sobota, 1 października 2011

Rozdział XXI

Gdy Maybell dotarł do salonu, Stive już kręcił się po salonie. Spojrzał na niego zdziwiony, po czym podszedł do Elizabeth i zamachnął się mocno ręką, uderzając ją z liścia w policzek.
- Jebie ci! - pisnął rudy patrząc, jak twarz tancerki czerwienieje.
- Inaczej się nie obudzi - wzruszył ramionami. - Trzeba obudzić kogoś innego.
 Ogarnęli wszystkie zaślinione twarze i stwierdzili, że warto obudzić wszystkich po kolei- omijając oczywiście rozwalonego na fotelu Czarnego Pana. Po chwili prawie wszyscy stali w kółku lekko zaczerwienieni nie patrząc na siebie. To, co im się śniło było dolujące i zbyt żałosne, by się do tego przyznać. Jedynie George śmiał się pod nosem, co chwilę drgając wesoło. W pewnej chwili tancerze skupili się na wciąż śpiącej Elizabeth. Policzek jej spuchł, a usta były rozchylone.
- Taaak, taaak... hmmmmmm, Jareeed, TAK! - jęczała to ciszej, to głośniej. - Ohhh, jeszcze! Hmpf, taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa~k... - i ostateczne - AH! - nastąpiła cisza przerywana nerwowym chichotem tancerzy.
- Budzimy ją w końcu? - zapytal nieśmiało Stive.
Pokiwano mu jedynie głowami.

 ★★★

- Co wam się stało? - spytał w końcu zdziwiony rudy. - Dlaczego nie gadacie, jak zwykle. Boicie się na siebie spojrzeć, podokuczać? Stało się coś? Poooowiedźcie! - jęknął przeciągle i uwiesił się na Barbie, która była najbliżej. - Dlaczego tacy jesteście? - mruknął jej do ucha.  
- Bo...bo śnił mi się, kurwa, koszmaro-obleśne-porno! - wzdrygnęła się mocno. 
- Nie tylko tobie - Taylor spojrzał dziwnie na Maybella. 
- A mi się tam podobało - mruknął pod nosem George. 
- Mi nawet tez - dodała Elizabeth z rozmarzonym spojrzeniem. 
- Feee - wykrzywił się mocno Jonathan. 
- O czym wy mówicie? - spytał zdezorientowany nadal Stive. - Nie ogarniam
- A czy tu w ogóle cos kapujesz? - warknął wkurzony James. 
- Wszyscy mieliśmy dziwne sny - poprawił okulary Michael. - Sądzę, że powinniśmy powiedzieć sobie, co nam się śniło. To może być bardzo ważne i nieść jakieś przesłanie. 
- Zamknij twarz, blondynko! - warknął James, na co chłopak się speszył.
- Zostaw go w spokoju, idioto! - warknęły na szatyna bliźniaczki. 
- To może ja zacznę - stwierdziła Barbie i przełknęła głośno ślinę. - Bo ten, pojechaliśmy na to całe obozowisko i ... 

★★★

Po kilku kłótniach, Barbie dokończyła swój monolog omijając jeden bardzo kompromitujący ją, El i Jamesa wyskok. Jak się okazało, wszystkim tancerzom śniło się to samo. 
- Wspólny sen - mruknął naukowo Michael drapiąc się równie naukowo po podbródku. 
- Co to oznacza? - Barbie pochyliła się niebezpiecznie w jego stronę. 
- Że jesteśmy posrani - odpowiedział szybko odsuwając się.
- Widzisz, jak go przerażasz bez tapety- zarechotał Jonathan. 
- Nie mam makijażu?! - spanikowała i uciekła. 
- To nie byliśmy w końcu na tym wyjeździe? - Taylor zrobił głupią minę.
- Nie 
- Jezu! Nathalie nas zabije, a potem Victor! Widzicie, już się uśmiecha przez sen! - looknął przerażony na wciąż śpiącego tyrana. - Jak coś, to źle się czuję - i uciekł. 
- Jest nas coraz mniej - mruknął mroocznie Stive. 

★★★ 

- Dobra, wiemy skąd się tu wzięliśmy i-te-de, ale dlaczego byliśmy nawaleni? - spostrzegł Jonathan mrużąc oczy. 
- Nawaleni - zarechotał George. - Jak jesteś nawalony, to nie śpisz przez trzy dni. 
- Serio? - looknął zaskoczony Jon.
W tym momencie do salonu weszła zadowolona z siebie Barbie:
- Wrociłam! - oznajmiła głośno.
- Jakbym tego nie zauważył - mruknął nadal zły James.
- Okres ci się spóźnia, czy co? - obdarowała go lookiem godnym bazyliszka.
- Ty już dobrze wiesz, o co chodzi
- A o co? -  wychylił się Stive.
- Nie twój interes - prychnęli na niego.
- Dobra, to może dlaczego byliśmy "nawaleni"? - spytał nieśmiało Maybell
- A skąd mamy to wiedzieć? - prychnął bez zastanowienia James.
- Idź do inkubatora, cwelu! - ryknęła na niego Barbie.
- Zamknijcie się w końcu! Z kim ja pracuję? - złapał się za nos Elizabeth.
- Stive, kamery nagrywają też główne wejście. Sprawdź nagrania z czasu naszej zbiórki.
- Już się robi - pisnął uradowany i ruszył do swojej świątyni.

★★★

- MAM! - wesoły ryk Marchewy rozniósł się wesoło po Comforty Agency. - Wiem, jak to było! Ale urwał! - pisnął uradowany wchodząc z kopyta do salonu. - Na zbiórce Barbie miala coś w ręku i wszystkim rozdała, ale Victor was przyłapał i sam sobie wąchnął. Potem JEBNĘLIŚCIE jak kamienie o dno!
- Czyli to znowu przez Barbie mamy kłopoty? - James skierwał swój morderczy look na dziewczynę. 
- Ja nic nie pamiętam - odparła. 
- Ale ja tak! - wskazał na nią palcem Jonathan. - Dostałaś jakieś gówno, co nam miało dać siły! I co z tego, kurwa, wyszło? - zrobił minę obrażonego pięciolatka. 
- Brak tyranii - stwierdził George śmiejąc się dziko. 
-  No widzisz - Barbie zrobiła błogą/kpiącą minę.
- Ale co powiemy Nathalie? 
Zapanowała ciszaaa...  

★★★  

- JUŻ WRÓCIŁAM, PROSIACZKI! CHODŹCIE DO MNIE! 
- Idziemy? - siódemka tancerzy spojrzała na wyjście z pokoju niepewnie. 
- Tak - pierwszy ruszył George mocno bujając się na boki. 
- George, Maybell! - pisnęła szefowa. - Tęskniłam za wami! Elizabeth, Jonathan... A gdzie Taylor?
- Źle się poczuł - odpowiedział niepewnie James, czego Nathalie nie zauważyła. 
- To bardzo niedobrze, niedobrz, niedobrz - postukała się palcem po policzku. - Ale za to mam coś dla was! 
Wszyscy si wystraszyli - prezent od Nathalie? 
- Przedstawiam wam Erica i Maxa! - przygarnęła do siebie uśmiechniętego do ucha do ucha chłopaka o ciemniejszej karnacji, ciemnych włosach, ciemnych oczach i uroczym wyszczerzu. Był trochę niższy od Nathalie. Obok niego stał uśmiechnięty gracz sumo. - Od dzisiaj Eric będzie dla nas tańczyć, Max będzie nowym barmanem. Przyjmijcie ich miło i pokażcie im, gdzie są ich pokoje - ominęła zdziwionych tancerzy i ruszyła po schodach do swojego gabinetu. 
- I to jest ten prezent? - jęknął w jej stronę George. 
- Chyba, że chcecie dodatkowe treningi - odparła chichocząc. 
- Nie! - zaprzeczono szybko. - Ale skąd ich wzięłaś? 
- Z innej podupadającej agencji - odparła. -  Oj, zaparzcie mi herbatki - i zniknęła. 
- Chociaż nie pytała o obóz i Victora - odparł zadowolony Jonathan i ogarnął nowoprzybyłych. 
Nowi tancerze mierzyli się wzrokiem ze starymi, aż Eric zaczął swoim niezwykle dziecięcym głosem:
- Heja, jestem Eric, a wy?
Elizabeth, która poczuła się odpowiedzialna za grupę oszołomów, ktora stała obok, przedstawiła wszystkich. 
- To może was oprowadzić? - spytała na samym końcu. 
- Nie poradzimy sobie - odparł wesoło chłopak, po czym ruszył z Maxem w stronę schodów, ale przystanął na chwilę przy El - Masz coś na brodzie. 
- Co? - dotknęła się w wymienione miejsce. 
- Spermę po ostatnim lodzie - zachichotal i poszedł dalej. 
Gdy zniknęłi, po Comforty Agency rozszedl się szaleńczy śmiech tancerzy.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz