środa, 29 czerwca 2011

Rozdział VII

- Raz, dwa, trzy.. Równo! Nie! Nie, wszystko źle. Jesteście beznadziejni - wrzeszczała Nathalie.
- Ej może z szacunkiem do Prosiaczków - powiedziała, obrażona na cały świat Elizabeth.
Szefowa już chciała ją rozerwać, ale sytuację załagodziła Barbie.
- Spokojnie... Może 5 minut przerwy?
Nathalie na to przystała, gdy wyszła, zza drzwi dobiegło jej wołanie:
- Annabel, zaparz mi zielonkę! - następnie rozległy się szybkie kroczki. Tancerze odetchnęli.
- Ale mnie usta bolą, mrowią czy coś, ale lipa. - narzekała Eli.
- Trzeba było nie robić bezdomnemu loda. - odpowiedziała jej siostra.
Riposta Barbie, rozśmieszyła Jamesa, aż chłopak dostał ataku śmiechu i skurczu kaloryfera.
- A kto siedział całą noc przy Jamesie? - odpowiedziała, ze złośliwym uśmiechem, Elizabeth. - Nie wmówisz mi że nic nie zaszło.
James przestał się śmiać. Jego niebieskie oczka, zrobiły się dwa razy większe i ledwo wydusił z siebie:
- Czy znów... znów mnie ktoś gwałcił?!
- Na mnie nie patrz... Przecież kto ostatnio wszedł ci do łózka, w nocy? - spojrzała z kpiną na siostrę.
Bliźniaczki wybuchnęły śmiechem, lecz chłopak nadal stał w bezruchu, przerażony, z wizją kolejnej utraty męskości.
Nagle gwałtownie otwierają się drzwi, wbiega szczęśliwa Nathalie, z pełnym kubeczkiem, sławnej na całą agencje - zielonki.
- Objawił mi się genialny pomysł!
- To nie wróży nic dobrego - wyszeptała El do ucha siostry.
- Weźmiemy świnki, ustawimy je z tyłu i będą chrumkać - zaklaskała z podekscytowania.
- Równie dobrze może robić to James. - dodała z sarkazmem Barbie.
Chłopak zrobił poker face'a i zmroził wzrokiem tancerkę.
- Dobry pomysł - zaśmiała się ich szefowa. Trening dobiegł ku końcowi.


- Dzisiaj gejowski wieczór. Najpierw zatańczą Georg i Maybell, później Taylor, a następnie występ gwiazdy wieczoru - Jareda! Dziś również pierwszy występ Jonathana, którego zadaniem będzie pocałować Michaela! - mówiła Nathalie. Gdy skończyła, rozległy się brawa i gwizdy. Widownia już nie mogła się doczekać. 
Pierwszy występ był świetny. Ulubieńcy szefowej poszli na całość. Nathalie chodziła dumna i w głowie już przeliczała zyski. Taniec Taylora wypadł trochę gorzej, gdyż ten się spóźnił. Jeden z gości agencji postawił mu drinki i flirtował. Gdy w końcu rozpoczął swój taniec, okazało się, że w jego skórzanych spodniach do striptizu popsuły się guziczki i nie mógł ich zdjąć, długo z nimi walczył. Na scenę wdarł się starszy pan z widowni i wybawił go z opresji. Mimo tej drobnej usterki wszyscy goście byli zachwyceni, a Taylor zdobył rekordowe napiwki.  
Nadszedł występ Jareda. Na scenę wpadł przystojny, dobrze zbudowany mężczyzna z czarną grzywką i oczami pomalowanymi a'la panda. Wrzeszczał do mikrofonu tak bardzo, że nie wytrzymała tego elektryka agencji i na moment zabrakło prądu. To bardzo ucieszyło Jonathana, który korzystając z okazji, ogłuszył i zamknął Michaela w kiblu. 
- Taak, tylko ja będę gwiazdą - pomyślał Jon. - Jestem genialny, taki dobry pomysł.. - duma go rozpierała. 
Na występie dał z siebie wszystko. Był słodkim, małym chłopcem, który złapał za serca wszystkich i dostał dwa razy większe napiwki niż jego przyjaciel - Taylor. Widownia była zachwycona, więc poproszono go o bis. 


Po tej długie nocy, pełnej sukcesów, wszyscy byli bardzo zmęczeni. Udali się szybko do swoich pokoi. Jedynie wciąż zadowolony z siebie Jonathan nie mógł zasnąć z podekscytowania. Wyszedł przed agencję, gdzie nagle na motorze podjechała jakaś osoba. Efektownie zahamowała tuż przed Jonem. Powoli zdjęła kask, zarzuciła włosami i uśmiechnęła się zadziornie.
Chłopak poczuł dziwne uczucie w brzuchu. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Stało się dla niego jasne, że zakochał się od pierwszego wejrzenia. 

wtorek, 28 czerwca 2011

Rozdział VI

Ciągle lekko nachylona nad ciałem Jamesa, przestała ciągnąć swój monolog. Kinderka śmiała się jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu przestała. Usłyszała chrząknięcie i pukanie do drzwi. W odpowiedzi warknęła coś, co przypominało: "Zapraszam". Do środka wsunął się chuderlawy blondynek przypominający marną wersję Michaela.
- A ty to kto? - mruknęła spoglądając na niego uważnie.
- Adalbert* - uśmiechnął się wyszydzająco. - A ty czego tu szukasz?
- Pilnuję kolegi - prychnęła.
- Boisz się, że ci ucieknie? - zmarszczył pytająco brwi.
- Nie, rób to, po co przyszedłeś i won - warknęła mrużąc brwi (a chciała być dzisiaj miła)
- Jak będę chciał - zachichotał niziołek i położył na stoliku nocnym tacę ze śniadaniem. - Jak się obudzi, możesz go nakarmić. - dodał powstrzymując nagły atak chichotu.
- Ryj fiolecie! Spierdalaj! - wrzasnęła na niego.
- Już dobrze - otworzył w zdziwieniu szerzej oczy. - Nie denerwuj się tak księżniczko - zarechotał i już miał wyjść, gdy poczuł na ramieniu mocny uścisk. - O co ci chodzi?! - prawie krzyknął zdezorientowany --> tego się nie spodziewał.
- O nic, fiolecie... zasłużyłeś na karę za nieposluszeństwo - jej oczy zabłysnęły dziko, a usta wykrzywiły się w szyderczy uśmieszku. Chłopak spiął się i wyrwał spod uścisku uciekając.- I tak cię dorwę! - rozpoczął się pościg.

♦♦♦

Chłopak obudził się i poczuł tępy ból głowy. Dotknął ręką czoła i skrzywił się lekko. Musiał sobie nieźle pofolgować na tej całej imprezce u Michaela - nie ma co, chłopak się otworzył. Przekręcił się z głuchym jęknięciem na drugi bok i zauważył na szafce jedzenie. Uśmiechnął się szeroko i podciągnął się do pozycji siedzącej. Zabrał tacę i rozpoczął swoje śniadanie. Gdy skończył pomiział się czule po brzuchu przez kołdrę i odłożył naczynia z powrotem na stolik. Spojrzał na zegarek - niedziela,11:32. Niedziela ?! Przecież impreza u Micheala była w piątek... 
~ To nie jest możliwe! To jakieś chore, mam urojenia! Jaka pierdolona niedziela?! Wait, pomyślmy sobie... w piątek wieczorem byłem u Michaela na porno-imprezie. Było nudno, ale Eli wzniosła toaścik, potem drugi, trzeci, czwarty i tak dalej. Jakoś po jedenastek wyszedłem... tak, to było po tych pornosach. Dlaczego dopiero teraz je zobaczyłem? Pogadam z Taylorem... Uach, znowu bym sobie obejrzał, heh. Jak sobie poszedłem i już miałem sobie drzwi otworzyć, to zobaczyłem Barbie... nom. Jak tak sobie na nią popatrzyłem, to przypomniałem sobie tą brunetę z pornosa... nawet podobne ~ na jego buzi pojawił się uśmieszek~ Wbiłem do pokoju i wysłałem jej jakiegoś esa, żeby przyszła to ją wymasuję... jej, ale się na ten film napaliłem... Odpisała, że z wielką chęcią, ale że jeszcze weźmie prysznic... oke, spytałem, czy jej nie pomóc, ale się nie zgodziła - szkoda. Czekałem sobie i wtedy wbiła ta miła cieciowa z takim dzikim uśmieszkiem. Chciałem spytać, czego tu chce, ale się na mnie rzuciła... RZUCIŁA! Jezuu... byłem molestowany ... i to przez nią! A ja jej, głupi i przystojny, ufałem... ~jego kaloryfer skurczył się w pierwszym ataku szlochu~ A ona mnie macała... bleee... moje biedne ciałko... nic mi chyba nie zrobiła... ~spojrzał  pod kołdrę~Boże, co to jest?! Puszek? Boże, to jakaś psychopatka... ale kiedy mi to założyła? Najpierw mnie obśliniła, a potem coś dała! Tak dała mi coś dużo czegoś... potem spadałem! Wtedy mi coś zrobiła... ZGWAŁCIŁA MNIE CHOLERA! Jak ja ludziom spojrzę w oczy? Zgwałcony, zbrukany, słaby ~rozpłakał się na dobre~ Mamo, dlaczego nie chciałem zostać lekarzem? Dlaczego cię nie słuchałem? Jestem zły, Nathalie nie będzie chciała takiego tancerza jak ja... wyląduję pod mostem, albo w krzakach przy latarni. Zostanę zwykła męską dziwką i będę dawał dupy ... Nie, ja nigdy nie chciałem jej dawać, ale ... to będzie konieczne. Przejdę przez to z podniesioną głową. ~ pociągnął głośno nosem i zwinął się w pozycję embrionalną. ~Co mam robić? 
Jego przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi - skulił się jeszcze bardziej. Ktoś podszedł do jego łóżka i usiadł na nim. 
-James? - spytał ktoś i dotknął go delikatnie przed kołdrę. - Jak widzę już się obudziłeś - ktoś westchnął i wstał. - Nie możesz tak leżeć i użalać się nad sobą, prosiaczku. A nawet jeśli byś chciał, to ci nie dam - sprawnym ruchem ściągnęła z niego kołdrę, ukazując skulonego chłopaka. - James - jęknęła cicho. - Nie możesz się tak załamywać - znowu obok niego usiadła. - Stacy zawsze była psycho i na ciebie leciała, wcześniej czy później rzuciłaby się na ciebie i zgwałciła w jakimś zaułku... ciesz się, że zwołałam zebranie i pofatygowałam się, żeby was wszystkich ściągnąć. - dotknęła jego ramienia i pociagnęła go za nie delikatnie, by odwrócił się w jej stronę. - Gdyby nie ja byłoby o wiele gorzej - uśmiechnęła się do niego szeroko. 
- Jezuu - mruknął cicho nic nie rozumiejąc.
- Mów mi Nathalie, ale swoją drogą przyszłam ci powiedzieć, że o 16 masz trening, gdyż całą sobotę spałeś i ominął cię trening. Ja już ci nie przeszkadzam, ale ostrzegam, jeśli nie przyjdziesz, będzie jeszcze gorzej - posłała mu chłodne spojrzenie, wstała i podeszła do drzwi.   
~Ona ma w dupie, że cierpię... to chyba nawet lepiej~ położył się na plecach i zagapił w interesująco biały sufit. ~Ej... ta psycho cholera już tu raczej nie pracuje, nie?

______________
*Adalbert to inaczej Wojciech :D 

niedziela, 26 czerwca 2011

Rozdział V

- A to kurwa ! Suka jebana ... - krzyczała rozwścieczona Barbie. Wszyscy, którzy pozostali przy nieprzytomnym Jamesie, parzyli na nią ze zdziwieniem. Nawet sama Nathalie, która właśnie weszła ponownie do pokoju, postanowiła pomóc uspokoić się tancercę, więc odłożyła swoją zieloną herbatkę! Choć nigdy tego nie robiła. Jedynie Michael, miał to wszystko gdzieś. Było to spowodowane, lekkim podnieceniem, po oglądanych wcześniej filmach pornograficznych. Obecnie mając sprośne myśli, delikatnie ocierał się o Annabel, powiedział:
- Kurde, dajcie sobie spokój, chłopak sie niedługo obudzi i wszystko będzie okej.
- Pierdol się - odpowiedziala nadal zła Barbie.
- Spoko. Annabel bedziesz mi do tego potrzebna - spojrzał znacząco na barmankę, po czym gwałtownie ją szarpnął i opuścili razem pomieszczenie.
- Wszytko bedzie dobrze - Nathalie pocieszała tancerkę. Co tą zadziwiło, gdyż zawsze uznawała swoją szefową za zimną i oschłą kobietę, bez serca.
- Wiem, że nie powinnam się zamartwiac. To nie moja wina, ale jednak czuję się w jakiś sposób odpowiedzialna za to co się stało. W końcu ten pasztet łamany, pokemon, niedorozwój, był zazdrosny o mnie... Właściwie nie dziwi mnie to, gdyż z Elizabeth, jesteśmy najsłodszymi, najlepszymi i w ogóle najśliczniejszymi bliźniaczkami na świecie.
 - Nie zapomnij dodać, że jeszcze najskromniejszymi - przerwała jej Nathalie. 
Wychodząc, zostawiła Barbie sam na sam z Jamesem. Przez myśl przeleciało jej że to nie najlepszy pomysł i zawahała się, trzymając rękę na klamce.
- Nic się nie martw. Wolę jego brata - Brada. - powiedziała Barbie ni stąd, ni zowąd, zupełnie jakby czytała w myślach szefowej. Ta potrząsnęła głową i wyszła. 
Bliźniaczka, pochyliła się nad ciałem Jamesa i postanowiła się zwierzyc
- Wiesz ... - zaczęła Barbie, pochylając lekko nad nieprzytomnym, rozneglirzowanym chłopakiem, ktory miał na sobie, jedynie rożowe, prześwitujące stringi z puszkiem okrywającym jedynie małych rozmiarów genitalia
- Jak już jesteśmy tu sami to możemy szczerze porozmawiać. Nigdy ci o tym nie mówiłam, ale strasznie podoba mi się twój brat Brad. Jest bardzo męski. Ten jego kaloryferek i to wcięcie, niebiesko-zielone oczka, ciemna karnacja. To wszystko przyprawia mnie o dreszcze. Jestem całkiem pewna, że gdybym była płci męskiej, stawałby mi zawsze na jego widok - zaśmiała się Barbie.
- Może by dołączył do naszej agencij? Co ty na to? Wiedziałam, że poprzesz mój pomysł - prowadziła monolog. 
- Właściwie jesteś świetnym rozmówcą, kiedy milczysz. 
- Opowiem Ci coś. Ja i Maybell mieliśmy kiedyś romans, bardzo krótko, ale zawsze. To było gdy mieszkaliśmy w Los Angeles. Kiedyś, gdy weszłam do mieszkania, moja siostra Eli, tarzała się po podłodze razem z nim. Ona była w stroju małpki, a on jako Tarzan. To właściwie był nasz koniec. Teraz wydaje mi się to strasznie śmieszne, ale wtedy się na nią obraziłam - uśmiechnęła się do swoich wspomnień. W tej ciszy, usłyszała nagle śmiech za ścianą, poznała że był to jeden z Kinderków, sługusów agencji. Nikt nic o nich nie wiedział. To takie niedoroby społeczne, które odwalają czarną robotę. Zignorowała jego śmiech, a przez jej myśl przeleciało, że podsłuchiwacz jest gejem i będzie chciał poderwać Jamesa.

Rozdział IV

"Gdzie jest James i Barbie?" ~ wszyscy popatrzyli po sobie zdziwieni. Nie było ich już jakoś od godziny, każdemu do trochę przegrzanej już główki napłynęły różne pomysły na to, co mogło stać się z parą. Jak można się domyślić, ostatecznie stwierdzono, że dobrze się razem bawią i zignorowali brak tancerzy, jednak dwie osoby poczuły się urażone - Elizabeth i Taylor. Masywny brunet, gdyż James poszedł bawić się bez niego, a Elizabeth, że siostra zostawiła ją bez słowa... Opuścili pokój. Szatynka powędrowała do swojego pokoju, a Taylor na ostry podryw- w końcu nie mógł być gorszy od przyjaciela. Impreza szła ku końcowi - Jon grający wcześniej w "kto więcej wypije i się nie porzyga" stracił konkurentów (El poszła sobie, a George zasnął) i wyszedł, Maybellowi się znudziło towarzystwo i podążył do baru, a Michaelowi bardzo spodobały się filmy, które leżały sobie spokojnie obok telewizora i czekały na jego uwagę. Tak więc w pokoju został tylko nachlany George, który został wywalony za drzwi i już tam został. Zadowolony blondyn włączył film i zasiadł w swoim ulubionym fotelu z uroczym rumieńcem, zaszklonymi oczami i drapieżnym uśmieszkiem.
†††
Nathalie siedziała przy swoim ukochanym biurku i sączyła powoli zieloną herbatę. Wszystko było dobrze, dzisiaj wszyscy jej pracownicy sprawowali się świetnie, pomogła Michaelowi, obyło się bez żadnej kłótni, wszystko było na swoim miejscu. Zmarszczyła brwi, cisza przed burzą... coś musi się stać. Ta agencja nie jest normalna, tutaj nigdy nie ma sielanki, zawsze coś się dzieje. Z większą uwagą zaczęła śledzić pomieszczenia pokazane na ekranach, które miała przed sobą - tak, w Comforty Agency był monitoring. Na razie nic się nie działo... nie, skończyła jej się herbata. Chciała wstać, by zrobić sobie nową, ale zobaczyła na kadrze wskazującym bar, jak mocno nawalony Maybell przedostaje się do baru i siada przy nim.

Wszystko na razie jest dobrze, na razie. Tak, Nathalie zaciska pięści - zaraz coś się stanie - tak, Annabel zawsze musi coś spieprzyć. Stłukła kieliszki! To nie jest najgorsze - na czoło szefowej wstępuje pulsująca złowrogo żyłka - poraniła Maybella. Teraz chłopak patrzy z wyrzutem na roztrzepaną brunetkę. Nathalie wychodzi szybko z pokoju i kieruje się w stronę baru.

- Co ty zrobiłaś, do jasnej cholery! - wrzeszczała na zdezorientowaną barmankę i przyglądała ranki na ręce chłopaka. - Nie będzie mógł tańczyć, póki ślady nie zejdą! - tak, tancerze nie mogą mieć żadnej skazy. 
- No, ale to nie moja wina! - pisnęła.
- A czyja? - zerknęła na nią chłodno. - Od jutra przez cały miesiąc będziesz sprzątać, twoim pierwszym zadaniem będzie umycie wszystkich okien w agencji - odpowiedzią na mordercze zadanie szefowej był jęk zawodu.
Annabel już widziała myte przez nią okna - była ich chyba setka, a może i więcej? Swoją drogą było ich strasznie dużo, co tylko pogarszało sytuację barmanki.
- Nawet te wysoko? - spytała niepewnie.
- Tak - odwróciła się do brunetki tyłem - wszystkie, od wewnątrz i z zewnątrz - powstrzymała śmiech patrząc się wesoło na Maybella. Dałaby wszystko, żeby zobaczyć minę Annabel, ale nie mogła. Gdyby to zrobiła jej reputacja tyrana padłaby szybko, jedyne na co mogla sobie pozwolić, to zerkanie w lustro, w którym się odbijali - ten obrazy był już dla niej nad wyraz komiczny. - Zwołuję zebranie, za 20 minut w głównym salonie - powiedziała głośno i odwróciła się do Annabel. - Przekaż to wszystkim - dodała i odeszła ciągnąc za sobą Maybella.
 †††
- Tylko tyle? - zmarszczyła brwi i popatrzyła na przybyłe towarzystwo, westchnęła ciężko. 
Obok niej siedział już opatrzony Maybell, dalej Elizabeth z grymasem na twarzy, przy drzwiach naprzeciw niej mocno opierał się o ścianę George, Jonathan siedział na ziemi opierając się o kanapę plecami, a Michael stał przy skamieniałej i mocno czerwonej Annabel. Tak, blondynek był podniecony po filmach i niewyżyty, a jego ofiarą była nieudolna barmanka, o której bok się ocierał. Szefowej na ten widok chciało się głośno śmiać, co uczyniła, tyle że mniej spektakularnie, po prostu cicho chichocząc. 
- Idziemy po nich - wstała i ruszyła do drzwi. 
Za nią ruszyli powoli pracownicy. Najpierw odwiedzili pokój Taylora - pusty. Potem Barbie - na pozór jej pokój też był pusty, jednak czyjąś obecność zdradzały dziwnie poruszające się drzwi do łazienki. Nathalie podeszła do nich i usłyszała przeraźliwe krzyki, przypominające odgłosy zarzynanej świni. Przekręciła klucz w drzwiach i uwolniła przerażoną tancerkę. 
- Kto cię zamknął? - spytała inteligentnie.  
- Nie wiem - zaczęła płakać.
- Dobra, idziemy dalej - odwróciła się i poszła dalej, a za nią "przeszczęśliwa" gromadka. 
Stanęli przed wrotami pokoju przesiąkniętego Jamesem --> pokoju samego Jamesa. Nathalie odetchnęła głęboko i zapukała - zero, pociągnęła za klamkę - zero. Zdenerwowała się, jeśli James myśli, że ją ot tak zbyje, to się bardzo myli. 
- Odsuwka - mruknęła i odeszła od drzwi, po czym je wyważyła. 
Zaciekawieni zerknęli do ciemnicy, jaką był pokój szatyna.Nikt nie miał ochoty tam wchodzić, a przerażającej atmosfery, oprócz zasłoniętych okien, dodawały jeszcze dziwne odgłosy stamtąd dochodzące- przyśpieszone i płytkie oddechy przemieszane z jękami bólu. Sama Nathalie nie miała ochoty tam wchodzić, no ale cóż, musiała się dowiedzieć, dlaczego szanowny pan James zignorował zebranie i się na nim nie pojawił. Wzięła głęboki haust powietrza i weszła do środka, zapaliła szybko światło i zerknęła na róg pokoju, w którym znajdowały się dwie osoby. 
- Stacy? - przychyliła lekko do tyłu głowę i spojrzała na sprzątaczkę, która z zaciętą miną obserwowała ją. - Co ty robisz? 
- A nie widać? - prychnęła wkurzona. 
No właśnie, Nathalie skupiła się na leżącym na ziemi ciele Jamesa. Odsłonięty był jego sławny kaloryfer, który pokryty był jakąś mazią... nie wnikajmy. Ogólnie tancerze nie był w dobrym stanie - w mocnym negliżu z bladą twarzyczką. 
- Co mu dałaś?
- Nic takiego.
- Stacy - westchnęła, - nie rozumiem dlaczego to zrobiłaś... wiesz, że jesteś zwolniona, nie? 
- No i dobrze - uniosła się. - Comforty Agency upadnie szybko, jest beznadzieje - stwierdziła. 
- Oke, oke... twoja opinia mnie nie interesuje, wynoś się - wskazała ręką drzwi, w których stali pozostali tancerze. - Byle szybko - dodała, na co Stacy uśmiechnęła się krzywo i ruszyła w stronę drzwi. 
- Od dzisiaj jesteśmy wrogami - powiedziała na pożegnanie i wyszła. 
†††
James leżał w łóżku, a pozostali trwali przy jego "zwłokach" w ciszy. Jedynie Annabel odważyła się odezwać:
- Naprawdę muszę sprzątać przez miesiąc?
- A chcesz dłużej, na przykład do czasu, aż Maybell będzie mógł wystąpić? - zmarszczyła brwi i mocniej zassała się na rurce, którą piła zieloną. 
- Niee- jęknęła smutno.
- Nie martw się - wymruczał jej do ucha ciągle napalony. - Ja ci pomogę... - znowu się o nią otarł.
Policzki dziewczyny pokryły się mocnym  rumieńcem, na co Nathalie zakryła usta dłonią i wybuchnęła śmiechem. Ten śmiech zdziwił i oderwał uwagę Elizabeth od bezwładnego ciała leżącego na łóżku i zakrytego szczelenie kolderką z Batmanem. 
- Hejoo, o co cho? - do pokoju wszedł raźno zadowolony z życia Taylor. 
- Ślepy jesteś? - mruknęła i poprawiła okulary Elizabeth (jedna z osób, które jeszcze nie zasnęły). 
- No nie - podrapał się po głowie. - No, szefowa się śmieje - zauważyl pierwszą rzecz, po czym drugą - i James śpi -  podszedł uśmiechnięty do łóżka. - Co mu? - odwrócił się z niezbyt inteligentną miną. 
- Stacy dała mu coś i napastowała seksualnie - opowiedziała El. 
- Powinien być już przyzwyczajony - stwierdził wzruszając ramionami i siadając na łóżku.Po chwili stwierdził - Nudno, jak tak leży... - ziewnął. 
- To idź spać ... - mruknęła Elizabeth
- Wiesz, że to dobry pomysł? Branoc - wstał i poszedł do swojego pokoju.
- Idiota - mruknęła opanowana już Nathalie i dopiła zielonkę. - Idę, trzymaj się i idź spać - zwróciła się do wysokiej dziewczyny i wyszła z pokoju gasząc światło. 

sobota, 25 czerwca 2011

Rozdział III

Wszyscy siedzieli w piwnicy - ulubionym miejscu spotkań tancerzy. Czuć było zapach kadzidełek, które musiała zapalić Stacy, kiedy sprzątała. Panował hałas. Wszyscy siedzieli w grupkach i rozmawiali. Jedyny tylko Michael właściwie był jak zawsze sam i słuchał muzyki z telefonu.
- Właściwie, dlaczego nikt mnie tu nie lubi? Powinienem coś z tym zrobić. Tylko co? - zastanawial się chłopak.
Postanowił, że wyjdzie na zewntątrz
- Może parę wdechów powietrza przesyconego zanieczyszczeniami, mi pomoże...
Wychodząc natknął się na Nathalie. Ta widząc jego ponury nastrój, zapytała:
- What's up?
- Nathalie, co mógłbym zrobić, aby reszta mnie polubiła?
- Zacznij może zachowywać się jak reszta? Zorganizuj porn party, czy coś. Może bliźniaczki Ci pomogą.


- LUDZIE IMPREZA U MICHAELA! - wbiegła do piwnicy Elizabeth.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Może doczepimy sobie kiteczki i będziemy czesać włoski - śmiał się Taylor
- Wal się idioto. Moglibyście raz być mili dla niego - odezwała się Barbie.
Po paru minutach kłótni, postanowiono że wszyscy idą na imprezę.
- Ale musimy go spić, on ma 19 lat i nigdy nie pił alkoholu!  - zaśmiał się George. 
- Odezwał się ten co pije - wyśmiał go James. 
Wybuchnęła nowa kłótnia, a także doszło do rękoczynów. Akurat do pokoju wchodził Michael, tylko przeleciał po nich wzrokiem. Stwierdził że są niezrównoważeni psychicznie i zaczął żałować że postanowił urządzić tę imprezę.


Było koło 19, gdy wszyscy zaczęli się schodzić pokoju Michaela.
- Oby tylko nic nie zepsuli... i szybko stąd wyszli. - przeleciało przez jego myśl.
Bliźniaczki były ślicznie ubrane. Faceci jak zawsze nie zabłysnęli strojem, zresztą on sam też nie był jakoś powalająco ubrany, wiec z radością wtopił się w tłum. 
Po godznie ciagle nic się nie działo.
- Tak bardzo chciałbym by sobie poszli - mówił sobie Michael w myślach.
Elizabeth, która nie mogła już patrzeć, na tą żałosną namiastkę dobrej zabawy. Postanowiła to rozruszać. Wzniosła toast i wszyscy wypili pierwszą kolejkę wódki. Chwile później była druga. Z atmosfery szybko usunęło się napięcie. Zaczęto się śmiać, tańczyć, pić coraz większe ilości alkoholu i spalać zioło. 
Koło 22 nawet Michael dobrze się czuł, był odprężony i wesoły. Taylor, James i Jonathan nie mogli sobie odpuścić takiej okazji, więc szybko włączyli film typu hard porn. Początkowo blondyn narzekał i zamykał oczy, ale szybko wkręcił się, a na jego policzki wstąpiły rumieńce. Po godzinie naprawdę świetnej zabawy, James postanowił wyjść.
- Haha, nie wytrzymał napięcia, musi sobie zwalić - zanosił się ze śmiechu Jonathan, któremu po chwili zawtórowała cała kadra. 
Zaczęto grać w rozbieraną butelkę. Po godzinie gry, Michael był nagi, Taylorowi został tylko łańcuch  na szyi. Reszta również świeciła golizną, lecz w minimalnie mniejszym stopniu. Milczący do tej pory Maybell, w końcu się odezwał:
- Gdzie jest James i Barbie?

Rozdział II

Szefowa założyła ręce na piersi i spojrzała spod przymrożonych groźnie powiek na dwie siedzące przed nią dziewczyny.
- Zamknijcie buzie, bo to nietancerskie i brzydko wygląda. - przestąpiła z nogi na nogę. - A poza tym, nie macie już nic do powiedzenia, już postanowiłam. Na końcu występu macie się pocałować, nie wymagam żadnego pocałunku francuskiego, choć to byłoby bardziej efektowne. - zamysliła się. - Znajcie moją łaskę - uśmiechnęła się pod nosem. - Jak chcecie, możecie sobie poćwiczyć buziaczka - odwróciła się i odeszła powoli powstrzymując niemiłosiernie cisnący się jej na usta chichot.
- Zrobiła to specjalnie! - wrzasnęła rozgoryczona Barbie.
- Ale niby dlaczego? - przeczesała włosy na pozór spokojnie i odwróciła się do lustra.- Idealnie - mruknęła do siebie, próbując zignorować oburzenie, które ciągle w niej rosło.
- No bo, no ja ... no kurde no - złapała się za głowę i opuściła ją. - Ona się mści.
- A ma jakiś powód? - zmróżyła jedną brew i odwróciła przodem do siostry.
- No bo jak cię wczoraj nie było przed premierą, to się denerwowałam. No i w kuchni znalazłam jakąś herbatkę. Spróbowałam, a potem wylałam jej do zlewu, bo była obrzydliwa - mruknęła pochmurno. - Potem ogarnęłam, że  to była zielona Nathalie - dodała ciszej.
Mina Elizabeth wyrażała duże zdziwienie. "Spróbowała, a potem wylała zieloną herbatę szefowej" - gdyby zrobił to zwykły pracownik agencji, już dawno byłby wywalony na zbity pysk. Dla ich szefowej "zielonka" była skarbem i życiową baterią. Ciecz ta uspokajała i uśczęśliwiała dziewczynę, z czego tancerze często korzystali.
- Ciesz się, mogła wymyślić coś gorszego - stwierdziła i powróciła do podziwiania siebie w lustrze.
- Ale ja nie chcę - burknęła dziewczyna i zapadła się ciężko w miękkim oparciu. - Musimy coś wymyślić.
- Rób co chcesz, ale wiedz, że nie możesz liczyć na moją pomoc. Ta praca jej za dobra i radzę wykonać, to zadanie - odetchnęła głęboko. Najchętniej też by się zbuntowała, ale jak już mówiła, praca była dla niej idealna i nie chciała jej stracić. - Jeśli chcesz dostać się do kadry, musisz to zrobić... to taki sprawdzian - dodała i napiła się wody z małej buteleczki.
- Yhym - mruknęła dziewczyna i zaczęła poprawiać swój makijaż.
Musiała coś wymyślić, nie mogła tak po prostu pocałowąc się z siostrą na scenie... to było takie... patologiczne? Westchnęła kilka razy teatralnie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony jej siostry. Zdziwiła się, gdy zobaczyła, że ta calkowicie ją ignoruje... to był skandal! Nagle zobaczyła jak obok otwartych drzwi przechodzi Maybell, zerwała się i podbiegła do niego.
- Czego chcesz? - spojrzał na nią uważnie.
- Musisz mi pomóc... Nathalie wymyśliła, że mam się całować z Elizabeth na scenie, a ja nie mogę. - rozłożyła ręce.
- Yhym - mruknął w swój spokojny sposób i podrapał po szczęce. - Ale i tak nie wiem, co mogę zrobić
- Wymyślić coś? - przekrzywiła głowę i skrzywiła się pytająco.
- Aha - chłopak przypominał Barbie w tym momencie leniwca. - Można przed pocałunkiem zgasić światło - stwierdził.
- Tak - klasnęła kilka razy w dłonie.
- Nie tak szybko - mruknął ktoś za nią. - Nie pozwolę na to - rozpoznałaby ten głos wszędzie.
- Nathalie - szepnęła i odwróciła się powoli.
- Maybell wracaj na widownie, show czas zacząć - uśmiechnęła się sadystycznie do ciemnowłosej.
♥♥♥
~Nienawidzę jej, nienawidzę, nienawidzę~ powtarzała to niczym mantrę najważniejsza ze sprzątaczek agencji, Stacy. ~Jak ona tak śmiała? Nie wierzę w to!~ podążała przez korytarze Comforty Agencji z zaciśniętymi pięściami. Całym sercem i ciałem nienawidziła Barbie - jak ona śmiała?! Pod koniec występu, pocałowała, zamiast swojej siostry, Jamesa! Jamesa, przystojniaka, w którym Stacy była zakochana po uszy.
Właśnie ta Stacy, opuszczała nowoczesny, biały budynek i zapuszczała się w centrum Nowego Yorku. Co jakiś czas skręcała, aż stanęła przed wejściem do ciemnej uliczki. Wkroczyła tam i znalazła to, czego potrzebowała do wypełnienia swojego planu.
- Masz pigułki gwałtu? - spytała twardo i spojrzała chłodno w oczy dealera.
- Mam - odwzajemnił chłodne spojrzenie i sięgnął do jednej z wielu kieszeni kurtki. - Ile?
♥♥♥
- Będziesz miała teraz kłopoty - usłyszała po raz kolejny. Tak, miała się czego obawiać, nie posłuchała szefowej, zamiast siostry pocałowała Jamesa. Na szczęście ludziom się podobało... może to ją uratuje. Siedziała przed gabinetem Nathalie i myślała intensywnie. Nagle uslyszała krzyk szefowej: "Zapraszam!". Podniosła się wolno z fotela i ruszyła powoli do pomieszczenia. Wsunęła się wolno do pokoju zamykając za sobą drzwi. Za dużym, jasnym biurkiem siedziała szefowa z rękoma opartymi na blacie i splecionymi palcami, na których oparła swój podbródek.
- Usiądź, Barbie - uśmiechnęła się przyjaźnie, co przeraziło lekko dziewczynę. Wykonała zadanie i spojrzała niepewnie na szefową. - Wiesz, że bardzo mnie zdenerwowałaś? Ruszyłaś moją herbatę, a potem zignorowałaś moje polecenie... jednak, tym drugim dałaś mi do myślenia. Sądzę, że możesz spróbować dostać się do kadry. A teraz wyjdź, jak będziesz gotowa, to przyjdziesz - stwierdziła i powróciła do pracy papierkowej.
- Dobrze, Nathalie - powiedziała i wyszła z pokoju.

Tak, to był pewnego rodzaju sprawdzian.

Rozdział I


Stuk,stuk, stuk. - Jebane obcasy - pomyślała Elizabeth. Zdjęła je ze swoich zmęczonych stopek i już chciała wyrzucić, gdy w przypływie nagłego oświecenia, przypomniało jej się, że to ukochane szpileczki od Chanel, za 359$, czarne, klasyka. Pogłaskała je, uśmiechnęła się i delikatnie schowała je do torebki. Związała jeszcze włosy w koczek, od zawsze irytowały ją rozpuszczone włosy. Zdjęła nieodłączne okulary i odpaliła papierosa. Nikt nie wiedział, że paliła. Nathalie nie była by zadowolona. Jej Świnki muszą być idealne. 
Elizabeth wracała właśnie od klienta.
- Głupkowaty fetyszysta. Ale dobrze płaci i obywa się bez seksu. Dziś był pejcz i lateksowy strój policjantki. Ciekawe co wymyśli następnym razem - uśmiechnęła się do siebie. 
- Jeszcze tylko pięć minut i będę w agencji. - tancerka marzyła już o szybkim prysznicu i długim, głębokim śnie. 
Gdy doszła pod agencję, zdziwiło ją to, że jest nieczynna. Jednak była zbyt zmęczona, by się nad tym zastanawiać. 
Dochodząc pod pokój, stwierdziła, że nie idzie się myć.
- Najwyżej zgnije z brudu czy coś - pomyślała.
Weszła do sypialni i rzuciła się na łóżko. Po czym odskoczyła z prędkością światła, drąc się
- AAA! Trup!!!
- AAA! Gdzie?! - odezwało się ciało
- James, do kurwy nędzy, co robisz w moim pokoju?!
- Raczej co Ty robisz w moim?! Elizabeth, chciałaś mnie zgwałcić! Powiem wszystko Taylorowi!
- Zgwałcić?! Coś Ci chyba na mózg uciska! Giń pasztecie.
- I tak naskarżę Taylorowi! Nie jestem pasztetem, ty.. ty schabie jebany. 
W czasie gdy Elizabeth i James kontynuowali rozmowę na najwyższym poziomie, otworzyły się drzwi i przez szparę, nieśmiało wsunął się Maybell. 
- Ej, chcecie banana?
Wybuchnęli śmiechem. Atmosfera się rozluźniła. 
- Dom kurwa wariatów! Dobranoc dzieci - wychodząc powiedziała Elizabeth. 
Poszła do pokoju i tym razem trafiła do swojego. 

♥♥♥

Słoneczny poranek. Przy spuszczonych roletach śpi Elizabeth, jednak jej błogi wypoczynek gwałtownie się kończy, drzwi uderzają z całej siły o ramę łózka, wbiega Barbie, zapłakana i wrzeszcząca
- Ty jebana suko, zniszczyłaś wszystko, zrobiłaś to na pewno dlatego bym nie dostała się do kadry, nienawidzę cię!
Elizabeth niechętnie otworzyła oczy i z poranną chrypką  powiedziała 
- Kobieto, po pierwsze obudziłaś mnie, po drugie jest 7:07, a to że ty cierpisz na jakąś chujową bezsenność to mi lata koło nosa, po trzecie what the fuck?!
- Już kurwa nie udawaj takiej pustej, przecież wiedziałaś, że wczoraj miała być premiera! - Barbie już leciała zabić siostrę, a przynajmniej spowodować ciężkie obrażenia. Jednak nie powiodło się jej to gdyż weszła Nathalie.
- W zupełności zgadzam się z twoją siostrą. Elizabeth zachowałaś się karygodnie. Przez ciebie mamy straty finansowe. Nie dostaniesz wypłaty za ten miesiąc! A teraz wstawaj! Zaraz próby. Premiera przełożona na dzisiaj.

♥♥♥

Ostatnie przygotowania, Elizabeth właśnie usilnie stara się zrobić make up, od zawsze ma z tym problem. Najchętniej poprosiła by Barbie o pomoc, ale ta nie umie malować innych.
- Strasznie się denerwuje, pierwszy raz tańczymy ten układ i pierwszy raz będę tańczyła z Barbie i Jamesem. Oni są naprawdę okey. Co jeżeli ja nie dam rady?! - pomyślała tancerka.
- Barbie?
- Ta?
- Nie gniewasz się już, prawda?
- Nie mam pewności, ale chyba nie.
- Fajnie. Koch... znaczy nie ważne.
- Też cię kocham, Głupku. Chyba przez te więzy krwi.. Inaczej bym Cię nienawidziła.
Elizabeth rzuciła tuszem do rzęs w głowę Barbie. W tym czasie weszła ich szefowa - Nathalie.
- Dziewczęta, mam zajebistą propozycję, nie do odrzucenia! Pod koniec układu pocałujecie się!
- CO?! - zakrzyknęły bliźniaczki.

piątek, 24 czerwca 2011

Wstępuś

- Jak już mówiłam, taniec nie jest zabawą – spojrzała roztargniona na siedzących przed nią ludziów. - Mam wam jeszcze raz powtarzać, po co się tu znaleźliście? Mam jeszcze raz przedstawiać tak dobrze znaną nam wszystkim historię? Nie rozumiem, dlaczego tak się zachowujecie! Nie za to wam płacę! Jeśli dalej tak będzie, to Victor tu przyjedzie i nie będzie już tak wesoło, no ale jeśli chcecie, to już mogę po niego dzwonić. Co się odwlecze, to nie uciecze… - spojrzała złowrogo na lekko skurczonego chłopaka, który siedział na kanapie i podnosił nieśmiało rękę do góry - … Co chcesz Jonathan?
- No bo ja jestem nowy i ja nie słyszałem tej całej ważnej historii – stwierdził i wydął zabawnie wargi zakładając rękę na rękę. Po pokoju rozeszło się zbiorowe westchniecie dezaprobaty.
- A więc, nikt nie opowiedział ci historii moich przodków? – złapał delikatnie swój podbródek między kciuka i palca wskazującego lewej dłoni. – Dobrze, że się przypomniałeś. Mogłam się domyśleć, że ta banda nic ci nie powie – mruknęła pod nosem i zlustrowała drobnego chłopaka. – Tak więc, w tym miejscu była kiedyś farma mojego dalekiego krewnego Jacob’a Hahn’a [hana]. Miał on na niej świnki, krówki, jak i inne zwierzątka hodowlane, do których zaliczamy także jego córkę Adreinnę. Jacob popadł w wielkie długi, które mógł pokryć jedynie sprzedając wszystkie zwierzęta do rzeźni, ale do tego Adrienne nie mogła dopuścić. Po jednej z wielu kłótni z ojcem, znalazła w gazecie ogłoszenie o konkursie talentów. Postanowiła przygotować swoje ukochane prosiaczki do występu. Przez miesiąc nauczyła różowe ciałka tańczyć i znalazła swoją prawdziwą miłość – knura imieniem Pablo. Ostatecznie Adrienne wygrała konkurs, podbijając serca publiczności pełnym uczuć duetem, który wykonała z ukochanym. Za nagrodę spłaciła długi ojca i wyruszyła ze swoją grupą w trasę. Gdy wróciła okazało się, że pieniądze, które zdobyła od czasu konkursu starczą jej do końca życia, a nawet dłużej. Niedługo po tym, jak wróciła, zginął jej ojciec, kilka lat potem jej kochanek Pablo, aż ona sama umarła w samotności. I jak już wiecie, spadeczek dostał się w ręce mojego przybranego ojca, Victora.
- A to innych krewnych nie miała? – uniósł brwi brązowo włosy.
- A niby jakich miała mieć? – prychnęła. – Ze świnią dzieci spłodzić nie mogła.
- Ano niby tak… ale tak ze świnią? – wykrzywił się.
- Niektórzy ludzie już tak mają i tyle. Ważne, że się kochali i że zostawiła gigantyczny spadek, dzięki któremu założyłam tę agencję towarzyską, w której to wy jesteście główną kadrą. To wy nas reprezentujecie i oczekuję poszanowania swojej decyzji. Nie jesteście zwykłymi dziwkami, a ja nie jestem zwykłym alfonsem, ale to nie znaczy, że macie się nie zachowywać. Sami się na to pisaliście… Jeśli dalej będziecie udawać idiotów, to przeciwnicy będą mieli większe szanse, by nas udupić, a nie chcemy tego. Teraz macie wolne, żegnam – przetarła skroń i wyszła z dużego pomieszczenia.
- Hmm, kadra, powiada? – zaśmiał się krótko James. – Po prostu zajebiście – jęknął i rozwalił się na czarnej kanapie.
- Nie za wygodnie ci? – walnął się obok duży brunet.
- Nie, a co?
- Nic – przymknął oczy i uśmiechnął się szeroko.
- A ja mam dość tego pieprzenia o tej chorej na głowę Adrienne… historię słyszałam już setki razy, a ta dalej o tym samym… - mruknęła mocno znudzona szatynka z okularami na twarzy. – Idę do swojego pokoju – machnęła ręką na pożegnanie i opuściła pokój.
- Która godzina? - spytał blondyn drapiąc się po krótszych na czubku głowy włosach, które z tyłu były dłuższe i najczęściej związane czarną gumką.
- Jakoś tak po jedenastej - mruknął szatyn i oparł się o ścianę. - A co? - dodał, marszcząc brwi i patrząc pytająco na uśmiechniętego lekko chłopaka.
- Pornosy mu się zaczynają - zarechotali James z Taylorem, wywołując falę złości na twarzyczce blondyna.
- Idę sobie - mruknął i wyszedł.
- To ja też sobie idę - powoli pokój się opróżniał, aż w pomieszczeniu zostali tylko rozwaleni na kanapie tancerze.
- Nudnoo - jęknął ten większy i masywniejszy.
- To chodźmy podglądać Barbie - uśmiechnął się szeroko i zarechotał szatyn zakładając ręce na kark.
- Dobra - odwzajemnił uśmiech.
Ruszyli do pokoju ciemnowłosej.

________________________________________________
~Kadra:
Elizabeth - 22 lata, jest bliźniaczką Barbie (młodszą o 5 minut). Zamknięta w sobie, ciągle udaje kogoś innego, nie chce by ktokolwiek odkrył, że w środku jest cichą, spokojną, poukładaną, nieco infantylną dziewczynką o wielkim sercu. Udaje nieco agresywną, wulgarną, twardą kobietę, która dla zasady nie chce zgadzać się z nikim. Wysoka szatynka, lubi urywać oczy za ciemnymi szkiełkami okularów.
George [dżordż] - 18 lat, niski, uśmiechnięty, ma lekką oponkę. Raczej spokojny, jednak czasami ma napady głupawki, najbardziej zaufany z pracowników Nathalie.
Maybell [mejbel] - 19 lat, esencja tancerza, ma gibkie ciało i  poczucie humoru. Wygląda na spokojnego, wręcz nudnego osobnika bez zainteresowań. Jednak okazuje się być najlepszym z tancerzy w agencji, a gdy się go bliżej pozna, zaczyna ukazywać swoją prawdziwe oblicze. Niewysoki, szczupły szatyn o brązowych patrzałkach.
James [dżejms] - wyróżnia się z tłumu swoją ciemniejszą karnacją i kaloryferem, którym lubi szpanować. Włosy ma ciemniejsze, jak i oczy. Jego BFF jest Taylor, z którym lubi żartować i grać w karty. Często spędzają miło czas żartując sobie lub podglądając dziewczyny. Ma 21 lat.
Michael [majkel] - blondyn, wysoki i trochę pulchny. Nosi okulary,bo nie lubi kontaktów (są zbyt niewygodne, jednak z czasem się do nich przyzwyczaja). Nadzwyczaj inteligentny, nie lubi tańczyć, czym zadziwia ludzi i irytuje trochę szefową. Najchętniej cały dzień oglądałby telewizję i grzebał w komputerze i swoim fajniutkim telefonie. Jest w wieku Maybell'a. Zbiera na studia.
Jonathan [dżonatan] - nieski, drobny szatyn o ciemniejszej skórze. Na pozór wygląda na słodkiego i bezbronnego, jednak w środku jest dziki i wygadany. Zręcznie umie wykorzystywać swój urok, raz jest uroczy, a raz pobudzony na swój osobisty sposób. Przyjaźni się z Taylorem, z którym często się kłóci lub bije - tak przyjacielsko. Jest w wieku Michaela, ale wygląda na młodszego. Nowy w agencji.
Taylor [tejlor] - 20 lat (w wieku szefowej), przyjaźni się z James'em i Jon'em. Bardzo lubi Jackosna, głównego dealera agencji. Duży, wysoki - ma masę. Dziewczyny podniecają się jego mięśniami, które szefowa i inni pracownicy Comforty uważają za zwykły tłuszczyk. Młodzieniec ma duże branie na laski i mało w głowie, jest wysportowany i lubi "bawić się" z Jonathanem (tzn. maltretować go). Brunecik o średnio inteligentnej twarzy.

~Inni:
Victor - najważniejsza i najbardziej skryta postać w agencji. Jest on głównym szefem Comforty, który założyła jego przybrana córka Nathalie. Miliarder, ma sieci sklepów. Zachowuje anonimowość, nikt oprócz jego najbliższych nie zna jego twarzy. Często występuje na agencyjnej scenie jako Jared, wtedy śpiewa i gra na gitarze jakieś rockowe kawałki. Ma ukraińskie korzenie, lubi pomidorówkę i rosół. Kontroluje interesy córki.
Nathalie - szefowa i założycielka Comforty Agency. Jest w wieku Taylora. Wielu zadziwia fakt, że w takim wieku prowadzi agencję towarzyską i dobrze jej idzie. Często upomina swoich tancerzy i nazywa ich "prosiaczkami"ze względu na historię agencji. Momentami jest upierdliwa. Kocha taniec, ma kolekcję filmów o tańcu. Jej ulubionym naparem, za który jest zdolna zabić, jest własnoręcznie parzona zielona herbata.
Jackson - 22 lata, większość osób myśli, że jest mężczyzną (zdradzieckie pseudo), ale to błąd! Dealer agencji jest szczupłą i średniego wzrostu dziewczyną o jasnych włosach i twardym charakterze. Odwiedza Comforty Agency, co jakiś czas - kilka razy w tygodniu. Podkochuje się w niej Taylor, jednak ona odrzuca jego zaloty i bardziej zainteresowana jest Jonathanem. Często ją coś "boli" i korzysta z darmowych masażów oferowanych przez adoratorów.
Barbie - bliźniaczka Elizabeth, jedna z lepszych tancerek, Nathalie rozważa nad tym, czy nie przyjąć jej do kadry. Nienawidzi się z główną barmanką agencji Annabel, za to podkochuje się w starszym bracie James'a, który odwiedza brata od czasu do czasu. Uważa się za mistrza ciętej riposty i dobrze kręci, co bardzo cieszy Nathalie.
Annabel - 23 letnia brunetka, nie lubi się z Barbie. Pracuje na barze i uwielbia swoją pracę. Często droczy się z szefem albo żartuje sobie, że dodaje do drinków tabletki gwałtu, przez co mocno obrywa i dostaje karę --> pomoc w sprzątaniu agencji ze Stacy. Annabel często się nie słucha i bywa gwałtowna.
Stacy - sprzątaczka agencji, głównodowodząca cieciowych. Młoda, uśmiechnięta, ma 22 lata i krótkie włosy. Podoba jej się James i stara się go poderwać. Dzięki niej, agencja cieszy się czystością (xD)
Stive - ochroniarz, dba o bezpieczeństwo pracowników. Jest młody i żywiołowy, nazywają go "Marchewą" albo po prostu "Rudym". Lubuje się w tatuażach i piercingu. Jest wysoki, szczupły i umięśniony, dzięki niemu wszyscy pracownicy czują się bezpieczni i mogą pracować w spokoju. Z każdym pracownikiem zachowuje pozytywne relacje, ogólnie jest lubiany.
The Kinders - tak nazywani są pracownicy kuchni.
The Waitres - kelnerki i kelnerzy

Comforty Agency - Agencja towarzyska, założona przez Nathalię, jest jedną z najbardziej ekskluzywnych agencji w Nowym Yorku, a nawet Ameryce. Zapewnia on luksus i klientom, i pracownikom. Zagwarantuje nie tylko rozrywki w strefie +18. Podzielony jest na dwie części: dla młodszych i pełnoletnich klientów.
My zajmiemy się tą drugą strefą :D