wtorek, 28 czerwca 2011

Rozdział VI

Ciągle lekko nachylona nad ciałem Jamesa, przestała ciągnąć swój monolog. Kinderka śmiała się jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu przestała. Usłyszała chrząknięcie i pukanie do drzwi. W odpowiedzi warknęła coś, co przypominało: "Zapraszam". Do środka wsunął się chuderlawy blondynek przypominający marną wersję Michaela.
- A ty to kto? - mruknęła spoglądając na niego uważnie.
- Adalbert* - uśmiechnął się wyszydzająco. - A ty czego tu szukasz?
- Pilnuję kolegi - prychnęła.
- Boisz się, że ci ucieknie? - zmarszczył pytająco brwi.
- Nie, rób to, po co przyszedłeś i won - warknęła mrużąc brwi (a chciała być dzisiaj miła)
- Jak będę chciał - zachichotał niziołek i położył na stoliku nocnym tacę ze śniadaniem. - Jak się obudzi, możesz go nakarmić. - dodał powstrzymując nagły atak chichotu.
- Ryj fiolecie! Spierdalaj! - wrzasnęła na niego.
- Już dobrze - otworzył w zdziwieniu szerzej oczy. - Nie denerwuj się tak księżniczko - zarechotał i już miał wyjść, gdy poczuł na ramieniu mocny uścisk. - O co ci chodzi?! - prawie krzyknął zdezorientowany --> tego się nie spodziewał.
- O nic, fiolecie... zasłużyłeś na karę za nieposluszeństwo - jej oczy zabłysnęły dziko, a usta wykrzywiły się w szyderczy uśmieszku. Chłopak spiął się i wyrwał spod uścisku uciekając.- I tak cię dorwę! - rozpoczął się pościg.

♦♦♦

Chłopak obudził się i poczuł tępy ból głowy. Dotknął ręką czoła i skrzywił się lekko. Musiał sobie nieźle pofolgować na tej całej imprezce u Michaela - nie ma co, chłopak się otworzył. Przekręcił się z głuchym jęknięciem na drugi bok i zauważył na szafce jedzenie. Uśmiechnął się szeroko i podciągnął się do pozycji siedzącej. Zabrał tacę i rozpoczął swoje śniadanie. Gdy skończył pomiział się czule po brzuchu przez kołdrę i odłożył naczynia z powrotem na stolik. Spojrzał na zegarek - niedziela,11:32. Niedziela ?! Przecież impreza u Micheala była w piątek... 
~ To nie jest możliwe! To jakieś chore, mam urojenia! Jaka pierdolona niedziela?! Wait, pomyślmy sobie... w piątek wieczorem byłem u Michaela na porno-imprezie. Było nudno, ale Eli wzniosła toaścik, potem drugi, trzeci, czwarty i tak dalej. Jakoś po jedenastek wyszedłem... tak, to było po tych pornosach. Dlaczego dopiero teraz je zobaczyłem? Pogadam z Taylorem... Uach, znowu bym sobie obejrzał, heh. Jak sobie poszedłem i już miałem sobie drzwi otworzyć, to zobaczyłem Barbie... nom. Jak tak sobie na nią popatrzyłem, to przypomniałem sobie tą brunetę z pornosa... nawet podobne ~ na jego buzi pojawił się uśmieszek~ Wbiłem do pokoju i wysłałem jej jakiegoś esa, żeby przyszła to ją wymasuję... jej, ale się na ten film napaliłem... Odpisała, że z wielką chęcią, ale że jeszcze weźmie prysznic... oke, spytałem, czy jej nie pomóc, ale się nie zgodziła - szkoda. Czekałem sobie i wtedy wbiła ta miła cieciowa z takim dzikim uśmieszkiem. Chciałem spytać, czego tu chce, ale się na mnie rzuciła... RZUCIŁA! Jezuu... byłem molestowany ... i to przez nią! A ja jej, głupi i przystojny, ufałem... ~jego kaloryfer skurczył się w pierwszym ataku szlochu~ A ona mnie macała... bleee... moje biedne ciałko... nic mi chyba nie zrobiła... ~spojrzał  pod kołdrę~Boże, co to jest?! Puszek? Boże, to jakaś psychopatka... ale kiedy mi to założyła? Najpierw mnie obśliniła, a potem coś dała! Tak dała mi coś dużo czegoś... potem spadałem! Wtedy mi coś zrobiła... ZGWAŁCIŁA MNIE CHOLERA! Jak ja ludziom spojrzę w oczy? Zgwałcony, zbrukany, słaby ~rozpłakał się na dobre~ Mamo, dlaczego nie chciałem zostać lekarzem? Dlaczego cię nie słuchałem? Jestem zły, Nathalie nie będzie chciała takiego tancerza jak ja... wyląduję pod mostem, albo w krzakach przy latarni. Zostanę zwykła męską dziwką i będę dawał dupy ... Nie, ja nigdy nie chciałem jej dawać, ale ... to będzie konieczne. Przejdę przez to z podniesioną głową. ~ pociągnął głośno nosem i zwinął się w pozycję embrionalną. ~Co mam robić? 
Jego przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi - skulił się jeszcze bardziej. Ktoś podszedł do jego łóżka i usiadł na nim. 
-James? - spytał ktoś i dotknął go delikatnie przed kołdrę. - Jak widzę już się obudziłeś - ktoś westchnął i wstał. - Nie możesz tak leżeć i użalać się nad sobą, prosiaczku. A nawet jeśli byś chciał, to ci nie dam - sprawnym ruchem ściągnęła z niego kołdrę, ukazując skulonego chłopaka. - James - jęknęła cicho. - Nie możesz się tak załamywać - znowu obok niego usiadła. - Stacy zawsze była psycho i na ciebie leciała, wcześniej czy później rzuciłaby się na ciebie i zgwałciła w jakimś zaułku... ciesz się, że zwołałam zebranie i pofatygowałam się, żeby was wszystkich ściągnąć. - dotknęła jego ramienia i pociagnęła go za nie delikatnie, by odwrócił się w jej stronę. - Gdyby nie ja byłoby o wiele gorzej - uśmiechnęła się do niego szeroko. 
- Jezuu - mruknął cicho nic nie rozumiejąc.
- Mów mi Nathalie, ale swoją drogą przyszłam ci powiedzieć, że o 16 masz trening, gdyż całą sobotę spałeś i ominął cię trening. Ja już ci nie przeszkadzam, ale ostrzegam, jeśli nie przyjdziesz, będzie jeszcze gorzej - posłała mu chłodne spojrzenie, wstała i podeszła do drzwi.   
~Ona ma w dupie, że cierpię... to chyba nawet lepiej~ położył się na plecach i zagapił w interesująco biały sufit. ~Ej... ta psycho cholera już tu raczej nie pracuje, nie?

______________
*Adalbert to inaczej Wojciech :D 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz