?! Rozumiem, że twoim fetyszem mogą być kontakty cielesne z asfaltem, po ciemku, ale mogłam cię zabić! 
- Jackson? - mózgowe slow-motion Elizabeth, ciąg dalszy - Przecież ja leże na trawie - ocena sytuacji, połączona z siadaniem - o, jednak na asfalcie - radosny wybuch śmiechu. 
- Pył z rogu jednorożca - mruknęła pod nosem Jackson i jebnęła Eli z plaskacza. Ta w jednej chwili otrzeźwiała. No może jednak nie zupełnie.

♦♦♦

- Nic nie rozumiecie. Nie mogę mieć dziecka! Nathalie mnie wtedy na pewno wyrzuci. Albo jeżeli co gorsza, mnie nie wyrzuci i dziecko się będzie wychowywało obok tych wszystkich psychicznych tancerzy, wiecie jacy oni są pojebani?! a jeszcze Ci gejowaci klienci. Oczywiście nie mam nic do gejów, ale nie wiem czy to dobre towarzystwo dla tego, o - wskazała ręką na brzuch.
- To usuń - wzruszył ramionami Max.
- No teraz to cię posrało już konkretnie - odpowiedziała Annabel i odruchem bezwarunkowym rzuciła w chłopaka szklanką. Która bez większych rezultatów, po prostu się odbiła. Dziewczyna dalej kontynuowała swój wywód na temat rozterek życiowych. 

♦♦♦

Maybell myślał dlaczego nie upił się ze wszystkimi. Teraz nie może zasnąć i ogląda resztę, która niby śpi, ale czasem któreś się budzi i się śmieje, budząc innych.
- To najgorsza impreza w moim życiu, chociaż może gorsza była ta co tak naprawdę nie istniała, bo się śniła, albo wtedy gdy wylądowaliśmy w parku. Chociaż nie, tam chociaż byłem tak samo nieprzytomny jak reszta. Nie, poprawka. Ja jestem zawsze przytomny! - pomyślał. 
Nagle zadzwonił telefon Michaela, na wyświetlaczu pojawił się napis Kochana żabcia <3. Maybell był ciekaw, toteż odebrał. Usłyszał głos Annabel:
- Jestem w ciąży, Misiu!
- Yyy... ale 'twój Misiu' śpi. Jutro mu przekażę. 
Nagle po drugiej stronie słuchawki usłyszał skowyt - To nie on odebrał!!!

środa, 9 listopada 2011

Rozdział XXV

Tancerze skrzywili się - ten uśmiech nie należał do tych najpiękniejszych.
- Uuu - uśmiechnął się jeszcze bardziej zbereźnie oceniając swoją goliznę i po chwili spoglądając pytająco na bliźniaczkę.  
- Ekhem - odchrząknęła Barbie dusząc dziki rechot. 
- To ten... - podrapała się po szyi Elizabeth odwracając wzrok.
- Czy ja o czymś nie wiem ? - spytał po chwili głęboko zamyślony Taylor.
Zapadła ta nieprzyjemna cisza... 
-  Jedziemy pojutrze na obóz - westchnął Maybell. 
- To bardzo dobrze - Czarny Kat oblizał kusząco wargi patrząc na El. 
Cała kadra wzdrygnęła się mocno.

♦♦♦

- Macie wszystko? - spytał stojących w szeregu tancerzy.
- Tak, trenerze! - Czarny Kat lubił być tak nazywany (to podnosiło jego samoocenę).
- To bardzo dobrze. Everybody-pomarańcze, do wozu!
Wolno poszli do pojazdu, którym okazał się stary Volkswagen Samba Victora, który pamiętał jeszcze czasy jego młodości. Transporter był wesoło zielony w różne hippisowskie mazańce.
- Tutaj rozdziewiczałem całe okolice - powiedział dumny i spojrzał na męską część kadry. - Wy możecie sobie o tym tylko pomarzyć - uśmiechnął się, jak nekrofil na rozkopanym cmentarzu.
- Jasne - mruknął James do Taylora. - Pewnie brał te najbrzydsze.
- A jak inaczej - wypiął się i dumnie wszedł do pojazdu potykając się i wpadając na Barbie.
- Łapy przy sobie, fiolecie! - ryknęła odpychając go od siebie.
- Hahaha! - rechotała, jak dzika Elizabeth. Powoli jej śmiech przechodził w kwik świni.

Podróż minęła dosyć szybko - stoczono podczas niej bitwę na żelki, zjedzono wszystkie banany Maybella, George prawie posikał się ze śmiechu, przez co Victor kazał mu robić karne pompeczki itd. Wieczorem dotarli na miejsce. Był to duży hotel z basenem i barem na dachu, basenem z tyłu, prywatną plażą, siłownią itd.
- Ciekawe, ile zeszłoby Amber na myciu tych okien?  - zamyślił się Michael.
- Na pewno nie mielibyście czasu na ruchanko - zarechotał Jonathan.
- Ja ma chociaż z kim - wypiął klatę blondyn i odszedł dumnie,  na co mały się zdziwił.
- Hehe, pocisnął ci - George rechotnął i klepnął w klatę zdziwionego Jonathana.
- Jutro o 6 w siłowni! Poćwiczymy sobie - zatarł rączki Victor i wszedł do środka zostawiając tancerzy przed wejściem.

♦♦♦

Bliźniaczki oraz Taylor byli zdziwieni tym, że duża część hotelu była zamknięta. Pozostała część kadry (ta wiedząca o urodzinach i myśląca) zignorowała ten aspekt. Na razie wszyscy nastawili się na imprezę pocieszenia z okazji początku obozu.
- A wiecie, co dostałam przed wyjazdem? - uśmiechnęła się dziko Barbie i wyciągnęła torebeczkę z  tęczowym proszkiem. - Pył z rogu jednorożca - wyszczerzyła się. 

wtorek, 1 listopada 2011

Rozdział XXIV

- Ehm, to chyba musimy w końcu iść po Victora, bo będzie lipa - trzeźwo ocenił sytuacje Michael.
- Tajna misja - radośnie zachichotał George, zacierając tłuściutkie łapki. Koledzy zareagowali na to z dużym przerażeniem. 
- To chodźmy - powiedział i ruszył w stronę schowka, Maybell. 

Chłopcy doszli do schowka i ku ich ogromnemu zdziwieniu nie zastali tam Ukraińskiego Mafiozy, Tyrana, Czarnego Pana, czy prościej - Victora. Wśród zebranych zapanowało jeszcze większe przerażenie, bo gdzie może być i co powiedzą Nathalie, jeżeli go nie znajdą?!
- Chłopaki, tak się nie da. Potrzebujemy kogoś inteligentnego! - powiedział Jon.
- Znasz tu kogoś takiego? - zapytał się Georg.
- O cholera... to jesteśmy w dupie. 
- Dziewczyny! - wpadł na pomysł Maybell
- Taaa, szczególnie Barbie, ona jest taka genialna - powiedział z ironią Michael. 
- Ale Elizabeth czasem myśli...
- Czasem - westchnął blondyn. - Ale i tak nic lepszego nie wymyślimy, idziemy po nie.

★★★


Tymczasem bliźniaczki powinny zajmować się Nowymi, acz nie do końca tak było. Barbie mianowicie leżała w swoim ślicznym, ukochanym pokoiku i była zajęta manicurem. Jej siostra zaś... nie wiadomo gdzie się znajdowała, w każdym bądź razie była gdzieś z Ericiem i Maxem. 
Kadra chłopaków wpadła do świątyni Barbie
- Jesteś nam potrzebna! - zaczął prawie wrzeszczeć w panice Jonathan. 
- Ale o co chodzi? - zapytała się nieogarniająca dziewczyna.
- Victor, schowek, nie ma, UMRZEMY!!! - i pociągnął dziewczynę za rękę, rozmazując jej perfekcyjnie pomalowane paznokcie, co wywołało u niej ogromną agresję:
- Ty schabie niemyty, zjebie genetyczny, zaraz zrobię ci z ryja parking dla ciężarówek, ty trędowaty, brudny rzepie! 
Nagle przerwał jej Michael: - wiesz gdzie jest twoja siostra?
Dziewczyna nadal zajęta wyzywaniem Jona, spojrzała na blondyna jak wyrwana z amoku - Moja siostra?... Aaa! Elizabeth! Nie wiem... jebie się chyba z Nowymi gdzieś. 
Wszyscy aż przystanęli z wrażenia, dało się słyszeć ciche wow, lecz nie wiadomo z czyich ust wypłynęło. 

★★★

Elizabeth siedziała zamknięta w pokoju razem z Maxem i Ericiem.
- Przerażacie mnie - powiedziała.
- Tak? Czemu? - zapytał się zatroskany Eric. 
- Bo zamknęliście mnie z wami w jednym pokoju? Po co w ogóle zamykaliście drzwi? 
- Żeby było... intymniej - wysilił swój mały móżdżek chłopczyk i zaczął podchodzić do Eli., ta zdjęła bucika ze swojej stopy i przymierzyła się do oddania rzutu. 
- Jeszcze krok i ci zajebię! - spojrzała groźnym wzrokiem, a w jej głowię zaczęły kotłować myśli o tym, że zostanie zgwałcona, a potem ją zamordują i wyrzucą ciało na śmietniku.
Chłopcy dziwnie się na nią spojrzeli. 
- Ona jest jakaś... dziwna - powiedział na ucho Ericowi, Max.
- Ale ładna - odpowiedział mu, w ten sam sposób, przyjaciel. 
- Ej Eli. przecież i tak nie trafisz tym butem we mnie. Może jeszcze w Max'a, bo ma większą masę, czyli powierzchnię pewnie też - zamyślił się i podrapał po brodzie. Nagle zaczął kontynuować - to może taki masaż na zgodę?
Dziewczyna przemyślała: - okej, ale otwórz drzwi! 

★★★

Taylor i James wrócili z podrywu, niestety dziś nic nie 'złowili', wiec aby dać upust swojemu napięciu seksualnemu kierowali się własnie do pokoju Taylora, który ostatnio ściągnął jakieś nowe pornole. Przechodząc, spojrzeli w otwarty pokój i zobaczyli jak dwóch chłopczyków obmacuje Elizabeth, która leżała bez bluzki. Martwiąc się o swoją przyjaciółkę, wkroczyli do akcji. 

★★★

- A byliście u Stive'a? - zapytała się chłopaków Barbie
- ee.. nie? - odpowiedzieli prawie chórem
Dziewczyna zrobiła facepalm'a. Jak można nie było pomyśleć o czymś tak logicznym. Zabrała więc chłopaków i po chwili znaleźli się pod kanciapką rudego ochroniarza. Dziewczyna pewnie wkroczyła do pokoju, za nią podreptała reszta. To co zobaczyli było dość dwuznaczne. Victor (wciąż w stanie śpiączki) był w samych bokserkach, a Stive z wypiekami na twarzy, pochylał się nad nim.
- Próbuję go ocucić! 
- Taak jasne Stive, a Barbie jest Dziewicą Orleańską - powiedział Maybell, robiąc balona z gumy i biorąc okulary - aviatorki z półki.  
- Masz gumę?! Daj jedną - trochę nie na temat, wyskoczył Jon. 
Maybell dając gumę Jonowi, robiąc kolejnego balona, powiedział: - Przejmujemy zakładnika - i zabawnie pobujał głową, odzianą w policyjne okulary. 

★★★

James i Taylor zabrali Elizabeth, a Nowych zamknęli w pokoju. Trójka kierowała się do salonu. Zobaczyli tam resztę, pochyloną nad 'zwłokami' Tyrana. 
- Co robicie? - podszedł do nich wesoło Taylor. 
Michael spojrzał na niego jak na głupka - Próbujemy go ocucić. 
- Aaa! Fajnie. - mięśniak słodko się uśmiechnął i usiadł na kanapie. 
- Cholera, nadal śpi? - podeszła do nich Elizabeth. 
- Nie, wiesz, ogląda sobie powieki od spodu - przewrócił oczami blondyn. 
- Boże, co ty jesteś taki niemiły ostatnio? - zapytał się Jon. 
- Bo.. bo... Annabel się okres spóźnia już drugi tydzień! - padł teatralnym ruchem na kolana, był załamany. 
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Wszyscy z przerażeniem na nie spojrzeli i zamarli. Nathalie weszła, trochę niepewnie. Tancerze nigdy aż tak dziwnie na nią nie reagowali. Nagle spojrzała w bok i zobaczyła Victora.
- O, śpi? - zapytała wesoło 
Wszyscy tancerze westchnęli z ulgą i zaczęli potwierdzać tezę szefowej. Jedynie Taylor, który nie skumał:
- Skoro śpi, to po co go cuciliście?
Nathalie podbiegła do ojczyma i spróbowała go obudzić na różne sposoby, jednak nic nie działało. Zaczęła się wydzierać na tancerzy, robiła to głośno, bardzo głośno, właściwie jej głos emitował dźwięk niczym wybuch wulkanu Krakatau*. 
Victor powoli otwierał oczy, nie rozumiał za bardzo gdzie jest. Przyjrzał się tancerzom, skądś ich kojarzył i ta mała co się drze... Tak to jego córka. Usiadł. 
- Siema - powiedział swoim niskim głosem. Wszyscy się obrócili i nie wierzyli w to co widzą. Jedynie Nathalie radośnie mu zamachała, znów spojrzała na tancerzy i z groźną miną powiedziała:
- Przyszłam powiedzieć wam, że wyjeżdżam. Do jutra. - i wyszła. 
Tancerze nadal nie wierzyli w 'zmartwychwstanie' i gapili się na Ukraińca. Ten przeleciał jeszcze raz po nich wzrokiem i nagle zatrzymał wzrok na Eli. i znacząco się do niej uśmiechnął.


* prawdopodobnie najgłośniejszy w historii wyemitowany dźwięk na Ziemi

środa, 19 października 2011

Rozdział XXIII

Tancerze zastanawiali się, co ich szefowa wymyśliła. Kiedy uśmiechnęła się tajemniczo i szybko wyszła z pokoju, wszyscy umilknęli - takie fazy u Nathalie nie znaczyły nic dobrego.
- Mamy przejebane - stwierdził ostatecznie Taylor. - Ale co tam... James idziemy wyrywać laski?
- Ta, do tego klubu, co ostatnio - wyszczerzył się do niego.
- Żeby cię wyśmiano na samym wejściu - zarechotal.
- To idźmy do innego - zaproponował szybko i już ich nie było.

♥♥♥

- Prosiaczki! - zdołowanych tancerzy oglądających na pocieszenie American Pie doszedł pisk Nathalie. - Mam dla was ważne inforamcje! - podniecona stanęła w progu z kubkiem zielonej i słomką w ustach. - Ale najpierw zawołajcie El, Barbie i nowych ... i Taylora z Jamesem - dodała drapiąc się po szyi. 
- Michael rusz swoją szeroką dupę i spal kilka kalorii - burknął do blondyna Jonathan. 
- Jasne - mruknął zły, wziął ostatnią porcję popcornu i podniósł się z kanapy.  
- James i Taylor wyszli jakoś pół godziny temu - poinformował szefową George przełykając, to co miał  w paszczęce i znów brutalnie ją wypelniając.
Jonathan skrzywił się mocno na ten odrażający widok, a Maybell to zlał. 
- Będzie kara - zmróżyła gniewnie oczy zaciągając się herbatą. - Poinformujecie ich o tym, co wam powiem. 

♥♥♥

- Ile jeszcze - warknęła zła wybijając długim obcasem nerwowy rytm. - Zielona mi się już skończyła. 
- Pewnie Michael spotkał po drodze Amber - zarechotał George.
- Michael i Amber? - Jon sporzał na niego, jak na Jamesa w rajstopach. 
- Ostatnio nie mogłem przez nich zasnąć - poskarżył się tancerz. 
- Nie mogłeś zasnąć? - zmartwiła się problemem jednego z ulubionych pracowników Nathalie.
- Tak! Przez Michaela i Amber. Są w nocy za głośno. 
- Tak nie może być- tupnęła. 
- Już jesteśmy - za jej plecami odezwał się głos blondyna. 
- Kara! - ryknęła w odpowiedzi. - Robisz nadgodziny, za utrudnianie Georgowi snu! 
- Ale ja nic takiego..! 
- Zamilcz, mówię!
- Geez, lubię takie stanowcze - oblizał usta Eric, na co El z siostrą spojrzaly na niego krzywo. 
- Po co nas tutaj ściągnęłaś, Nathalie? - spytała się mlodsza bliźniaczka. 
- Organizuję obóz! 
- My też pojedziemy? - spytał zdołowany Max. 
- Nie, będziecie pracować na gorącej lini i trenować pod okiem Victora... właśnie, gdzie Victor? 
- Jaka gorąca linia? Dlaczego nie możemy jechać? - spojrzał wyglodniałym wzrokiem na Elizabeth, a tancerze odetchnęłi. 
- Bo nie jesteście w kadrze.
- To będziemy! Jak to zrobić? - napalił się mały. 
- Musicie przy występie zarobić ileś tam forsy i znać na pamięc historię założenia Comforty Agency.
- To, to coś ma historię? 
- Nikt im jeszcze nie powiedział historii założenia agencji? - spojrzała groźnie na kadrę. - Eh, znowu muszę wszystko tłumaczyć... Tak więc... 
- Znowu to samo - burknęła Elizabeth do siostry. 

- To kiedy obóz? - spytała Barbie.
- Wyjeżdżamy pojutrze, na tydzień do Miami. Bliźniaczki - spojrzała na nie - zamijcie się Eric'iem i Maxem. 
- Ale... - chciała się zbuntować Barbie. 
- Nie ma żadnego ale.
- Skośna sucz - wyszła mrucząc cicho. 
- Dobrze - zaczęła, gdy stwierdziła, że bliźniaczki i nowi już odeszli. - Będziemy w jednym z hoteli Jacksona nad samą wodą, w drugi dzień pobytu zorganizujemy imprezę urodzinową i to na razie tyle. Dojedziecie tam sami, ja już będę na was czekać na miejscu, bo wszystko trzeba zorganizować - machała podeksytowana jedną rączką. - Jak zobaczycie Victora powiedzcie mu, że chcę się z nim, jak najszybciej skontaktować, a teraz ciao! - i wyszła szybko stukając obcasikami.
- Psycho - mruknął jeszcze pod nosem Maybell. 

sobota, 8 października 2011

Rozdział XXII

- Cholercia! Fajna dupa z tej Elizabeth. - powiedział Eric do swojego przyjaciela, Maxa. - Spodobałem jej się, na pewno! W końcu jestem taki przystojny, inteligentny, dowcipny, wysportowany, uroczy
- Skromny? - Max, z ironią przerwał monolog Erica.
- O! Właśnie! ...Jeeja, jaki ja jestem idealny!
♦♦♦

Tymczasem w swoim ukochanym salonie, tancerze obgadują nowo przybyłych.
- Gdzie Nathalie miała oczy jak zatrudniała tego całego... no, jak ten gruby się nazywał? - głupawo podrapał się po głowie, James.
- Max. - odpowiedział Michael, wywracając oczami. James zmierzył go wzrokiem.
- Nie wymądrzaj się. - warknął. A blondyn odpowiedział tylko facepalm'em i powrócił do zabawy swoim telefonem. James kontynuował: - No więc o czym mówiłem, zanim mi ta klucha przerwała... A! Gdzie Nathalie miała oczy, do cholery?! Jak ten od sumo tam stanie, to żaden miły, delikatny gejuś nie podejdzie.
- Nasza kochana szefowa wraca, wiec możesz się zapytać co nią kierowało przy wyborze - mruknęła Barbie.
- Nathalie idzie, a herbata niezaparzona. - zauważył Maybell.
- Misiu pysiu, ona nie idzie. Ona zapierdala. - odparła Eli.
- ... i klaszcze w dłonie.
- apokalipsa - westchnęła dziewczyna.
James popatrzył się na zbliżającą szefową i myśląc, że ta nic nie widzi. Zaczął udawać jej fascynujący sposób cieszenia się. Sokoli wzrok Nathalie jednak wszystko zauważy i po chwili chłopak dostał po głowie.
- Auu! - zapiszczał tancerz - Ja jestem taki delikatny!
Nathalie na niego spojrzała z miną WTF?!: - Misiek nie płacz, kupię Ci chechłacz. - zabłysnęła.
Szybko zmieniając mimikę twarzy na dawną, wyrażającą ogromną radość, zwróciła się do reszty.
- Mam genialne wieści! - przeleciała wzrokiem po zrezygnowanych tancerzach, lecz coś jej nie pasowało... - Bliźniaczki?! Ale co wy tu...? El. Idź zajmij się nowymi.
- Może nie?
- Elizabeth! cholera!
- Jak najjaśniejsza panienka chce - i wykonując teatralny ukłon, El. poszła szukać chłopców.
- A Ty Barbie - tu milutko się uśmiechnęła - zaparz mi herbaty.
Gdy drzwi zamknęły się za farbowaną blondi i jej siostrą, szefowa powróciła do mówienia.


♦♦♦

- Elizabeth zrób to, zrób tamto, tego nie rób - marudziła dziewczyna pod nosem. Była trochę zła na szefową za wyrzucenie z 'zebranka'. Poza tym, nie podobało jej się opiekowanie tym całym karzełkiem - Eric'iem i jego tłustawym kolegą. 
- Tylko gdzie oni mogą być? - zastanawiała się dziewczyna. Powoli przechadzała się po agencji, gdy nagle zauważyła, że drzwi do jej pokoju są uchylone. Biegnąc do swojej oazy spokoju, w myślach próbowała przypomnieć sobie jak duży miała bałagan w pokoju. 
- Oby tylko bielizna nie leżała wszędzie porozwalana... - zacisnęła kciuki i w końcu wpadła do swojego stylowego kącika. Obraz jaki ujrzała ją prawie usatysfakcjonował. 
- Elizabeth! - ucieszył się Eric, słodko się uśmiechnął, a na jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki. Serce El. jakby zmiękło i już była uwiedziona jego słodkim, dziecięcym pięknem. 

♦♦♦

- Przeglądałam sobie dokumenty i zauważyłam, że Eli. i Barbie mają urodziny już za parę dni! Wydaję mi się, że podczas mojej nieobecności byliście grzeczni, chociaż nie rozmawiałam jeszcze z Victorem na ten temat... Właściwie to on już wyjechał? Nigdzie go nie widziałam. - powiedziała Nathalie.
Tancerze dobrze wiedzieli co się dzieje z tajemniczym Ukraińcem, lecz wszyscy milczeli. Chwilę przed przyjazdem Nathalie, z pomocą Stive'a, schowali go, do schowka na detergenty. Zapanowała niezręczna cisza. Szefowa przyglądała się coraz bardziej podejrzanie, oczy zamieniły jej się w wąskie, groźnie wyglądające szparki: - Georg! Mów! 
James i Jonathan nie mogli dopuścić do wydania tajemnicy, więc szybko zaczęli improwizować:
- James, nie sądzisz że ta impreza nie powinna się odbywać w Comforty?
- O taaak! W końcu... mogli byśmy coś uszkodzić. Prawda Nathalie?
Dziewczyna podrapała się po brodzie, przygryzła wargi, przeliczyła szybko koszty w głowie.
- No dobrze... To co proponujecie?
Wszyscy zaczęli się przekrzykiwać, było słychać głosy mówiące "Ibiza! Korsyka! Los Angeles! Miami!
- Miami? Można to załatwić - tajemniczo uśmiechnęła się szefowa tancerzy i wyszła z salonu.

♦♦♦

Jackson właśnie opalała się nad swoim basenem, popijała drinki donoszone przez jej ociekających seksem podwładnych. Oddawała się relaksowi, który niestety za chwilę miał być przerwany. Z wibrującym telefonem w dłoni, wkroczył Anthony. Był wysoki, opalony, miał ciemne, dłuższe włosy, trzydniowy zarost, męski głos, dużo mięśni i jeszcze więcej testosteronu. Każda normalna dziewczyna dostała by przy nim palpitacji serca z wrażenia, ale nie Jackson. 
- Nathalie dzwoni, odbierzesz? 

sobota, 1 października 2011

Rozdział XXI

Gdy Maybell dotarł do salonu, Stive już kręcił się po salonie. Spojrzał na niego zdziwiony, po czym podszedł do Elizabeth i zamachnął się mocno ręką, uderzając ją z liścia w policzek.
- Jebie ci! - pisnął rudy patrząc, jak twarz tancerki czerwienieje.
- Inaczej się nie obudzi - wzruszył ramionami. - Trzeba obudzić kogoś innego.
 Ogarnęli wszystkie zaślinione twarze i stwierdzili, że warto obudzić wszystkich po kolei- omijając oczywiście rozwalonego na fotelu Czarnego Pana. Po chwili prawie wszyscy stali w kółku lekko zaczerwienieni nie patrząc na siebie. To, co im się śniło było dolujące i zbyt żałosne, by się do tego przyznać. Jedynie George śmiał się pod nosem, co chwilę drgając wesoło. W pewnej chwili tancerze skupili się na wciąż śpiącej Elizabeth. Policzek jej spuchł, a usta były rozchylone.
- Taaak, taaak... hmmmmmm, Jareeed, TAK! - jęczała to ciszej, to głośniej. - Ohhh, jeszcze! Hmpf, taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa~k... - i ostateczne - AH! - nastąpiła cisza przerywana nerwowym chichotem tancerzy.
- Budzimy ją w końcu? - zapytal nieśmiało Stive.
Pokiwano mu jedynie głowami.

 ★★★

- Co wam się stało? - spytał w końcu zdziwiony rudy. - Dlaczego nie gadacie, jak zwykle. Boicie się na siebie spojrzeć, podokuczać? Stało się coś? Poooowiedźcie! - jęknął przeciągle i uwiesił się na Barbie, która była najbliżej. - Dlaczego tacy jesteście? - mruknął jej do ucha.  
- Bo...bo śnił mi się, kurwa, koszmaro-obleśne-porno! - wzdrygnęła się mocno. 
- Nie tylko tobie - Taylor spojrzał dziwnie na Maybella. 
- A mi się tam podobało - mruknął pod nosem George. 
- Mi nawet tez - dodała Elizabeth z rozmarzonym spojrzeniem. 
- Feee - wykrzywił się mocno Jonathan. 
- O czym wy mówicie? - spytał zdezorientowany nadal Stive. - Nie ogarniam
- A czy tu w ogóle cos kapujesz? - warknął wkurzony James. 
- Wszyscy mieliśmy dziwne sny - poprawił okulary Michael. - Sądzę, że powinniśmy powiedzieć sobie, co nam się śniło. To może być bardzo ważne i nieść jakieś przesłanie. 
- Zamknij twarz, blondynko! - warknął James, na co chłopak się speszył.
- Zostaw go w spokoju, idioto! - warknęły na szatyna bliźniaczki. 
- To może ja zacznę - stwierdziła Barbie i przełknęła głośno ślinę. - Bo ten, pojechaliśmy na to całe obozowisko i ... 

★★★

Po kilku kłótniach, Barbie dokończyła swój monolog omijając jeden bardzo kompromitujący ją, El i Jamesa wyskok. Jak się okazało, wszystkim tancerzom śniło się to samo. 
- Wspólny sen - mruknął naukowo Michael drapiąc się równie naukowo po podbródku. 
- Co to oznacza? - Barbie pochyliła się niebezpiecznie w jego stronę. 
- Że jesteśmy posrani - odpowiedział szybko odsuwając się.
- Widzisz, jak go przerażasz bez tapety- zarechotał Jonathan. 
- Nie mam makijażu?! - spanikowała i uciekła. 
- To nie byliśmy w końcu na tym wyjeździe? - Taylor zrobił głupią minę.
- Nie 
- Jezu! Nathalie nas zabije, a potem Victor! Widzicie, już się uśmiecha przez sen! - looknął przerażony na wciąż śpiącego tyrana. - Jak coś, to źle się czuję - i uciekł. 
- Jest nas coraz mniej - mruknął mroocznie Stive. 

★★★ 

- Dobra, wiemy skąd się tu wzięliśmy i-te-de, ale dlaczego byliśmy nawaleni? - spostrzegł Jonathan mrużąc oczy. 
- Nawaleni - zarechotał George. - Jak jesteś nawalony, to nie śpisz przez trzy dni. 
- Serio? - looknął zaskoczony Jon.
W tym momencie do salonu weszła zadowolona z siebie Barbie:
- Wrociłam! - oznajmiła głośno.
- Jakbym tego nie zauważył - mruknął nadal zły James.
- Okres ci się spóźnia, czy co? - obdarowała go lookiem godnym bazyliszka.
- Ty już dobrze wiesz, o co chodzi
- A o co? -  wychylił się Stive.
- Nie twój interes - prychnęli na niego.
- Dobra, to może dlaczego byliśmy "nawaleni"? - spytał nieśmiało Maybell
- A skąd mamy to wiedzieć? - prychnął bez zastanowienia James.
- Idź do inkubatora, cwelu! - ryknęła na niego Barbie.
- Zamknijcie się w końcu! Z kim ja pracuję? - złapał się za nos Elizabeth.
- Stive, kamery nagrywają też główne wejście. Sprawdź nagrania z czasu naszej zbiórki.
- Już się robi - pisnął uradowany i ruszył do swojej świątyni.

★★★

- MAM! - wesoły ryk Marchewy rozniósł się wesoło po Comforty Agency. - Wiem, jak to było! Ale urwał! - pisnął uradowany wchodząc z kopyta do salonu. - Na zbiórce Barbie miala coś w ręku i wszystkim rozdała, ale Victor was przyłapał i sam sobie wąchnął. Potem JEBNĘLIŚCIE jak kamienie o dno!
- Czyli to znowu przez Barbie mamy kłopoty? - James skierwał swój morderczy look na dziewczynę. 
- Ja nic nie pamiętam - odparła. 
- Ale ja tak! - wskazał na nią palcem Jonathan. - Dostałaś jakieś gówno, co nam miało dać siły! I co z tego, kurwa, wyszło? - zrobił minę obrażonego pięciolatka. 
- Brak tyranii - stwierdził George śmiejąc się dziko. 
-  No widzisz - Barbie zrobiła błogą/kpiącą minę.
- Ale co powiemy Nathalie? 
Zapanowała ciszaaa...  

★★★  

- JUŻ WRÓCIŁAM, PROSIACZKI! CHODŹCIE DO MNIE! 
- Idziemy? - siódemka tancerzy spojrzała na wyjście z pokoju niepewnie. 
- Tak - pierwszy ruszył George mocno bujając się na boki. 
- George, Maybell! - pisnęła szefowa. - Tęskniłam za wami! Elizabeth, Jonathan... A gdzie Taylor?
- Źle się poczuł - odpowiedział niepewnie James, czego Nathalie nie zauważyła. 
- To bardzo niedobrze, niedobrz, niedobrz - postukała się palcem po policzku. - Ale za to mam coś dla was! 
Wszyscy si wystraszyli - prezent od Nathalie? 
- Przedstawiam wam Erica i Maxa! - przygarnęła do siebie uśmiechniętego do ucha do ucha chłopaka o ciemniejszej karnacji, ciemnych włosach, ciemnych oczach i uroczym wyszczerzu. Był trochę niższy od Nathalie. Obok niego stał uśmiechnięty gracz sumo. - Od dzisiaj Eric będzie dla nas tańczyć, Max będzie nowym barmanem. Przyjmijcie ich miło i pokażcie im, gdzie są ich pokoje - ominęła zdziwionych tancerzy i ruszyła po schodach do swojego gabinetu. 
- I to jest ten prezent? - jęknął w jej stronę George. 
- Chyba, że chcecie dodatkowe treningi - odparła chichocząc. 
- Nie! - zaprzeczono szybko. - Ale skąd ich wzięłaś? 
- Z innej podupadającej agencji - odparła. -  Oj, zaparzcie mi herbatki - i zniknęła. 
- Chociaż nie pytała o obóz i Victora - odparł zadowolony Jonathan i ogarnął nowoprzybyłych. 
Nowi tancerze mierzyli się wzrokiem ze starymi, aż Eric zaczął swoim niezwykle dziecięcym głosem:
- Heja, jestem Eric, a wy?
Elizabeth, która poczuła się odpowiedzialna za grupę oszołomów, ktora stała obok, przedstawiła wszystkich. 
- To może was oprowadzić? - spytała na samym końcu. 
- Nie poradzimy sobie - odparł wesoło chłopak, po czym ruszył z Maxem w stronę schodów, ale przystanął na chwilę przy El - Masz coś na brodzie. 
- Co? - dotknęła się w wymienione miejsce. 
- Spermę po ostatnim lodzie - zachichotal i poszedł dalej. 
Gdy zniknęłi, po Comforty Agency rozszedl się szaleńczy śmiech tancerzy.  

środa, 31 sierpnia 2011

Rozdzial XX

Tymczasem w lesie spaceruje para tancerzy, która odłączyła się od pijanego towarzystwa czując potrzebę omówienia ostatniego zdarzenia, które miało miejsce w namiocie.
-A wiem, ymmm... może ja zacznę - powiedziała nieśmiało Barbie.- Chciałabym, żeby tamta upojna nocka została miedzy nami , okej ?
- A Elizabeth? - zapytał James zdezorientowany.
- Daj spokój! Była wtedy tak pijana, że nie wiedziała, jak się nazywa... To jak, okej?
- Ale jest pewien problem - podrapał się pogłowie- bo ja komuś już to powiedziałem ...
- Do kurwy nędzy, James! Komu ?!
- Taylorowi. Tylko nie bij! - zakrył się rękoma.
- Kurwa, równie dobrze mogłeś to na facebooku napisać - warknęła.- Teraz módl się, żeby tego nikomu nie powiedział, bo skończysz gorzej niż robaki w domu Bear Gryllsa.
Ta groźba zakończyła ich rozmowę, gdyż w tej samej chwili dołączyli do swoich zdegradowanych od wódki przyjaciół. Stanęli w istnym pobojowisku- wszystko było poprzewracane, z jednej strony Victor dziwnie dyszący nad Elizabeth, która w jednej ręce trzymała świecący grzybek, w innym miejscu chłopaki zrobili sobie gej party i grali w butelkę. Wśród owej dzikiej biesiady nie mogli dostrzec Taylora i Maybella, udali się więc do namiotu chłopaków myśląc, że tam są. Weszli do środka, a tam tylko ''męski '' bałagan: wazelina, śpiwory i torba, do której podszedł James. Rozpiął ją.
- Tam raczej ich nie znajdziesz- powiedziała sarkastycznie.
Czasem inteligencja Jemesa załamywała niejedną blondynkę
- Nie o to mi chodzi, to torba Maybella...
- Zostaw! Nie wolno grzebać w cudzych torbach! - rzuciła się w jego stronę.
- Muszę! Podejrzewam, że Taylorowi zostało coś podane. Jakoś tak dziwnie się z nim gadało i nie wierzę, żeby był gejem, to niemożliwe!
- W sumie też mi się to dziwne wydało - odsunęła się od niego.
James zanużył rękę w torbie szukając czegoś jego zdaniem niepokojącego.
- Mam! - puścil torbę ukazując małą, brązową buteleczkę.
- Co to?
- Nie widzę ...
- Eh - wyciągnęła telefon i przyświeciła tancerzowi. - O kurwa! Zabiję tego debila! - wyleciała szybko z namiotu i poleciala w las. Biegła przez drzewa, aż dotarła do polanki, na której zobaczyła Maybella miziającego się z Taylorem. - Giń, fiolecie! - z wojennym rykiem rzuciła się na przerażonego tancerza.

 ♦♦♦

- Aaa! - zerwał się z głośnym dziewiczym piskiem lądując na podłodze. - Aaa! - znow wrzasnął widząc twarz jego niedoszłego oprawcy. 
Odsunął się szybko do tyłu szurając tyłkiem po panelach i zauważył, że jest w salonie tancerzy i wszyscy śpią. Nawet przerażający Victor słodko chrapal w jednym z foteli. Nic nie rozumiał... przed chwilą był na obozie. Westchnął głośno i powoli wstał, oglądając się na boki wyszedł z pokoju. Zszedł po schodach do kuchni. Tam z lodówki wyciągnął banana, którego szybko otworzył i wsadził do ust. Banany go uspokajały. Rozluźnił się i przymknął oczy. 
- Maybell!! - ryknął rudowłosy ochorniarz. - Obudziłeś się w końcu! - wrzasnął i rzucił się na zszokowanego tancerza tuląc go. - Martwiłem się - odparł. - Wiesz, jak miałbym przesrane, gdybyście się teraz nie obudzili - przekręcił oczami. - Gdyby Nathalie zobaczyłaby was w takim stanie, to ... FURIA, ARMAGEDON! -  gestykulował wymachując rękoma. - O, i dlaczego jesteś tu sam? 
- Bo... tylko... ja... wstałem - odpowiedział połykając banana. - I, jak Nathalie wraca? - spojrzał na niego sieroco. 
- Wyjechała przecież na cztery dni.
- Jakie cztery dni? 
- No poniedziałek, wtorek, środę i ... 
- Eee - zmarszczył brwi. - Nie o to chodzi. Co się stalo z nami przez te cztery dni?
- To między nami coś było? - spojrzał na niego zdziwiony.
- Nie - zaprzeczył zszokowany. -... Co działo się z Victorem i kadrą? 
- Leżeliście w salonie i spaliście. 
- Skąd sie wzieliśmy w salonie? 
- No, zaniosłem was - uśmiechnął się szeroko. 
- Skąd nas zaniosłeś? 
- No z hollu, leżeliście tam. 
- Wiesz, dlaczego tam leżeliśmy? - wstał i powoli podszedł do ochroniarza.
- A niby skąd mam wiedzieć? - odchylił lekko głowę do tyłu. 
- Z nagrań, którymi zarządzasz? - pochylił się w jego stronę.
- ... Hehehe, może - podrapał się po potylicy. 
- Może idźmy obudzić kogoś mądrego?  
- No wiesz co! - nadął policzki po czym dodał. - To nawet dobry pomysł! - podskoczył wesoło i z piskiem wybiegł z kuchni. 

sobota, 23 lipca 2011

Rozdział XIX

Victor siedział sam z flaszeczką w ciemnym namiocie. Czuł się nieco samotnie, wiec postanowił zadzwonić do swojej przybranej córki - Nathalie. Wziął telefon, wykręca numer, niestety ta nie odbiera. Zirytowany Ukrainiec próbował tak jeszcze parokrotnie, ale ciągle nic. Zasmuciło go to trochę, wiec postanowił łyknąć jeszcze trochę wódeczki. Aby nie pić tak w samotności, sięgnął po lusterko. Ustawił przed sobą i wzniósł toast.


Impreza nadal trwała. Jednak nie było tak fajnie jak na początku. Jonathan siedział samotnie na jakimś pniu, patrzył na Elizabeth, która też wydawała się znudzona - Chociaż u niej to takie standardowe wykrzywienie ryja - pomyślał. Był smutny i nigdzie nie mógł znaleźć swojego przyjaciela - Taylora. Postanowił, że pójdzie się przejść. Razem z nim wstała Eli, przeszli kawałek razem bez słowa. Nagle dziewczyna poszła w lasek.
A Jonathan szedł dalej przed siebie.


Elizabeth szukała swojej siostry, widziała że gdzieś tu skręcała razem z Jamesem. Jednak ich nie znalazła, a na jej drodze pojawiły się małe grzybki . Podskoczyła z radości - Grzybki halucynki! - ucieszyła się. Ukucnęła i zaczęła powoli zjadać. Już po chwili czuła radość, a przed oczami wirowały jej zabawne postacie. Usiadła odprężona na mchu i się do siebie cieszyła. Nagle usłyszała jakieś wołanie, odwróciła głowę i jakiś pocieszny króliczek, z czerwonymi oczami i dużym brzuchem stał obok namiotu. Wesoło do niego podbiegła, jednak z bliska okazało się, że to tylko Victor. Rozczarowało ją to.
- Elizabeth, idź mi załatw flaszeczkę.
Dziewczyna nie zdążyła nic odpowiedzieć, bo nagle zemdlała. Ocuciła się chwilę później, była pół naga, a na niej leżał Victor. Zaczęła wrzeszczeć i chciała uciekać.
- Poczekaj! I tak jestem stary, więc nie potrwa to długo, a w zamian będziesz miała lekkie treningi.
Dziewczyny to nie przekonało i nadal się szamotała. Victor na nią popatrzył i dodał
- lekkie treningi i sześciopak Nutelli.
Trafił w jej czuły punkt, oczy jej się zaświeciły i zgodziła się. Dzięki działaniu grzybków już po chwili miała wrażenie, że kocha się z Jaredem Leto, co zdecydowanie jej się spodobało. Niestety "Jared Leto" miał impotencje.


Jonathan nadal krążył po lesie. Usłyszał ciche postękiwania, liczył że wpadnie na Jamesa i Barbie, wiec podążył za odgłosami. Nagle wpadł na coś co go zdecydowanie odrzuciło. Jego najlepszy przyjaciel, kochał się właśnie z tym leszczem - Maybellem. Jon wpadł na moment gdy właśnie Taylor totalnie się szmacił, obciągając chłopakowi. Jonathan szybko stamtąd uciekł. Wrócił na ognisko, gdzie siedzieli Michael i Georg
- Świetnie! - pomyślał.
- O, patrz Michael, przyszedł Jon. Możemy zagrać w butelkę na całowanie! - powiedział kompletnie pijany Georg. Wyjął butelkę, zakręcił, wypadło na Jonathana, który szybko zareagował i odwrócił butelkę na Michaela. Chłopcy się ucieszyli i połączyli swe usta w pocałunku. Drobny chłopak westchnął i poszedł do namiotu. Wyjął telefon i zadzwonił do Jacksona, wyżalił się jej, że otaczają go sami geje, którzy robią gay party. Dziewczyna go szybko pocieszyła i niestety musiała kończyć rozmowę, gdyż zaczynał sie nielegalny wyścig motocyklowy, w którym brała udział. Chłopak po raz kolejny w tak krótkim czasie westchnął. Nagle wpadł mu do głowy genialny pomysł! Wziął telefon i zadzwonił pod 0 - 700, czyli do sextelefonu. Gdy robiło się całkiem przyjemnie, a jego napalenie wzrastało, stało się coś strasznego! Połączenie się przerwało, ekranik  komórki zamigotał i pojawił się napis: "Słaba bateria". Zdesperowany chłopak rzucił telefonem i przebiegła go myśl
- A może się dołączę do chłopaków? 

czwartek, 21 lipca 2011

Rozdział XVIII

Uwaga! Kolejny rozdział niszczący dzieciństwo,  czytać na własną odpowiedzialność. Za skutki uboczne nie odpowiadamy.


Po wspólnym "obiedzie" powiedział:
- Za to, że tak ładnie nazbieraliście grzybków, mam dla was niespodziankę - na jego twarzy pojawił się uroczy ( przerażający tancerzy) uśmiech. - W ramach nagrody macie wolne.
- A haczyk? - zmarszczyła brwi El, nie mogła uwierzyć, że tak po prostu mają wolne.
- Skoczycie dla mnie po wódeczkę - zaśmiał się i poszedł do namiotu.
Po grupie rozniósł się jęk zawodu.

♥♥♥

- Jon - mruknęła Nathalie do siedzącego obok muzyka.
- Hmm? - oderwał wzrok od notatnika, w którym zapisywał nowy tekst. 
- Wiesz, że niedługo muszę wracać? Nie mogę na tak długo zostawiać prosiaczków - nadęła policzki. 
- Wiem - westchnął. - Ale nie martw się, coś na to poradzimy - uśmiechnął się pod nosem. 
- Coo? - spytała i usiadła na kanapie w klęczkach.
- Będę cię często odwiedzał, wiesz... Loc* bardzo lubi George'a...
- Ale nadal tu jestem - powiedziała z zalotnym uśmiechem, Jon wiedział na co ma ochotę. Nathalie chciała coś dodać, ale nie zdążyła. Jej usta były zajęte przez Jona, całował ją namiętnie i napierał na nią całym ciałem. Jego duże ręce już wędrowały pod jej bluzką. Oderwała się od jego ust, pozostawił wolną rękę dziewczynie. Ta zaczęła zdejmować mu koszulkę i całować po jego nagim torsie. On zaś robił dobrze Nathalie. Dziewczyna wydawała z siebie jęki zadowolenia i poruszała biodrami, by sprawiło jej to jeszcze większa przyjemność . Po chwili Nathalie wzięła jego olbrzyma do ust, delikatnie lizała, przygryzała i ssała, pomagając sobie przy tym ręka. On przytrzymywał jej włosy i głowę dając jej znak, by nie przestawała
- Jesteś kurewsko dobra - mruczał muzyk.
To motywowało ją i brała go coraz głębiej, miała bardzo rozciągnięte gardło. Nagle przestała, zaczęła zdejmować z siebie ubrania i odsunęła się od niego. Patrzyła na niego wyzywająco i masowała się po piersiach. On nie wytrzymał i dołączył do niej. Zaczął ssać i lizać jej sutki, aż były twarde i stały. Długo się nimi bawił sprawiało mu to przyjemność. Postanowił zejść niżej, zaczął robić Nathalie ''minetkę’'. Sprawiało jej to ogromną przyjemność. Jon dołączył do tego palce. Chwilę później położył się na plecach, a ta 'wskoczyła' na niego. Wykonywali szybkie ruchy, toteż było im coraz lepiej. Gdy było już blisko finału, zmienili pozycje i zaczęli to robić na tzw. pieska. Tuz przed końcem wyjął członka i za pomocą ręki skierował nadchodzący wytrysk na piersi Nathalie czekając na ''finał''

 ♥♥♥

Tancerze wysłali po wódeczkę Jamesa i Taylora, a sami zaczęli organizować miejsce na imprezkę. Victor nie przeszkadzał im, siedział w swoim namiocie i najprawdopodobniej umilał sobie czas robótką ręczną  lub rozwiązywaniem krzyżówek.  Podczas gdy w obozowisku dochodziło do wielu sprzeczek, dwóch bossów szlo powoli leśną ścieżką do "swojego źródła". 
- Jak było w nocy? - zaczął "po męsku" Taylor wypinając klatę. 
- Poruchałem sobie - uśmiechnął się szeroko. 
- Bo ci uwierzę - zarechotał, by po chwili uważnie mu się przyjrzeć. - Już nie jesteś prawiczkiem? - niemal jęknął. 
- Nie - wypiął klatę. 
- Rozprawiczyły cię bliźniaczki? - nadal nie mógł uwierzyć. 
- Tak ... fajnie było - zaśmiał się krótko. - A jak było z Maybellem i Jonathanem?
- Też dobrze - na jego policzkach wykwitł ledwo widoczny rumieniec, po czym odchrząknął. - Nie było za ciekawie... Jonathan spał jak zabity...
- A Maybell? - spytał z kpiącym uśmieszkiem James, wiedział, że trafił w słaby punkt przyjaciela. 
- Eee... eee... eee... eee... eee...eee...eee...eee
- No?
- Eee, nic - uśmiechnął się zakłopotany i podrapał z tyłu głowy.
- Dziwne, że nie obudziliście Jona - bąknął od niechcenia James czekając na reakcję. 
- Skąd wiesz, że robiliśmy to w namiocie?! - wyskoczył przed niego z przerażoną miną. 
- Powiedziałeś - zmrużył oczy, w końcu czul się niczym wszechwiedzący Bóg. - Jak było?
- Jezuu, on jest lepszy od wszystkich dziewczyn z jakimi byłem - westchnął głęboko. - On jest taki... gibki i doświadczony - na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Czyli też miałeś udaną noc, he-he-he 
- Przybij! - przybili sobie z żółwika i podążyli dalej. 

 ♥♥♥

- Dlaczego tak długo?! - ryknęła na zadowolonych z siebie tancerzy Barbie, gdy ci wrócili od Victora. 
- Tak jakoś wyszło.
- Dobrze się bawiliśmy po drodze... w przydrożnych krzakach - zaśmiał się głośno James. 
- Aha - burknął wkurzony Maybell, zgromił tancerza wzrokiem mówiącym: "Wejdź mi w drogę, to cię zmiażdżę i opluję" i poszedł w stronę drzew. Zniknął za pierwszymi drzewami.
Tancerze patrzyli jeszcze w miejsce, w którym przed chwilą stał ich towarzysz, ale z oslupienia wyrwał ich zniecierpliwiony już Jonathan:
- Zaczynamy w końcu?
- Oke

  ♥♥♥

Impreza trwała już długo, zaczynało się powoli ściemniać. Wszyscy bawili się dobrze, oprócz dwóch osób, które połączyło coś więcej niż wspólna praca. Taylor większość imprezy w plenerze przesiedział pijąc bimber i rozmyślając o swoim najnowszym kochanku. Gdy wszyscy tańczyli i nikt nie zwracał na niego uwagi, wstał i ruszył w kierunku drzew, za którymi zniknął "ten jedyny". Wstąpił między pierwsze drzewa i skierował się na polankę, na której mieli treningi. Na samym końcu polany, na starym konarze drzewa leżał Maybell. W uszach miał słuchawki, oczy miał zamknięte. 
- Idealnie - uśmiechnął się do siebie i potarł szatańsko dłońmi.


 ___________________________
*ochroniarz zakochany w George'u 

środa, 20 lipca 2011

Rozdzial XVII

Uwaga! Rozdział  zawiera sceny, które mogą niszczyć dzieciństwo, przeznaczone dla pełnoletnich xD


-Ups! – wyrwało się Ukraińcowi.
Maybell nadal leżał na ziemi, tyle że był już mniej nieżywy. Teraz jęczał i wił się z bólu. Najpierw przerażony, a chwilę później zabójczy wzrok tancerzy, został na niego skierowany.
- Bardzo mi przykro, drogie Prosiaczki, ale jazda od nowa - z uśmiechem powiedział ukraiński kat .
- Maybell cioto, kurwa, dojadę cię dzisiaj w nocy - wrzeszczał rozwścieczony Taylor
- Kiedy tylko chcesz, Złociutki - odpowiedział dziwnie rozmarzony Maybell. Odpowiedź wstrząsnęła wszystkich, nikt się jej nie spodziewał. Uważano, że Maybell jest hetero prawiczkiem - chociaż niektórzy podejrzewali, że jednak przespał się ze Stacy, ale to tylko cieciowa, więc można powiedzieć, że się to nie liczy. Poza tym nikt tak naprawdę nie wiedział, czy jest dziewczyną … Po ostatniej aferze z Jamesem nie miała najlepszej opinii w agencji. Barbie troszeczkę jej współczuła, lecz wciąż pamiętała, jak dziewczyna zamknęła ją w łazience. Trzeba tylko dziękować Bogu, że nie zrobiła jej tego, co Jamesowi. Chociaż kto ją tam wie, pewnie nie miała wystarczająco czasu.

Prosiaczki wróciły do robienia pompek. Łaskawy Victor nie kazał robić im jednak od nowa. Zaledwie po 20 minutach pompek i 30 minutach przysiadów byli już wolni.
- Idźcie się spakować. Macie na to 15 minut.
- Tylko tyle?! – równocześnie powiedziały bliźniaczki, Victor spojrzał na nie dziwnym wzrokiem.
- 5 minut – powiedział z uśmiechem - radzę się śpieszyć, blondyneczki.
Po czasie wyznaczonym przez tyrana, wszyscy tancerze stali spakowani, w szeregu. Victor przeszedł przed nimi, prężąc tors, nagle zatrzymał się przed jedną z bliźniaczek. Prawie jej nie poznał, gdyż miała upięte włosy w kitkę, szpileczki zastąpiła butami sportowymi, również pojawiły się spodnie, zamiast kusej spódniczki mini. Dodatkowo, co stanowiło ogromne zdziwienie, na jej ciele, pojawiła się bluzka, uwaga! Bluzka bez dekoltu. Było to zdziwienie nie tylko dla Ukraińca, ale również kadra nie mogła jej poznać.
- Nieźle Barbie – skomentował z uznaniem Victor.
- Dzięki, sir – odpowiedziała ze słodkim uśmiechem. Oczywiste dla wszystkich było to, że chciała się podlizać szefowi.
- Ruszamy ferajna! - powiedział donośnie i wyszedł, a za nim podążyła reszta. Przed agencją stał już zaparkowany bus, trochę zdezelowany, o całkiem ładnej barwie - turkus połaczonym z rdzawym . Jechali jakieś 40 minut, jak nie dłużej. W końcu zatrzymali się na jakimś zadupiu, tak zwanym obozowisku.

♦♦♦

W odległej części Ameryki, Nathalie nadal figluje z Jonathanem Davisem. Oboje są sobą zachwyceni. On mówi, że jest zdecydowanie lepsza od jego żony, a ona jest zdania, że on przebija wszystkich jej tancerzy razem wziętych. Sączą szampana,w stroju dzikuski i Tarzana - byly to jej ulubione stroje, gdyż od dziecinstwa jej fetyszem byla bajka ''Tarzan'' .

♦♦♦

- Przydzielę wam teraz namioty, w każdym po trzy osoby - powiedział z poważnym tonem głosu Victor.
- Namiot pierwszy: Elizabeth, Barbie i James
- A ja?! – krzyknął urażony Taylor.
Victor na niego spojrzał jak na niechcianego insekta. Brunet zrozumiał, że głupio postąpił odzywając się.
- Znaj moją łaskę, tylko 100 karnych pompek.
Chłopak mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i bez sprzeciwu zaczął karę.
- Namiot drugi – kontynuował Ukrainiec – Jonathan, Maybell i Taylor.
Rozdzielał jeszcze przez chwilę. Gdy wszystkich wymienił, kazał iść spać, gdyż rano pobudka. Oczy Maybella rozświetlily się w tej sekundzie, niczym wszystkie lampy w Ikei jednocześnie.
- Wybieramy się na biegi jutro rano– powiedział z wyraźnie rozmarzonym uśmiechem ukrainiec.
Tancerze jęknęli i posłusznie udali się do namiotów. Nie panował wśród nich zbyt optymistyczny nastrój. Po pierwsze nikt nie zdążył pomyśleć o zabraniu alkoholu, albo chociaż jakichś rozweselających proszków od Jacksona. A po drugie, wszyscy byli wycieńczeni fizycznie i psychicznie.
W pierwszym namiocie , bliźniaczki położyły się na klacie całkiem przystojnego Jamesa.
- Ale Ty grzejesz, matko – powiedziała do chłopaka Barbie, a jej siostra to potwierdziła. Już po chwili miały w namiocie około 35 stopni.
- Pograjmy w szczerość, ja zacznę! James jesteś prawiczkiem? - powiedziała Barbie
- Tylko nikomu nie mówcie! ... jestem - powiedzial zdołowany
- Hhaahahhahahahaha....- obie blizniaczki zanosiły sie ze śmiechu
- To krepujące dla mnie... nie mialem okazji.
- Możemy coś na to zaradzić, Kotku... - mruknęła Barbie.
Popatrzyła mu w oczy- chłopak się troche zaczerwienił. Powoli zaczęła mu wsuwać dłoń pod koszulkę, miziała jego klatę, delikatnie drapała. Przysunęła się do niego i chciała go pocałować, jednak ten był szybszy i po chwili tonęli w gorącym pocałunku. Jego ręcę również znalazły się pod jej koszulką. Delikatnie masował jej piersi przez stanik. Barbie zdjęła mu koszulkę i zaczęła obsypywać pocałunkami jego tors. W tym czasie on starał się zdjąć jej stanik. Gdy gra wstępna trwała w najlepsze, Elizabeth czuła się pominięta, cicho zakaszlała - nie zwrócili na nią uwagi, więc kaszlnęła głośniej. James spojrzał sie na nią nieprzytomnym wzrokiem. Po chwili również się nią zajął. Obie siostry go całowały, a on je rozbierał. Juz po chwili były nagie. Po jeszcze paru gorących pocałunkach, dziewczęta odwróciły się i wypieły swoje jędrne, sekosowne pośladki w stronę chłopaka. Ten odważył się dać klapsa Elizabeth, a chwilę później Barbie. Dziewczyny zachęcająco jeknęły. W jako pierwszą wszedł w Barbie, na początku zaczął bardzo delikatnie, a później coraz mocniej. Drapał ją po plecach. Gdy dziewczyna była bliska szczytowania, chłopak wyjął z niej swój 'sprzęt'. Podszedł do Elizabeth, przelotnie ją pocałował, położył sie, a ta na niego usiadła. Bawił się jej piersiami i patrzył na jej zgrabne ciało. Dziewczyna już po chwili jęczała z zadowoleniem. Gdy doszła i położyła się na materacu. Chłopak wrócił do Barbie. Zaczął ostro, dziewczyna jękła z bólu, ale już po chwili było jej świetnie. On też czuł, że już powoli zbliża się do końca. Oboje zaczeli dyszeć, jeszcze chwila i oboje doszli jednocześnie. Padli na łóżko i zaczęli się całować.
- I co? ...- wydyszała Barbie
Jednak chlopak nadal nie mógl dojść do siebie, więc w odpowiedzi przyciagnął ją do siebie i zaczął całować po calym ciele ...
- Mrrr- mruczała - chodźmy juz spać - dodała

♦♦♦

Około 4 nad ranem wszyscy obozowicze zostali obudzeni przez przeraźliwy krzyk przypominajacy kastrowanego konia, wszyscy wyskoczyli z namiotów i znaleźli się przy źródle wrzasku -Elizabeth.
- Co się stało - zapytał Taylor, jednak skierował pytanie od jej siostry, gdyż El krzyczała przez sen.
- No, to zespół paniki nocnej. Ma tak, bo tata ją w dzieciństwie bił - powiedziala zawstydzona.
Nikt już o nic nie dopytywał, rozeszli się...

♦♦♦

Nastał ranek
W pierwszym namiocie tylko Eli spała - Barbie i James patrzyli na siebie. Robiło się coraz niezręczniej, gdy nagle jakieś bezwładne ciało wpadło na ich namiot. Dziewczyny wybiegły z krzykiem i ku ich zdziwieniu okazało się, że tą osobą był Victor. Kazał zwołać całą drużynę. Ledwo stojąc i czkając, oznajmił, że dzisaj biegów nie ma, pod warunkiem, że w 40 min, zbiorą satysfakcjonującą go ilość grzybów, gdyż ma straszną ochotę na zupę grzybową. Następnie pożegnał wszystkich i wpadł do swojego namiotu. Po chwili wydobyło się z niego przeraźliwe westchniecie. Vicotr udał się na kontynuację snu do namiotu...

♦♦♦


- Chodźcie!- krzyknąl Taylor
- Dla ciebie wszystko, tygrysie - odpowiedzial Maybell.
Wszyscy ruszyli biegiem- w końcu mieli tylko pól godziny i kosz pełen jadalnych, pysznych grzybków albo powolną i bolesną śmierć. Kadra dobiegla od szosy i zobaczyła tam starą babinkę sprzedającą grzyby. Ucieszeni podeszli do niej.
- 3 kilogramy, proszę - powiedzial Jonathan
- Proszę bardzo~ - wyjakała
Wszyscy odetchnęli z uglą, ale coś trzeba zrobić z pozostalymi 20 minutami.
- A wódeczki to pani nie ma? - spytała Barbie.
- A mam, mam, proszę dzieci, na zdrowie - powiedziała z lekkim uśmiechem babcia.
Tancerze zapłacili za grzyby i wódkę i ruszyli w droge powrotną. Po drodze wypili alkohol. Gdy wrócili do obozu, ukrainiec nie mógl się nadziwić ilością grzybków, ale o nic nie pytał-  był zbyt uradowany z tego, ze będzie mieć zupkę.

Po wspólnym "obiedzie" powiedzial:
- Za to, że tak ładnie nazbieraliście grzybków, mam dla was niespodziankę - na jego twarzy pojawił się uroczy ( przerażający tancerzy) uśmiech.

piątek, 15 lipca 2011

Rozdział XVI

Marian dostał bilety od kolegi na ten sam koncert. Właściwie nie lubił tego typu muzyki, ale co można robić w weekend? Obecnie grał jakiś zespół z Polski, miał zabawną nazwę - Dzikie Konie, czy jakoś tak. Chłopak delikatnie kołysząc się w rytm muzyki, szukał jakiejś bratniej duszy. Nagle zauważył jakąś śliczną dziewczynę. Była ładnie ubrana, na jej twarzy było widać znudzenie. Obejrzała się, ich spojrzenia się spotkały. Poczuł motylki w brzuchu.
- Tak, zdecydowanie się zakochałem. Ostra dziunia, ale bym brał - zamyślił się.
Zaczęto zapowiadać występ KoЯna. Znudzona dziewczyna nagle zaczęła klaskać i podskakiwać.
- NATHALIE! - przebiegło mu przez myśl.

♪♪♪

Nathalie nieco się nudziła słuchając supportu. Mimo świetnej nazwy, zupełnie jej nie usatysfakcjonowali. Podczas gdy oczekiwała ukochanego zespołu, rozmyślała o Prosiaczkach. 
- Ciekawe, czy Victor już zamęczył ich na śmierć? - pomyślała. 

Niedaleko niej stał jakiś zboczeniec. Ciągle się na nią gapił i coś do siebie mówił. Gdy się odwróciła, wypiął klatę i uśmiechnął się. Był obleśny, aż dziewczyna się skrzywiła. Przez myśl przebiegło jej, że skądś go zna. Jednak zaczęto zapowiadać KoЯna, toteż Nathalie zakończyła rozmyślenia. 
♪♪♪

Po koncercie bardzo chciała spotkać się z muzykami. Szczęśliwie okazało się, że ochroniarz to ich stały klient (zakochany po uszy w George'u). Bez problemu została wpuszczona. Bardzo miło jej się rozmawiało, szczególnie z wokalistą. Pod koniec spytał się:
- Mała, idziesz z nami do hotelu? - mówiąc to, oczy mu się dziko zaczęły błyszczeć.
Nathalie zawahała się. 
- Raz się żyje - pomyślała
- JASNE! - prawie krzyknęła z entuzjazmem i klasnęła w ręce. 

 ♪♪♪

Po koncercie Marian nie mógł nigdzie znaleźć Nathalie. Bardzo się tym przejął, więc postanowił zapić swoje smutki, a przy okazji poznać jakąś dziewczynę. Niestety zapomniał, że jest brzydki i niezbyt bogaty. Gdy odniósł dwie klęski jednego dnia,zdecydował się iść do hotelu i tam spić się do końca. Zataczając się, doszedł do hotelu. Przypomniało mu się, że ma pokój obok jakichś muzyków. 
- Może jakaś obłąkana groupies wpadnie do mojego pokoju..? - rozmarzył się.
Gdy zobaczył pod pokojem Nathalie, od razu się napalił. Pewnym siebie, lekko chwiejnym krokiem podszedł do niej. Wypiął mięśnie (których nie miał), wciągnął brzuch (który miał... i to jaki!), zalotnie się uśmiechnął. 
- Co tam, Mała? - powiedział obniżając głos do seksownego basu. 
- Mała to jest twoja pała, ja jestem...- nagle przerwała, a po chwili wyrwało jej się. - FU! Marian!
- Wiedziałem, że mnie pamiętasz! W końcu tak za mną szalałaś w podstawówce. - 
Nathalie spojrzała na niego niezrozumiałym wzrokiem. Ten kontynuował:
- Chcesz przeżyć niesamowitą noc? 
Gdy to mówił, nadszedł Jonathan (wokalista). Dziewczyna rzuciła mu się na szyję. Wchodząc do pokoju, pokazała "fuck'a" zawiedzionemu Marianowi. Chłopak postał jeszcze chwilę pod drzwiami. Usłyszał nagle krzyk:
- Jon, cudownie kręcisz! Zostań moim prosiaczkiem!

♪♪♪

Tymczasem w agencji:

- Tysiąc czterysta osiem, tysiąc czterysta dziewięć. 
James jęknął ze zmęczenia. 
- Cisza! Bo dołożę jeszcze tysiąc!
- Jebane pompki - mruknęła El do siostry. 
Victor już chciał dołożyć więcej, ale nagle "nieżywy" Maybell padł na ziemię.
- Ups - wyrwało się Ukraińcowi. 

poniedziałek, 11 lipca 2011

Rozdział XV

Następnego dnia, po śniadaniu panowała bardzo napięta atmosfera. Było to spowodowane przyjazdem czarnego pana, ukraińskiego mafiozy, strasznego, wielkiego, jakże przystojnego Wiktora, bądź jak bliźniaczki lubiły go nazywać - Sami wiecie kogo. Nie cieszył się on zbyt dobrą opinią. Uwielbiał się znęcać, szczególnie nad jednym z Kinderków - sługusów agencji.
- Zaraz wejdzie - Barbie obgryzała z nerwów swoje pokaźnej długości paznokcie, koloru różowego. Wiedziała, że zaraz będzie musiała się ich pozbyć. Działały na Wiktora jak płachta na byka. Dziewczyna zawsze tłumaczyła to sobie tym, że on po prostu ich zazdrości. Miał obleśne paznokcie, zielone, zagrzybione i postrzępione. Jednak i tak uważała, że to takie niesprawiedliwe, mógłby sam o siebie zadbać, a nie znęcać się nad dziewczętami. Barbie planowała już nawet iść z tą sprawą do "Sędzi Anny Marii Wesołowskiej", nawet napisała zgłoszenie, w którym podała że: ''Pozwany świadomie, bez upojenia alkoholowego, zażywania środków odurzających, bądź wdychania benzyny, z premedytacja próbuje niszczyć to co doskonale''. Niestety powstrzymała się przed wysłaniem, gdyż bała się że będzie miała karne pompeczki.
- Wiem, boję się - przyłączył się do obgryzania paznokci, James. To była jego druga trauma w miesiącu, dla jego psychiki to mogło być za dużo. Do tego Wiktor go nie znosił, od czasu gdy przyłapał go w łóżku z Barbie.
Wiktor również nie lubił Elizabeth, ponieważ kiedyś zobaczył jak się mizdrzy z Maybellem. 
- Patrzcie na Kinderka! Zaraz ze strachu narobi w gacie - zaczął się śmiać Taylor
- Z takimi żartami to możesz zrobić błyskotliwa karierę w Familiadzie, bucu - dzielnie odpyskował maluch.
- Przynajmniej... - tu przerwał, gdyż drzwi się poruszyły, ktoś pociągnął za klamkę. Tancerze zamarli w bezruchu, próbowali wyglądać na odprężonych, jednak w ich oczach było widać strach. Dziwny zapach unosił się w powietrzu, wszyscy z oburzeniem popatrzyli na George. Barbie zrobiło się nawet żal siostry, w końcu ona musiała nagrać z nim film porno. Przemyślenia Barbie zakończyły się, gdy w końcu do pokoju wmaszerował ten którego imienia wymawiać nie można. Potężny Wiktor.
- Jestem - powiedział rozluźniony, ze swoim przerażającym ukraińskim akcentem.
- Witamy - chóralnie powiedziała kadra, plus Kinderki
- Na wstępie powiem, oddajcie alkohol, dragi, prezerwatywy. Chociaż prezerwatyw nie, bo bliźniaczki zajdą w ciążę - powiedział wrednie i się zaśmiał. Barbie już miała ciętą ripostę na języku, ale nadal bolały ją ręce po  ostatniej karze, toteż przemilczała i uroczo się uśmiechnęła. 
- I co tam jeszcze... no chyba wszystko wymieniłem - myślał na głos. Podczas gdy tancerze stali na baczność. Jednak El nie wytrzymała i oczywiście musiała się głupio wydrzeć.
- Co ty sobie kurwa myślisz, że kim jesteś?! Jakimś jebanym adminem na demotach, że tak się panoszysz?!
- Zamknij się - powiedziała stanowczo jej siostra.
- Nie, bo taka prawda. Zachowuje się jak by miał 80 level w Metinie! Nikt nie będzie mi rozkazywał - ciągnęła. Spojrzała na Wiktora, jego twarz zaczęła przybierać dziwne kolory, najpierw prosiaczkowy, później czerwony, a  następnie bordowy.
- Tak myslisz?! To się mylisz pusty pasztecie! Mam 95 level! I co łyso ci blondi? - przerwał na chwile i już spokojniej dokończył - Zamknij ryjek. Żebym już pani więcej nie słyszał, zrozumiano?
Elizabeth jednak zamiast przytaknąć, czy zrobić cokolwiek odpowiedniego do sytuacji, to zrobiła obrażoną minę.
- 100 pompek na kamieniach!!! - Wrzasnął tak że cały budynek zadrżał. Oszołomiona Eli już nie odezwała się więcej tego wieczoru.
♦♦♦

Następnego ranka, już o 6 wpadał do pokoju tancerzy i oznajmiał że za 10 minut zbiórka. Nikomu to nie pasowało, ale żadna osoba się nie zbuntowała. Wszyscy pamiętali wczorajszy wybryk Elizabeth, więc woleli nie ryzykować. Stawili się na czas, a nawet 3 minuty wcześniej. Wiktor zmierzył wzrokiem ekipę i oznajmił swoim grubym, znudzonym i trochę niezadowolonym głosem
- Zabieram was dzisiaj w plener.

Rozdział XIV

Tego samego dnia wrócili do domu, na nic zdały się jęki zawodu, udawane zgony, podlizywanie się i opisywanie przepięknych aspektów przyrodniczych i pogodowych okolicy. Nathalie ignorowała swoją kadrę sprawnie, aż ci dali spokój. Całą drogę szefowa słuchała muzyki, nie zwracając uwagi na to, co robią jej pracownicy, z czego ci byli bardzo zadowoleni. W sumie to, najciekawszą rzeczą jaką robili w samolocie agencji,było spuszczanie różnych rzeczy w toalecie, które ich zdaniem spadaly na ziemię i mogły zabić.
Przed wieczorem limuzyna Comforty stanęła pod dużym budynkiem. Wypłynęli z niej wszyscy tancerzy z szeroko uśmiechniętą Nathalie na czele. Obkręciła się dookoła własnej osi z wesołym piskiem:
- Nie ma to, jak w domu! - po czym ruszyła biegem do wejścia, wrzeszcząc po drodze: - Taylor, zanieś moje bagaże do gabinetu!
Chłopak wymamrotał coś smętnie i zaczął wyciągać wszystkie torby z dużego bagażnika lśniącego czernią pojazdu. Jak to przyszło na grzecznego chłopca, podał wszystkim walizki i plecaki uśmiechając się uprzejmie. Ostatecznie został sam z torbą swoją i szefowej. Najpierw poszedł do swojego pokoju, by odstawić swoje torby, a później ruchyć do gabinetu, by odstawić jej. Jednak jego plan idealny A, zastąpił plan B - pójście do swojego pokoju, podrywanie lasek na chacie, odstawienie toreb do gabinetu. Taak, ten plan podobał mu się bardziej. Jak postanowił, tak zrobił, tyle że to flirtowanie był tak wciągające, że zapomniał o swoim pierwotnym postanowieniu.

♪♪♪

Gdy jego partnerki z czatu musiały sobie pójść było już po 23. Szczęśliwy Taylor przeciągnął się i stwierdził podśmiadomie, że ten dzień można zaliczyć do dużej grupy tych udanych. Nieświadomy swoich niedopełnionych obowiązków, wstał i rozciagając swoje zastygłe mięśnie udał się do łazienki. Jednak niefortunnie "jebutnął" na podłogę, wydając przy tym zabawny dźwięk. Zabluźnił głośno i podciągnął się do siadu, ocierając bolącą rękę. Dalej bluźniąc odnalazł wzrokiem przedmiot, który najchętniej by zniszczył (o którą się przewrócił). Nagle jego złość wyparowała, zastąpił ją lęk. Wstał szybko i podszedł do walizek szefowej - lepiej poźno niż wcale, nie? Ruszył szybko do gabinetu Nathalie, a przed drzwiami stanął. Czego mógł oczekiwać od szefowej? Odpowiedź brzmi - wszystkiego. Podszedł do dużego kawałka drewna, który dzielił ją od szefowej, gdy miał już zapukać, zmarszczył brwi i zastygł - usłyszał dobrze mu znany dźwięk, czyli piosenkę, którą uwielbiała i miała ustawiony na dzwonek szefowa. Nagle ustał. 
- Halo? - dało się usłyszeć zza drzwi. - Tak, dzwoniłam do ciebie... Mam do ciebie prośbę, bo muszę wyjechać w bardzo ważnej sprawie, a nie mogę zostawić agencji samej... Dwa/trzy tygodnie... Tak, wiem, że za cztery tygodnie będzie Złoty Karp, ale nie mogę inaczej... Dlatego zadzwoniłam do ciebie wcześniej... Przygotowałam już rozpis ćwiczeń, ale jeśli chcesz możesz zrobić swój... Nie mam nic przeciwko... Pojutrze... Będziesz rano?... Dobrze, będę czekać... Pa pa. - skończyła rozmowę. 
Pod głową bruneta, aż się gotowało. Nathalie wyjeżdza gdzies w ważnej sprawie. Musi o tym powiedzieć pozostałym, na pewno domyślą się, o co może chodzić i z kim szefowa rozmawiała. 
Zapukał do drzwi i wszedł do gabinetu z walizką w ręce. 

♪♪♪

Biegał z pokoju do pokoju, jednak wszyscy go spławiali. Tak więc Taylor czuł się jak zbity pies i tak też wyglądał. Wrócił do swojego azylu, wziął prysznic i położył się w swoim ukochanym łóżku. Przed snem obiecał sobie zrobić na przyjaciół usprawiedliwionego focha, którego często odwalał Jonathan. Zasnął wtulony w dużą podusię w różowe groszki. 

♪♪♪

Wszyscy tańcerze siedzieli przy stole w jadalni i powoli spożywali przygotowane przez perfidne Kinderki kanapki. W ich magicznym gronie brakowało tylko Taylora. Większości tancerzy to jakoś nie przeszkadzało, ale James odczuwał brak przyjaciela dotkliwie. Gdy ten raczył się zjawić, prychnął:
- Książniczka się obudziła - w odpowiedzi  posłano mu nic nie rozumiejące spojrzenie.
- Obraził się, bo późno przyszedłeś - mruknęła do siadającego bruneta poirytowana El, miętoląc w palcach swoje znienawidzone, blond włosy . - O co chodziło ci w nocy? - dodała puszczając kosmyk.
- O nic - bąknął i zabrał się za pierwszą kanapkę.
- No nie bądź taki! - jęknął uroczo Jonathan zawieszając się na jego ramieniu.
- ... No dobra! - uśmiechnął się szeroko i szybko wszystko streścił, po czym na koniec dodał - Co o tym myślicie?
- Dzwoniła do Victora - odparła ponuro Barbie.
- A wyjeżdża na zjazd fanów zielonej, albo na koncert - dodała Elizabeth.
- Victora? - pisnął cienko James --> chłopak miał złe wspomnienia z treningów z tym zamaskowanym mężczyzną. - Trzy tygodnie z Victorem?! Mamy z nim przygotowywać się do Złotego Karpia?! - złapał się za głowę i opuścił ją mocno na stół.


- Będzie ciężko - stwierdził Maybell głośno. - Ale przetrwamy! - dodał archaicznie, ale nazbyt leniwie.

Rozdział XIII

- Serio Elizabeth się przespała z Georgiem?! - rżał jak głupi Jonathan, któremu właśnie Taylor i James opowiadali sytuacje z wczoraj. Chłopcy właśnie wchodzili do salonu.
- Coś tu gnije - powiedział Taylor, wąchając powietrze.
- AAA! Co to, kurwa?! - zaczął krzyczeć Jon, widząc na sofie "umierającą" osobę i zaczął ją dźgać palcem. - To żyje! - i pobiegł schować się za Taylora.
- Odwalcie się, nienawidzę świata - odparła i schowała się pod poduszkę. Po chwili wydobył się długi i rozpaczliwy jęk.
- Oj, Elizabeth, ludziom zdarzają się gorsze rzeczy - zaczął pocieszać ją Taylor.
- No chyba nie - wybuchł śmiechem James.
Z pod poduszki wyjrzała El. - No chyba zapomniałeś jak Cię Stacy zaczęła gwałcić!
- Mieliśmy nie poruszać tego tematu - zamachał rękoma, uronił łezkę i poszedł szukać pocieszenia u Jonathana.
Po chwili wbiegła do ulubionego miejsca tancerzy, Nathalie
- Wszędzie was szukałam! Mam genialny pomysł!
Rozległ się jęk przerażenia. "Genialne pomysły" były najczęściej nie tak genialne jak się Nathalie wydawało.
- Lecimy opalać tłuszcz do Miami! - i zaklaskała w dłonie.
Tancerze nie mogli uwierzyć, że ich szefowa wpadła na tak fajny pomysł, więc również zaklaskali w dłonie. Jedynie Elizabeth nadal rozpaczała pod poduszką. Zdziwiona Nathalie podeszła do niej, odkryła poduszkę, krzyknęła z przerażenia i ponownie zakryła jej twarz. 
- Rozkazuję Ci doprowadzić się do stanu względnej używalności.

♠♠♠

Gdy dojechali na miejsce i sprawy organizacyjne zostały powierzchownie załatwione, Prosiaczki pobiegły na zakupy. Zaopatrzyli się we wszelakie alkohole, dziewczyny pochowały to do swojej torby. Gdy wychodzili ze sklepu wpadli na Nathalie, nieszczęśliwie puknęły o siebie butelki i rozległ się charakterystyczny dźwięk. Czujna szefowa powiedziała do Elizabeth
- Otwieraj torbę! 
- Yyy... Patrz Jonathan Davis tam biegnie ze zgrają zombie! 
- GDZIE?! - w momencie osłabionej czujności szefowej, wszyscy uciekli do ośrodka.

Koło 22, po ostatniej kontroli Nathalie, wszyscy dla bezpieczeństwa wybrali się pić do lasu. Gdy wszystkim alkohol uderzył do głowy, zrobiła się chwilowa cisza, aby jej zapobiec Taylor zaczął mówić
- ale by było przejebane gdyby ten obojnak, Nathalie nas przyłapała. Ale jesteśmy tak zajebiści, że nie pijemy w pokoju, hyhy, ale ją zrobiliśmy.
Podczas gdy on to mówił, w miarę przytomna Barbie pokazywała mu mimiką, że ma się zamknąć. Niestety chłopak, który nie słyną z intelignecji, na to nie wpadł.
- Zamknij się - wyszeptała w końcu.
Chłopak kierowany wzrokiem innych, obejrzał się i zobaczył szczerzącą się Nathalie.
- Z czego się szczerzysz?
- Mam defekt twarzy, po prostu. - zamilkła, po chwili kontynuowała - byliście za cicho, wiedziałam że coś knujecie. Ale macie przejebane, wee! - zgodnie z tradycją zaklaskała w dłoni i radośnie odeszła. Zapanowała cisza. 
- Skoro ona już wie, to może wróćmy do pokoju i zapijmy się do końca? - zaproponował James.
Wszyscy się zgodzili. W końcu istniała nikła nadzieja, że wypiją taką ilość że nie dożyją do jutra. Mimo początkowych zamiarów, impreza ponownie się rozkręciła i zrobiło się zabawnie. Może nie dla Elizabeth, która niestety zasnęła.
- Zróbmy jej coś! - zarządziła ukochana siostra, Barbie.

♠♠♠

- Aaa! Co jest kurwa?! Moje włosy, moje włooooooosy - przerażona i wkurwiona jednocześnie Elizabeth stała przed lustrem. 
Zamiast jej lśniących, brązowych włosów, była blond platyna, z różowymi pasemkami. W ataku furii pobiegła pod prysznic licząc że jakoś uda jej się to zmyć, przynajmniej pasemka. Gdy się rozbierała, ujrzała na prawym żebrze tatuaż - króliczka playboya. Ponownie się ubrała i pobiegła na stołówkę, gdzie wszyscy pochłaniali śniadanie w wielkich ilościach, jak wygłodniali. To za sprawą tego, że okrutna Nathalie ciągała ich na jakieś okropnie długie spacery, po polach, lasach, plażach. Ale mniejsza o tym. 
Rozwścieczona Elizabeth stanęła przed Barbie 
- To twoja sprawa! - i wylała siostrze owsiankę na głowę. Ta oczywiście nie pozostała jej dłużna i przyłożyła siostrze z otwartej. 
- Przynajmniej wyglądasz jak człowiek! 
- Jak człowiek?! Ty to nazywasz człowiekiem?! Wyglądam jak jebany plastik! Jak... jak Ty!
- Jak możesz mnie tak obrażać?! Jestem milion razy ładniejsza od Ciebie!
El. niewiele myśląc chwyciła tartę cytrynową i rozsmarowała siostrze na twarzy.
- Bitwa na żarcie! - krzyknął uradowany Taylor. W trakcie zabawy weszła Nathalie, która przypadkowo dostała jajkiem po twarzy

♠♠♠

- Mówiłam, że to jest abstynencki tydzień! Mieliście nie pić, tak?! Poza tym mogłabym wam to już odpuścić, ale bitwa na jedzenie?! Wiecie jaką karę musimy zapłacić?! Będziecie czyścić wszystkie kible szczoteczką do zębów! Może to was czegoś nauczy - wrzeszczała wściekła szefowa
- Ale to nie tak, Nathalie to znów było UFO! - jęknął Taylor
- Taylor! Cholera, drugi raz w to nie uwierze!
- A to szkoda - mruknął pod nosem
Nathalie zmierzyła go wzrokiem zabójcy. Chłopak od razu zamilczał. 
- Jeszcze słowo, a zadzwonie do Victora!
- Błagamy nie! Bo będą karne pompki... inne takie okropne rzeczy. I będziemy musiły ściąć paznokcie!!! - zapłakały bliźniaczki. Najwyraźniej wspólna rozpacz, połączyła je po ostatniej ciężkiej kłótni. 
- Więc macie być grzeczni! A teraz marsz do namiotów, wracamy do domu.
- Ale to nie fair, mieliśmy wyjeżdżać pojutrze! - oburzył się James
Nathalie wyjęła telefon z kieszeni i udawała że dzwoni, wszyscy tancerze zerwali się i wybiegli z pokoju z dzikim okrzykiem. Chwile podyskutowali nad tym że life is brutal i poszli się spakować.