wtorek, 5 lipca 2011

Rozdział IX

Kiedy podniecona nową dostawą yerby Nathalie rozmawiała z Jacksonem, rozgoryczona Annabel oskarżała się o bezgraniczną głupotę, Michael pragnął calym ciałem powtórki z rozrywki, Maybell buszował po kuchni porywając z niej wszystkie banany, Barbie z dzikim chichotem zamknęła się w pokoju z torebeczką białego proszku, znudzona Elizabeth wyszła na miasto, George poszedł spać, a wielka trójca - Taylor, James i Jonathan - poszli do baru odbyć wielce inteligentną dysputę. Jednak posiadacza drobnego cialka nie interesowała zbytnio żywa rozmowa na temat świeżej jeszcze awantury, jego główkę zaprzątała "bogini". Chcial się o niej czegoś dowiedzieć, więc spytal cicho:
- Co wiecie o Jacksonie?
- Hmm? - James przechylił głowę w geście mówiącym: "Nie usłyszałem, powtórz"
- Co wiecie o Jacksonie? - powtórzył głośniej.
- A więc o tym cały czas myślisz - uśmiechnął się do niego "dziko" i zaczął swój długi, jak na niego, monolog - Pracuje tu, od kiedy pamiętam - podrapał się delikatnie po szczęce - no i chyba jest w moim wieku, wozi się na motorze, ma dobre kontakty z Nathalie, no i Taylor się w niej "lo~fcia" - uśmiechnął się przebiegle i szturchnął naburmuszonego kolegę z łokcia w bok. - A co młody? - zwrócił się do niego i spojrzał uważnie na chłodną maskę na buzi chłopaka.
- Niiiiiiiiiiiiiiiiic - uśmiechnął się słodziutko i mruknął - Muszę już iść.
Odszedł fochnięty, nikt nie będzie miał Jacksona oprócz niego... to on będzie masował jej cztery litery obolałe po ciągłej jeździe na motorze... tak, tego Jon chciał. Uśmiechnął się przebiegle - zdobędzie dilera pierwszy.

♥♥♥

 Krótkowłosa dziewczyna szła uśmiechnięta nieciekawymi uliczkami miasta - szukała swoich nowych pracowników. W końcu byla wrogiem Comforty, musiała jakoś pokazać ex-szefowej, że jest ciężkim przeciwnikiem. Westchnęła głośno, znalazła już pięciu idelanych tancerzy, teraz na jej liście zostało tylko dwóch z jej nowej kadry. Skręciła w szerszą ulicę i zobaczyła to, co chciała. Podeszła do opartego o brudny mur bruneta i uśmiechnęła się do niego szeroko. 
- Massimo? - zapytała i zlustrowała szybko chłopaka.
"Idealnie" pomyślała.  
- Tak - spojrzał na nią z góry.
- Zakładam agencję, chciałabym cię widzieć w kadrze - spojrzala głęboko w jego oczy  i podała mu malą, niebieską karteczkę. - Mam nadzieję, że się odezwiesz - stwierdziła chłodniej i odeszła odprowadzana zaciekawionym wzrokiem.
 Teraz jeszcze jeden, ostatni tancerz. Woah, podobno jego głównym terenem były miejsca przy fast-foodach. Tak, podobno ulubionym z jego miejsc był McDonald w centrum, choć słyszała, że częściej widać go teraz przy Burger Kingu... nieważne, sprawdzi oba miejsca. Teraz Gruby był tylko wisienką na torcie, nie był tak bardzo potrzebny, ale dodawał wypiekowi uroku i nutki czegoś takiego ... sami wiecie. Wychodziło więc na to, że Gruby, który wcale nie był gruby, miał być dekoracją agencji. (W końcu każdy musi mieć swoje miejsce...) 

 ♥♥♥

- O, Stacy - zaczepiła kroczącą dumnie ex-cieciową agencji. - Co tu robisz?
- Hej! - przywitała sie i równie wesoło dodała - Zakładam swoją agencję.
- Tutaj? - zmrużyła brwi za ciemnymi szkiełkami.
- Eee, tak! Szukam pracowników - uśmiech nie schodził jej z buzi. - Może porozmawiamy w kawiarnii?
- Yhym - przytaknęła i ruszyły powoli. - Jak nazwiesz agencję? - kontynuowała.
- Hmm, Posejdon - jej oczy błysnęły wesoło i spojrzała zaciekawiona na przyjaciołkę, oczekując reakcji z jej strony.
- Długo nad tym myślałaś? - spytala zdziwiona Elizabeth
- Noo - odparła poważnie.

  ♥♥♥

Jonathan szedł sobie powoli korytarzami agencji myśląc intensywnie. Nie wiedział, jak może zagadać do dilerki, przy niej czuł się niczym lalka - taka pusta. Nie wiele myśląc walnął się mocno z otwartej dłoni w twarz, to go otrzeźwiło. Podniósł lekko głowę i zobaczył patrzącą na niego z zaciekawieniem "boginię". Patrzył się na nią - była lekko zdziwiona i rozbawiona. Jon nie mógł przegapić takiej okazji, musiał coś powiedzieć. Zanim pomyślał, z jego ust wyrwało się:
- Masz zwierzaka?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz