środa, 21 marca 2012

Epilog

- Gdzie jest Ethan?! - budynkiem Comforty Agency wstrząsnął potężny ryk.
- Skarbie, bo obudzisz dzieci - jęknął przerażony Michael delikatnie tuląc narzeczoną.
- Chyba Barbie i James mieli się opiekować Ethanem - mruknął Maybell.
Od narodzin sześcioraczków tancerz wyglądał jeszcze mroczniej niż kiedyś - na ciele miał wiele małych zadrapań, a oczy wiecznie podkrążone.
- Kto jej dał moje dziecko?! - ryknęła jeszcze głośniej.
- Shhh, kochanie - blondyn przycisnął ją do siebie mocniej. - Zaraz go przyniosą - spojrzał błagalnie na rozwalonych na kanapie tancerzy.
- Idziemy, George - Elizabeth czując w sercu litość zwlokła się z kanapy.
- Czemu ja? - spojrzał na nią z byka.
- Gdzieś musisz spalić te kalorie - złapała go za sadło i pomachała nim na boki.
- Ej! Idź z Maxem!
- Pewnie czyści lodówkę - prychnął Maybell.
- No widzisz? - pociągnęła go brutalnie za rękę i wyszła z pokoju bachorków Annabel i Michaela.
Minęło trochę czasu od zwycięstwa na ruinach Anilany. Kadra obeszła tego dnia wszystkie okoliczne kluby, spędziła noc w jakimś dziwnym parku i ledwo uniknęła złapania przez policję - jak i dlaczego nikt nie wie. Na szczęście zdążyli na samolot i wrócili do kraju. Tego dnia nawet Michael zapomniał o Annabel i jej zaciążeniu - oczywiście do czasu.
- Barbie masz dziecko?! - Elizabeth bez pukania wbiła do pokoju siostry.
- Annabel nas zabije - George wybuchł szczerym brechtem.
Na środku pokoju leżała masa butelek, spod łóżka wystawała blada ręka, telewizor zapuszczał cicho jakiś wiejski pop, a właścicielka pokoju spała w kącie pokoju oparta czołem o ścianę. Nigdzie nie było dziecka. Elizabeth wypięła klatę i ruszyła do bliźniaczki.
- Gdzie jest dziecko? - plasnęła ją w tył głowy delikatnie.
- Ablf, bf, fle - odpowiedź nie zadowoliła tancerki.
- Gdzie jest dziecko?
- Nathalie - wymamrotała i zasnęła dalej.
- Słyszałeś? - uśmiechnęła się do George'a. - Idziemy.
Na odchodne zamknęli drzwi. Szybko przeszli korytarz i zapukali do gabinetu szefowej.
- Proszę! - usłyszeli podjarany pisk.
Powoli wsunęli się do środka. Rozszerzyli w zdziwieniu otwory gębowe.
- Chcecie dziecko? :D
- Ono śpi? - podeszli do biurka.
- Dałam mu possać trochę maku. Podobno tatuś tak robił jak byłam mała... - ciągnęła by dalej, gdyby nie ryk.
- Naćpałaś dziecko?!
- Nie! Tylko uspokoiłam - kolejny raz się wyszczerzyła. - Bierzcie, bąbla - wepchnęła im dziecko. - A teraz wypad, prosiaczki.
Tancerze wypadli na korytarz zdziwieni trzymając w rękach delikatnie uśmiechnięte dziecko. Szybko ruszyli korytarzem. Wiedzieli, że Annabel na pewno już ledwo wytrzymuje. Przed ciążą nie była taka nerwowa. Jednak zanim dotarli do kolorowego pokoju fasadą znów wstrząsnął ryk, a po nim salwa kolejnych o wiele wyższych.
- Nie zdążyliśmy ...