sobota, 25 czerwca 2011

Rozdział II

Szefowa założyła ręce na piersi i spojrzała spod przymrożonych groźnie powiek na dwie siedzące przed nią dziewczyny.
- Zamknijcie buzie, bo to nietancerskie i brzydko wygląda. - przestąpiła z nogi na nogę. - A poza tym, nie macie już nic do powiedzenia, już postanowiłam. Na końcu występu macie się pocałować, nie wymagam żadnego pocałunku francuskiego, choć to byłoby bardziej efektowne. - zamysliła się. - Znajcie moją łaskę - uśmiechnęła się pod nosem. - Jak chcecie, możecie sobie poćwiczyć buziaczka - odwróciła się i odeszła powoli powstrzymując niemiłosiernie cisnący się jej na usta chichot.
- Zrobiła to specjalnie! - wrzasnęła rozgoryczona Barbie.
- Ale niby dlaczego? - przeczesała włosy na pozór spokojnie i odwróciła się do lustra.- Idealnie - mruknęła do siebie, próbując zignorować oburzenie, które ciągle w niej rosło.
- No bo, no ja ... no kurde no - złapała się za głowę i opuściła ją. - Ona się mści.
- A ma jakiś powód? - zmróżyła jedną brew i odwróciła przodem do siostry.
- No bo jak cię wczoraj nie było przed premierą, to się denerwowałam. No i w kuchni znalazłam jakąś herbatkę. Spróbowałam, a potem wylałam jej do zlewu, bo była obrzydliwa - mruknęła pochmurno. - Potem ogarnęłam, że  to była zielona Nathalie - dodała ciszej.
Mina Elizabeth wyrażała duże zdziwienie. "Spróbowała, a potem wylała zieloną herbatę szefowej" - gdyby zrobił to zwykły pracownik agencji, już dawno byłby wywalony na zbity pysk. Dla ich szefowej "zielonka" była skarbem i życiową baterią. Ciecz ta uspokajała i uśczęśliwiała dziewczynę, z czego tancerze często korzystali.
- Ciesz się, mogła wymyślić coś gorszego - stwierdziła i powróciła do podziwiania siebie w lustrze.
- Ale ja nie chcę - burknęła dziewczyna i zapadła się ciężko w miękkim oparciu. - Musimy coś wymyślić.
- Rób co chcesz, ale wiedz, że nie możesz liczyć na moją pomoc. Ta praca jej za dobra i radzę wykonać, to zadanie - odetchnęła głęboko. Najchętniej też by się zbuntowała, ale jak już mówiła, praca była dla niej idealna i nie chciała jej stracić. - Jeśli chcesz dostać się do kadry, musisz to zrobić... to taki sprawdzian - dodała i napiła się wody z małej buteleczki.
- Yhym - mruknęła dziewczyna i zaczęła poprawiać swój makijaż.
Musiała coś wymyślić, nie mogła tak po prostu pocałowąc się z siostrą na scenie... to było takie... patologiczne? Westchnęła kilka razy teatralnie czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony jej siostry. Zdziwiła się, gdy zobaczyła, że ta calkowicie ją ignoruje... to był skandal! Nagle zobaczyła jak obok otwartych drzwi przechodzi Maybell, zerwała się i podbiegła do niego.
- Czego chcesz? - spojrzał na nią uważnie.
- Musisz mi pomóc... Nathalie wymyśliła, że mam się całować z Elizabeth na scenie, a ja nie mogę. - rozłożyła ręce.
- Yhym - mruknął w swój spokojny sposób i podrapał po szczęce. - Ale i tak nie wiem, co mogę zrobić
- Wymyślić coś? - przekrzywiła głowę i skrzywiła się pytająco.
- Aha - chłopak przypominał Barbie w tym momencie leniwca. - Można przed pocałunkiem zgasić światło - stwierdził.
- Tak - klasnęła kilka razy w dłonie.
- Nie tak szybko - mruknął ktoś za nią. - Nie pozwolę na to - rozpoznałaby ten głos wszędzie.
- Nathalie - szepnęła i odwróciła się powoli.
- Maybell wracaj na widownie, show czas zacząć - uśmiechnęła się sadystycznie do ciemnowłosej.
♥♥♥
~Nienawidzę jej, nienawidzę, nienawidzę~ powtarzała to niczym mantrę najważniejsza ze sprzątaczek agencji, Stacy. ~Jak ona tak śmiała? Nie wierzę w to!~ podążała przez korytarze Comforty Agencji z zaciśniętymi pięściami. Całym sercem i ciałem nienawidziła Barbie - jak ona śmiała?! Pod koniec występu, pocałowała, zamiast swojej siostry, Jamesa! Jamesa, przystojniaka, w którym Stacy była zakochana po uszy.
Właśnie ta Stacy, opuszczała nowoczesny, biały budynek i zapuszczała się w centrum Nowego Yorku. Co jakiś czas skręcała, aż stanęła przed wejściem do ciemnej uliczki. Wkroczyła tam i znalazła to, czego potrzebowała do wypełnienia swojego planu.
- Masz pigułki gwałtu? - spytała twardo i spojrzała chłodno w oczy dealera.
- Mam - odwzajemnił chłodne spojrzenie i sięgnął do jednej z wielu kieszeni kurtki. - Ile?
♥♥♥
- Będziesz miała teraz kłopoty - usłyszała po raz kolejny. Tak, miała się czego obawiać, nie posłuchała szefowej, zamiast siostry pocałowała Jamesa. Na szczęście ludziom się podobało... może to ją uratuje. Siedziała przed gabinetem Nathalie i myślała intensywnie. Nagle uslyszała krzyk szefowej: "Zapraszam!". Podniosła się wolno z fotela i ruszyła powoli do pomieszczenia. Wsunęła się wolno do pokoju zamykając za sobą drzwi. Za dużym, jasnym biurkiem siedziała szefowa z rękoma opartymi na blacie i splecionymi palcami, na których oparła swój podbródek.
- Usiądź, Barbie - uśmiechnęła się przyjaźnie, co przeraziło lekko dziewczynę. Wykonała zadanie i spojrzała niepewnie na szefową. - Wiesz, że bardzo mnie zdenerwowałaś? Ruszyłaś moją herbatę, a potem zignorowałaś moje polecenie... jednak, tym drugim dałaś mi do myślenia. Sądzę, że możesz spróbować dostać się do kadry. A teraz wyjdź, jak będziesz gotowa, to przyjdziesz - stwierdziła i powróciła do pracy papierkowej.
- Dobrze, Nathalie - powiedziała i wyszła z pokoju.

Tak, to był pewnego rodzaju sprawdzian.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz