- Gdzie jest Ethan?! - budynkiem Comforty Agency wstrząsnął potężny ryk.
- Skarbie, bo obudzisz dzieci - jęknął przerażony Michael delikatnie tuląc narzeczoną.
- Chyba Barbie i James mieli się opiekować Ethanem - mruknął Maybell.
Od narodzin sześcioraczków tancerz wyglądał jeszcze mroczniej niż kiedyś - na ciele miał wiele małych zadrapań, a oczy wiecznie podkrążone.
- Kto jej dał moje dziecko?! - ryknęła jeszcze głośniej.
- Shhh, kochanie - blondyn przycisnął ją do siebie mocniej. - Zaraz go przyniosą - spojrzał błagalnie na rozwalonych na kanapie tancerzy.
- Idziemy, George - Elizabeth czując w sercu litość zwlokła się z kanapy.
- Czemu ja? - spojrzał na nią z byka.
- Gdzieś musisz spalić te kalorie - złapała go za sadło i pomachała nim na boki.
- Ej! Idź z Maxem!
- Pewnie czyści lodówkę - prychnął Maybell.
- No widzisz? - pociągnęła go brutalnie za rękę i wyszła z pokoju bachorków Annabel i Michaela.
Minęło trochę czasu od zwycięstwa na ruinach Anilany. Kadra obeszła tego dnia wszystkie okoliczne kluby, spędziła noc w jakimś dziwnym parku i ledwo uniknęła złapania przez policję - jak i dlaczego nikt nie wie. Na szczęście zdążyli na samolot i wrócili do kraju. Tego dnia nawet Michael zapomniał o Annabel i jej zaciążeniu - oczywiście do czasu.
- Barbie masz dziecko?! - Elizabeth bez pukania wbiła do pokoju siostry.
- Annabel nas zabije - George wybuchł szczerym brechtem.
Na środku pokoju leżała masa butelek, spod łóżka wystawała blada ręka, telewizor zapuszczał cicho jakiś wiejski pop, a właścicielka pokoju spała w kącie pokoju oparta czołem o ścianę. Nigdzie nie było dziecka. Elizabeth wypięła klatę i ruszyła do bliźniaczki.
- Gdzie jest dziecko? - plasnęła ją w tył głowy delikatnie.
- Ablf, bf, fle - odpowiedź nie zadowoliła tancerki.
- Gdzie jest dziecko?
- Nathalie - wymamrotała i zasnęła dalej.
- Słyszałeś? - uśmiechnęła się do George'a. - Idziemy.
Na odchodne zamknęli drzwi. Szybko przeszli korytarz i zapukali do gabinetu szefowej.
- Proszę! - usłyszeli podjarany pisk.
Powoli wsunęli się do środka. Rozszerzyli w zdziwieniu otwory gębowe.
- Chcecie dziecko? :D
- Ono śpi? - podeszli do biurka.
- Dałam mu possać trochę maku. Podobno tatuś tak robił jak byłam mała... - ciągnęła by dalej, gdyby nie ryk.
- Naćpałaś dziecko?!
- Nie! Tylko uspokoiłam - kolejny raz się wyszczerzyła. - Bierzcie, bąbla - wepchnęła im dziecko. - A teraz wypad, prosiaczki.
Tancerze wypadli na korytarz zdziwieni trzymając w rękach delikatnie uśmiechnięte dziecko. Szybko ruszyli korytarzem. Wiedzieli, że Annabel na pewno już ledwo wytrzymuje. Przed ciążą nie była taka nerwowa. Jednak zanim dotarli do kolorowego pokoju fasadą znów wstrząsnął ryk, a po nim salwa kolejnych o wiele wyższych.
- Nie zdążyliśmy ...
środa, 21 marca 2012
piątek, 10 lutego 2012
Rozdział XXXIV
W Nowym Yorku słońce właśnie wschodzi. Jest strasznie wcześnie. Dwóch tancerzy - Max i Eric śpią na siedząco, oparci głowami. Są obsypani okruszkami, a w okół nich pełno resztek i butelek po piwie, z wczorajszego maratonu filmów dla dorosłych, które odnaleziono w salonie agencji. Szczególnie cudownym był ten z Elizabeth i Georgiem.
Ericowi zaczynała powoli drętwieć szyja, było mu coraz bardziej niewygodnie, a jeszcze na dodatek dochodziły skądś dziwne odgłosy. Chłopak niechętnie otworzył swoje patrzałki. Salon wyglądał normalnie, jednak nadal było coś słychać. Dźwięk, trochę jakby zamknięto niemowlaka w rurze kanalizacyjnej. Przerwa. Szum wody. Trzask drzwi.
- Annabel, co się dzieje? - spojrzał mało rozgarnięty chłopak.
- Poranne mdłości - niewyraźnie się uśmiechnęła.
- Musimy z tym jechać do lekarza!
- Nie, no coś ty, daj sobie spokój - powiedziała dziewczyna. Było jej bardzo miło, że chłopak tak się nią zajmuje.
Eric podszedł do Maxa i uderzył go w głowę. Przestraszony grubasek podskoczył. Sporych rozmiarów piersi zadrgały niesamowicie.
- Co się dzieje?
- Jedziemy do lekarza
★★★
Miły, głęboki głos Jacoba zakończył przemówienie i jednocześnie rozpoczął walkę o najwyższe trofeum. Cała armia tancerzy, z całego świata ruszyła z trybun pod przewodnictwem swoich alfonsów. Tancerze CA ruszyli dość wolno, uważali się za największe gwiazdy (było w tym dużo prawdy, Złotego Karpia zdobyli już 13 razy!) i wiedzieli, że miejsce do przebrania będzie czekać. Jednak gdy dowlekli się już do szatni, osłupieli.
- To są szatnie?! - zapiszczała El.
- Elizabeth, nie marudź! - warknęła Nathalie, a tancerka wypchnęła dolną wargę do przodu.
Nagle usłyszeli głos Georga
- Ej, chodźcie tu! Pusto!
Nathalie poszła zbadać miejsce pokazana przez tancerza. Pogłaskała go po głowie
- Ohh, Georg, jesteś moim najulubieńszym tancerzem!
Prosiaczki wbiły do zrujnowanego, dziwnego pomieszczenia. Były tam ławki, śmieci, wieszak i parę szafek. A także dwa rowery, piłki lekarskie, męskie slipy, dziwne żółte piłki i coś wyglądające na barek.
- Nie ma światła - mruknął Jon.
- Nie będziemy mogli widzieć jak się Elizabeth przebiera - smutno powiedział Taylor.
W końcu tancerze przebrali się jakoś w swoje kuse stroje na kwalifikację. Otworzyli drzwi i oślepiło ich światło. Wychodząc wpadli na dziwnego pana. Solarka, czapka na głowie, przerwa pomiędzy jedynkami i okulary przeciwsłoneczne na twarzy. Zapytał się łamaną angielszczyzną
- Może hot doga?
Już chłopcy chcieli sobie kupić, jednak mord w oczach zestresowanej dziś Nathalie zahamował transakcję.
Tancerze powlekli się na trybuny. Na basen wpadało palące, południowe światło. Dowiedzieli się, że kręcą jako ostatni. Więc po obejrzeniu dwóch występów stwierdzili, że sobie pójdą pozwiedzać tajemnicze rujny Anilany.
Weszli do swojej szatni, przewracając jakąś metalową pałkę przedarli się dalej. Weszli do mrocznego pokoju z okienkiem, niedziałającym komputerem i paroma nagrodami, a także proporczykami. Jon rzucił się jak na mięso i radośnie wyniósł sobie stamtąd parę pamiątek. Wyruszyli w dalszą podróż. Znaleźli się w krainie grzyba na ścianach. Na środku stało parę sprzętów do ćwiczeń.
★★★
Podczas gdy tancerze inhalowali się zagrzybiałym powietrzem, Nathalie starała się ich znaleźć. W końcu wpadła na Elizabeth
- Tu jesteś! Czemu jeszcze nie przebrana?! Elizabeth! Dwieście pompek na kamieniach! i gdzie jest reszta?
Chłopak, który wcale nie był dziewczyną, popatrzył na nią niezrozumiale. Widać było, że myśli, to dodawało jeszcze lepszy efekt w podobieństwu do El.
- Ja nie rozumiem - powiedział z niemieckim akcentem - Nazywam się Bartlomiej i jestem z Deutschland-Champion Agentur.
Nathalie popatrzyła jeszcze chwile, odskoczyła nagle i 'w locie' przeprosiła chłopaka.
★★★
Zawodnicy przedzierając się przez dwa prysznice i jeszcze jedną szatnie znaleźli się na dworze. Wpadła na nich Nathalie.
- Gdzie się podziewacie?! Próba!
Tancerze przeszli na część z trawą, zarośniętym i nieco brudnym boiskiem do gry w siatkę plażową i małym, płytkim brodzikiem z jakimś glutem na dnie i fontanną.
- Zjeżdżalnia! - Maybell i Elizabeth zaczęli skakać z radości i pobiegli do niej. Obili sobie palce u stóp, gdy wbiegali po kamiennych schodkach, a potem zdarli tyłki o ostrą nawierzchnie.
★★★
- Do finału przechodzą - tu Jacob tajemniczo ściszył głos - oczywiście Comforty Agency! - rozległy się brawa, jęki zawodu i gwizdy. Najbardziej do hejtowania ciągnęło zawodników Poseidon'u, jednak Stacy starała się utrzymać ich nerwy na wodzy.
- A drugą drużyną wchodzącą do finału są - ponowne ściszenie głosu dla nadania dramaturgii - Poseidon Agency!
W tym miejscu pojawił się głównie jęk zawodu i gwizdy. No i rubaszny śmiech Prosiaczków. Wszyscy starali się cieszyć, że wygraną mają w kieszeni. Jednak tak w głębi duszy wiedzieli, że PA jest trudnym przeciwnikiem. Widzieli ich występ i byli pod wrażeniem.
- Do zobaczenia wieczorem! - pożegnał się Jacob. Ludzie zaczęli się zbierać. Grupa Nathalie wiedziała, że tym razem trzeba lecieć biegiem, by dostać się pod prysznic. Treningi kondycyjne z Victorem dały dużo i dobiegli w tempie Usaina Bolta. Dopadli pod prysznice (właściwie działały dwa), włączyli wodę
- Aa! Gorące! - pisnęli. Jednak ich ciałka szybko przyzwyczaiły się do gorącej wody opływającej ich ciałka.
Pod prysznic weszli tancerze Poseidona.
- Teraz nasza kolej! - oburzyli się niczym 5letnia dziewczynka. Bezczelne Prosiaczki wybuchnęły śmiechem. Po chwili rozpoczęła się regularna wojna. Słysząc niepokojące dźwięki pod prysznic wpadły dwie alfonsówny. Zmierzyły się wzrokiem. Tancerze nagle pokojowo usiedli, podzielili się prysznicami i oglądali pojedynek boss'ów.
Szczególnie ciasno zrobiło się pod prysznicem Elizabeth. Ta mając władzę (a raczej prysznic w dłoniach) parzyła wrzątkiem siedzących obok, uważając, że jest genialnym geniuszem zła.
Stacy jak dzika rzuciła się na Nathalie. Jednak córka Victora była po niezłej szkole życia i pokonała byłą cieciową dwoma ruchami.
- Koniec? - jęknął zasmucony Taylor.
- Zero rozrywki - mruknął James
- Mam ją dalej bić?! - zaklaskała w dłonie radosna Nathalie
- Nie! - wrzasnęli tancerze PA i szybko wynieśli się spod prysznica.
★★★
Nathalie przechadzała się po basenie. Prosiaczki siedziały od godziny pod prysznicem, a na dworze robiło się coraz chłodniej. Dziewczyna wpadła na pana z krzywym nosem.
- Dzień dobry - słodko zaczęła i zamerdała parę razy długimi rzęsami - Może mógłby pan nagrzać nam saunę?
Fabian czuły na kobiece piękno, zgodził się bez wahania.
Tancerze musieli zmienić miejsce swojego położenia, spod prysznica do sauny. Elizabeth szła sobie powoli z Maybellem. Nagle na ich drodze pojawił się słodki piesek.
- Patrz jaki słodziaszny! - jęknęła dziewczyna i rzuciła się do głaskania.
- Max - cicho dobiegło zza drzwi. Pies stanął na nogi, postawił uszy.
- Max, kolacja! - ponowne nawoływanie. Tancerze wybuchnęli śmiechem. Od razu skojarzył im się ten zabawny, nowy grubasek z agencji. Ciesząc się jak pojebani wpadli do sauny.
★★★
Do rozpoczęcia pozostała godzina. Zapaliły się lampy, klimat zrobił się nieco bardziej mroczny. Niczym z horrorów. Pod basen podjeżdżały drogie bryki z członkami jury.
Poseidon i Comforty ćwiczyli swoje układy. Znaczy Poseidon ćwiczył, a rozleźli tancerze z CA się obijali. Stacy węszyła jakiś podstęp
- Jak takie rozlazłe kluchy mogą wygrywać? - głośno myślała Stacy.
James nie chciał tańczyć, mówił że mu zimno, więc stał skulony i dostawał drgawek. Taylor prężył mięśnie, Michael bawił się telefonem, Maybell patrzył na gwiazdy, a Elizabeth leżała na kamiennych, zimych trybunach i cierpiała. W końcu przyszła Nathalie. Jej wrzask podział na wszystkich prócz El.
- Elizabeth! Może raczysz ruszyć swoje tłuste dupsko!
Dziewczyna obróciła się bruchem do góry.
Dziewczyna obróciła się bruchem do góry.
- Wyrostek - żałośnie załkała.
Nathalie już chciała iść ją pobić, jednak Maybell stanął w obronie dziewczyny i zaczął zabawiać się w lekarza.
- Georg! idź po prawdziwego lekarza - mruknęła Nathalie - umierać jej się zachciało - wywróciła oczami
Przyszedł zabójczo przystojny lekarz, zadziwiająco podobny do Jamesa. Zbadał brzuch dziewczyny, wepchał w jej żyły strzykawkę, wpuścił przeźroczysty płyn.
- Ograniczyć alkohol i fast foody i drugi. Ogólnie to ograniczyć wszystko i jeść tylko jakąś papkę dla dzieci - powiedział zmęczonym, monotonnym głosem.
Elizabeth jęknęła i ponownie dziś zrobiła smutno-obrażoną minę.
★★★
- Finał XIV Złotego Karpia! - wszyscy obecni zaklaskali.
- Dziś w brylantowych fotelach jury zasiedli: Hugh Hefner, Carmen Electra, Jesse Jane (aktorka porno), Ivian Lunasol Sarcos Colmenares (miss world'11) i jeszcze polski akcent - Doda!
Jako pierwsi zaczęli tańczyć debiutanci. Chcąc zapunktować, wybrali piosenkę Dody - XXX. Elizabeth siedząca na trybunach zaczęła nucić piosenkę, która wbiła jej się w mózg. Nagle Jon uderzył ją w głowę i zabił wzrokiem.
- Gratulujemy cudownego występu! Brawa! Teraz przed nami Comforty Agency! - zabrzmiał głos Kubiaka.
Rozległo się Big Sean - Dance, tancerze zaczynali pierwsze ruchy i naglę wysiadł prąd. Stanęli zaszokowani.
- Cieemno - jęknął Taylor.
Nagle przybiegł niczym superbohater, Fabian! Miał w ręku ogromny klucz francuski, którym zaczął bić głośniki i lampy. Zrobił jeszcze kilka ruchów i prąd powrócił.
- Przepraszamy za kłopoty techniczne - odezwał się Jacob - wszystko okej? - zapytał się tancerzy stojących na scenie.
Muzyka znów ruszyła. Była to mieszanka Big Seana, Rammsteina, Slipknota , Prodige i Eminema. Dziki remix, zamówiony u najlepszego DJ. Występ narazie szedł świetnie. Teraz najtrudniejszy moment, Elizabeth i jej solówka na rurze. Na treningu nigdy jej to nie wyszło, właściwie nigdy jej to nie wyszło, ale Nathalie nie chciała zmieniać. Elizabeth wiedziała, że jak i tym razem jej nie wyjdzie to zostanie osobą bezrobotną. Na to nie mogła pozwolić, nie jest przyzwyczajona do życia w ubóstwie. Stres okazał się potrzebny i wyszło perfekcyjnie. Muzyka w końcu ucichła. Rozległy się ogromne brawa na trybunach. Prosiaczki poszły wyściskać swoją ukochaną Nathalie.
- Wow! - powiedział prowadzący i zamilkł - za 5 minut wyniki.
5 minut minęło szybko. Trzeba się było ogarnąć, żeby na wręczaniu nagrody wyglądać cudownie.
- A prestiżową, elitarną nagrodę, Złotego Karpia otrzymują w tym roku... - cisza, po chwili werble. Kubiak mocuję się z kopertą i widzi napis "Poseidon Agency", spojrzał spanikowany i wzorkiem zauważył szczerzącą się podejrzanie Stacy. Jacob pomyślał sobie - Czyżby zapłaciła za wygraną? - podrapał się po brodzie, wziął głęboki oddech i pewny siebie, przemówił
- Jako, że to XIV edycja, a ja bardzo lubię liczbę czternaście, to wyników dowiemy się w inny sposób. Spojrzał groźnie na jury.
- Doda, na kogo głosowałaś?!
Blond piękność o sztucznych cyckach i napompowanych ustach - oczywiście, że na Poseidon, mieli układ do zajebistej muzyki - głupio się zaśmiała.
Jacob pytał dalej. Została ostatnio osoba, miała decydujący głos, bo agencje szły łeb w łeb.
- Hugh Hefner'ze, na kogo głosowałeś? Czyżby na Comforty? Ponoć strasznie podobało ci się na urodzinach bliźniaczek!
Staruszek zapowietrzył się, głosował wcześniej na Poseidona, ale rzeczywiście, urodziny bliźniaczek były cudowne. W końcu odpowiedział
- Comforty Agency!
Prosiaczki zaczęły skakać jak oszalałe, zaczęła się ogromna vixa, a w ręce Nathalie powędrował ogromny Złoty Karp. Na niebie pojawiły się fajerwerki. W tym całym zamieszaniu Michael ledwo usłyszał swój telefon. Oddalił się od hałasu i odebrał. Dzwoniła Annabel
- Kochanie, będziemy mieć sześcioraczki! Cieszysz się?! - zaszczebiotała w telefon.
Chłopakowi wypadł telefon z rąk. Rzucili się na niego przyjaciele.
- O, kurwa. Mamy dzieci...
niedziela, 5 lutego 2012
Rozdział XXXIII
Tak jak mówił lekarz, Barbie wyszła z tego. Już następnego dnia tancerzy biwakujących na korytarzu, obudziły wystraszone pielęgniarki. W tle słyszeli ryk tancerki. Uśmiechnęli się do siebie - wszystko wróciło do normy. Victor wyciągnął brunetkę siłą ze szpitala i szybko wrócili do hotelu.
- Jutro o 15 przed wejściem. Barbie wraca z moim tatkiem do Nowego Yorku, my ruszamy na lotnisko.
- Jutro o 15 przed wejściem. Barbie wraca z moim tatkiem do Nowego Yorku, my ruszamy na lotnisko.
♦♦♦
Tancerze siedzieli na swoich walizkach na miejscu zbiórki, oprócz Elizabeth, która miziała się ze swoim ukochanym w pobliżu. Przed nich wyszła zdołowana Nathalie. Zaciągnęła zdołowanych tancerzy do busa ściągniętego przez Jacksona i odjechali. Patrick i Matthew obiecali pisać i odwiedzać swoje lube. Victor spojrzał krzywo na niezadowoloną Barbie i wyciągnął leniwie pejsachówkę i usiadł na swojej torbie. Dziewczynie zaświeciły wesoło oczy, może czekanie na ich pojazd nie będzie takie nudne.
♦♦♦
Tancerze szybko dojechali na lotnisko, przeszli wszystkie procedury i stanęli przed prywatnym samolotem agencji. Równo o 16 samolot ruszył, a dawno skrywany lęk wysokości Michaela zajął im pierwsze godziny lotu. Wylądowali o 9 na Lublinku. Ludzie bełkoczący w jakimś dziwnym języku utrudniali im dostanie się do auta czekającego na nich przy lotnisku. Z ulgą rozsiedli się w czarnym busie i pojechali jedynie kierowcy i Nathalie znanym kierunku. Zdziwili się, gdy obserwowanie korku ze stadionem w tle przerwał im nagły skręt w lewo. Po lewej stały jakieś malutkie, nędzne budynki, a po prawej był mały park ze żwirową bieżnią i stawem dalej. Zaparkowali przy schodkach prowadzących do parku przed dużym, rozwalającym się budynkiem.
- To jakiś żart? - zabrechtał głośno Taylor. - Przecież Złoty Karp odbywał się zawsze w jakichś drogich hotelach!
- Prosiaczki! Wysiadamy! - pisnęła Nathalie i wysiadła szybko z pojazdu.
Blaszane drzwi z odpadającą niebieską farbą otworzyły się, a stanął w nich pomysłodawca i prowadzący Złotego Karpia, Jacob Kubiak. Uśmiechał się szeroko, jak to miał w zwyczaju.
- Witaj, Nathalie! - rozłożył szeroko ramiona.
- Witaj, Jacob. Co to ma znaczyć? - zmarszczyła brwi zakładając ręce na piersi.
Jej tancerze rozeszli się trochę z zaciekawieniem gapiąc na krajobraz.
- To? - zrobił na chwilę zdziwioną minę. - Aaa! To! Tutaj moja droga wszystko się zaczęło!
- Tutaj? - przyjrzała się badawczo ruderze.
- Dokładniej tam - wskazał palcem na jezioro. - Postanowiłem, że w tym roku zorganizujemy powrót do korzeni Złotego Karpia. Ale nie na to czas! Wszyscy już przyjechali i na was czekają.
- Prosiaczki! - wrzasnęła Nathalie. - Idziemy!
Wesoła gromadka podążyła za zadowolonym Jacobem. Przed nimi pojawił się stary basen olimpijski pokryty taflą grubego szkła, za nim rozciągała się estrada, a wszystko otaczały kamienne trybuny, na któryś zasiadła konkurencja. Reprezentacja Comforty Agencji patrzyła się głupio przed siebie... Ich umysły nie ogarniały takiej zmiany stylizacji imprezy. Tylko Maybell stał nieporuszony.
- Zajmijcie gdzieś miejsca na trybunach - powiedział im na odchodnym prowadzący i ruszył na estradę.
Wesoła gromadka podążyła za zadowolonym Jacobem. Przed nimi pojawił się stary basen olimpijski pokryty taflą grubego szkła, za nim rozciągała się estrada, a wszystko otaczały kamienne trybuny, na któryś zasiadła konkurencja. Reprezentacja Comforty Agencji patrzyła się głupio przed siebie... Ich umysły nie ogarniały takiej zmiany stylizacji imprezy. Tylko Maybell stał nieporuszony.
- Zajmijcie gdzieś miejsca na trybunach - powiedział im na odchodnym prowadzący i ruszył na estradę.
- Prosiaczki, na trybuny! - Nathalie zaklaszczała w łapki.
Niezadowolona grupka zasiadła na zimnym kamieniu. Zauważyli, że naprzeciwko nich siedzi Stacy wraz z jej tancerzami. Widać było, że się z nimi nie dogaduje.
- James, co ci? - spytał mało inteligentnie Taylor patrząc na przyjaciela pusto.
Wszyscy skupili się na trzęsącym tancerzu. Tylko Maybell miał go gdzieś - wolał mryziać biało-czarnego kota, który zaczął się o niego obcierać.
- Boisz się Stacy? - Elizabeth spojrzała na niego zza swoich okularów przeciwsłonecznych.
Jednak nie uzyskali odpowiedzi. James zamknął się w sobie i wszystko docierało do niego, jak do Maybella.
- Musimy coś z nim zrobić i to szybko - pisnęła Nathalie. - Jon uderz go w twarz.
Uśmiechnięty Jonathan sprzedał Jamesowi liścia w niezdrowo bladego policzka. Chłopak spojrzał na niego zdziwiony z rozdziawioną buźką.
- Za co?! - pomasował się po poliku.
- Odpłynąłeś - mruknął Michael popylając w sudoku.
- To przez tą cieciową? - George uśmiechnął się delikatnie. - Nie jesteś pierwszym i ostatnim, którego zgwałciła kobieta pracująca, nie przejmuj się tak - poklepał go po przyjacielsku po ramieniu i zaczął z głupią radością gapić w czyste niebo.
Pomimo głupiego komentarza, James rozluźnił się i odetchnął głęboko. Uśmiechnął się delikatnie i wsłuchał w przemowę Jacoba Kubiaka.
Niezadowolona grupka zasiadła na zimnym kamieniu. Zauważyli, że naprzeciwko nich siedzi Stacy wraz z jej tancerzami. Widać było, że się z nimi nie dogaduje.
- James, co ci? - spytał mało inteligentnie Taylor patrząc na przyjaciela pusto.
Wszyscy skupili się na trzęsącym tancerzu. Tylko Maybell miał go gdzieś - wolał mryziać biało-czarnego kota, który zaczął się o niego obcierać.
- Boisz się Stacy? - Elizabeth spojrzała na niego zza swoich okularów przeciwsłonecznych.
Jednak nie uzyskali odpowiedzi. James zamknął się w sobie i wszystko docierało do niego, jak do Maybella.
- Musimy coś z nim zrobić i to szybko - pisnęła Nathalie. - Jon uderz go w twarz.
Uśmiechnięty Jonathan sprzedał Jamesowi liścia w niezdrowo bladego policzka. Chłopak spojrzał na niego zdziwiony z rozdziawioną buźką.
- Za co?! - pomasował się po poliku.
- Odpłynąłeś - mruknął Michael popylając w sudoku.
- To przez tą cieciową? - George uśmiechnął się delikatnie. - Nie jesteś pierwszym i ostatnim, którego zgwałciła kobieta pracująca, nie przejmuj się tak - poklepał go po przyjacielsku po ramieniu i zaczął z głupią radością gapić w czyste niebo.
Pomimo głupiego komentarza, James rozluźnił się i odetchnął głęboko. Uśmiechnął się delikatnie i wsłuchał w przemowę Jacoba Kubiaka.
czwartek, 2 lutego 2012
Rozdział XXXII
- James? - zapiszczała radośnie Barbie
Wszyscy byli pod wrażeniem występu tancerza. Wyskok z tortu, krótki taniec, czysta perfekcja. Króliczki Playboya ledwo mogły ustać z zazdrości i już błagały Hefnera o sprowadzenie go do posiadłości.
Impreza kręciła się idealnie, goście spożywali dużo alkoholu i dobrze się bawili. Spokojna Nathalie mogła ukryć się w kąciku i tylko obserwować. Sączyła powoli swój drink - Martini code i podrygiwała w takt głośnej muzyki.
W przerwie pomiędzy kawałkami usłyszała za sobą cichy, męski głos
- Podoba Ci się?
Odwróciła się i zobaczyła za sobą cholernie przystojnego blondyna, który korzystając z okazji wpił się w jej usta. Szefowa agencji oderwała się
- Matthew! Bo Prosiaczki zobaczą!
★★★
Barbie gdzieś zniknęła, więc Elizabeth była pozostawiona na pastwę losu. Rzucali sie na nią jacyś obcy ludzie, składali życzenia i kazali pić do dna, za siebie i za siostre. Zaczynało jej się kręcić w głowie, a jeszcze nie doszła do swoich przyjaciół.
Gdy El. już prawie doszła do swojego celu - reszty tancerzy, zachwiała się na wysokich obcasikach i wpadła w umięśnione ramiona.
- Młoda godzina, a ty się już chwiejesz! - zaśmiał się Patrick.
Elokwencja tancerki znów podupadła, więc tylko zachichotała. Chłopak przyciągnął ją i pocałował. Zobaczyła to kadra
- Elizabeth nam dojrzała... - wzruszył się lekko Maybell
- Pij, nie pierdol - wybełkotał Taylor i podsunął mu kieliszek.
★★★
Barbie leżała właśnie na łóżku i patrzyła na Jamesa, który specjalnie dla niej uprawiał stiptiz. Ponętnie kręcił bioderkami i wypinał pośladki odziane już tylko w seksowne stringi. W końcu dziewczyna nie wytrzymała i pociągnęła go w stronę łóżka, zaczeli się całować, a ich rozbiegane dłonie wędrowały po ciałkach. Gdy akcja zdecydowanie nabierała tempa ktoś wpadł do pokoju
- Barbie?! - wrzasnęła Eli
- Elizabeth?!
- Barbiee... jak możesz?! z Jamesem?!
- Elizabeth, co to za pedał za tobą? - zapytała i z obrzydzeniem pokazała na Patricka.
- Nie mów tak na Patricka! - zapiszczała i z obrażoną miną wyszła trzaskając drzwiami.
- Mówiłem, że nie ten pokój - pokręcił głową czarnowłosy - teraz ja wybieram!
Po krótkim zastanowieniu para wbiła do kolejnego pokoju
- Matthew?! - zapiszczał chłopak
- Nathalie?! - zapiszczała prawie jednocześnie El.
- Jak mogłeś nie zamknąc drzwi?! - szefowa Comforty wrzasnęła na blondyna - za karę milion godzi... - większe oburzenie na twarzy - cholera! Ty u mnie nie tańczysz - i maksymalny foch
Nathalie zwróciła się do Elizabeth, która zakrywała sobie oczy ręką Patricka
- Wyjdź i zapomnij o tym!
- Tak jest!Za trzecim razem para w końcu trafiła do pustego pokoju. Wpadli na miękkie łóżko ze świeżą, olśniewająco białą pościelą. Bielszą nawet od zębów pań z reklam past do zębów!
★★★
Na dworze powoli zaczynało świtać, impreza spowolniła tempo, zostali tylko najwytrwalsi - czyli tancerze z Comforty. Szczególną odporność na alkohol miała dziś Barbie i piła równo z Victorem. Człowiekiem, który pije spirytus zamiast wody mineralnej! Wszyscy patrzyli z przerażeniem na wyczyny dziewczyny.
Z boku siedziały dwie pary - Nathalie i Matthew, Elizabeth i Patrick. Pomiędzy nimi panowała ckliwa atmosfera. Czuli, że niedługo będą się musieli rozstać i ich serduszka zaczynały pękać na samą myśl.
- Została nam ostatnia butelka
- Ostatnia już? - zasmuciła się Barbie
Victor odkręcił ukraiński bimber i wlał dziewczynie, a potem sobie pełną szklankę
- To do dna!
Dziewczyna pewnie to wypiła, dzięki temu zyskała ogromne uznanie. Tancerze zaczeli leniwie klaskać, a Barbie odstawiła szklankę i runęła na ziemie.
- Tato! Popsułeś mi tancerkę, cholera! - zapiszczała Nathalie.
Elizabeth podeszła i przytknęła palce do tętnicy szyjnej zewnętrznej. Jej oczy rozszerzyły się
- Nie ma pulsu! - zamachnęła się i strzeliła w twarz siostrze, odczekała chwile - Naaadal nie ma! - zaczęła płakać nad zwłokami siostry.
Victor wsadził sobie twarz w lód do mrożenia szampana, po chwili czuł się świeżo, jak nowo narodzony, wziął kluczyki do auta i powiedział swoim basem
- Jedziemy do szpitala.
Wszyscy tancerze rzucili się do pojazdu.★★★
Jackson pojechała z nimi, prowadziła na tyle auta resuscytację i bawiła się automatycznym defibrylatorem zewnętrznym. Ukrainiec prowadził pewniej niż na trzeźwo, więc szybko dotarli do szpitala. Pierwsza weszła Nathalie i spojrzała groźnie. Przerażony lekarz podszedł
- To znów pani? Mówiłem, żeby jej nie brać! - panikował doktorek
Królowa Prosiaczków zabiła go wzrokiem, aż go otrząsnęło
- Przepraszam. Już ją bierzemy na OIOM!
Tancerze długo siedzieli na korytarzu i czekali na jakiekolwiek wieści. Wszyscy byli w ponurych nastrojach. W końcu wyszedł lekarz
- Pobiła kolejny rekord świata w ilości promili we krwi! Miała ich aż 16, to takie nie prawdopodobne! - podniecał się młody medyk
- Co z nią? - warknęła na niego Nathalie
- Spokojnie, spokojnie. Ma polskie korzenie, wyjdzie z tego!
czwartek, 26 stycznia 2012
Rozdział XXXI
- Skończyło się jedzenie! Co mam zrobić?! ZGINIEMY! - Max padł na kolana przed swoim małym, brązowym przyjacielem.
- Bo zrobisz dziurę - mruknął pod nosem. - W końcu schudniesz - uśmiechnął się złośliwie.
- E-Eric! - zawył i jebnął swoją starą Nokią o ścianę.
- Max! Debilu! - Eric podskoczył zły.
- Eric! - zawył znowu waląc się na podłogę.
- Bo znowu w Japonii będzie trzęsienie! - krzyknął przerażony. - Uspokój się!
- Ale nie ma jedzenia! - ryknął i zaczął wymachiwać tłustymi łapkami.
- Bo dostaniesz ataku astmy!
- Za późno - wydusił i zaczął się hiperwentylować.
~~~~~~~~
Onieśmielona Elizabeth gapiła się ciągle na Patricka. Ledwo powstrzymywała się, by ślina jej nie wypłynęła- co wtedy pomyślałby ON? A ON był idealny - przy każdym ruchu pod białą bluzką napinały i rozkurczały się pływackie mięśnie. Patrick widząc jej zmieszanie i proces myślenia na twarzy, postanowił wypełnić rozkaz Jacksona. Wstał do niej i chwycił delikatnie podbródek dziewczyny w palce. Złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Odsunął się po chwili z nieznacznym uśmiechem na wargach. W Elizabeth coś pękło. Zarzuciła mu szybko ręce na szyję i wpadła z nim w głęboką ślinę.
~~~~~~~~
- Jezu - po chwili jęknęła przerażona Nathalie. - Tutaj nic nie da się zrobić - zrozpaczona zakryła twarz dłońmi. - Tatusiu...
- Jak jesteś taka mądra, to nam pomóż - warknął rozzłoszczony James.
- Dobrze! - pisnęła radośnie. - Za zniewagę nadgodziny przez miesiąc i wyskoczysz z tortu.
Nathalie stanęła na środku sali i wskazywała tancerzom, co mają robić. Już po godzinie ciężkiej pracy miejsce wyglądało tak jak należy. Żeby nie urazić Maybella, dmuchane kondomy zostały. Kolorystyka była utrzymana w perfidnie kurewskim różu i klasycznej czerni - tak jak bliźniaczki lubią najbardziej. Michael zerknął na zegarek:
- Zostało nam już niecała godzina! - pisnął.
- Lećcie się przygotować! Musicie wyglądać cudownie! James ze mną!
~~~~~~~~
Do hotelu zlecieli się goście z całego świata, w tym nawet Hugh Hefner ze zgrają króliczków, którymi mocno zainteresował się Jonathan (i vice versa). Kelnerzy pracowali już od półgodziny, wszystko dobrze się kręciło, ale nigdzie nie było jubilatek. Z głównej kuchni uradowana wyszła Nathalie, James ubrany w czerwony fartuszek z koronką wyglądał kusząco. Teraz trzeba było tylko ściągnąć bliźniaczki. Nathalie weszła po krętych schodach i stanęła przy zadowolonej dilerce.
- Idziemy po nie? - Jackson skinęła głową w odpowiedzi.
~~~~~~~~~
Dilerka ruszyła w poszukiwaniu Barbie. Dziewczyny nie było tam, gdzie ją zostawiła. Krążyła więc bez celu. Zaglądała już chyba wszędzie. Była w łazienkach, garderobach, różnych pokojach. W końcu zrezygnowana postanowiła zajrzeć do spiżarni.
- Ale pyszne ciasto - wydusiła z siebie "zguba", wypluwając przy okazji masę okruszków.
Jackson załamała się.
- Masz brudną sukienkę...
- Gdzieee? - rozejrzała się po sobie - o rzeczywiście! - zachichotała i palcem zebrała rozmaśloną masę.
Dilerka mocnym ruchem pociągnęła ją za rękę. Bliźniaczka zajęczała z bólu
- Idziemy się przebrać - warknęła.
~~~~~~~~~~
- Elizabeth! Patrick! - wrzasnęła przerażona Nathalie zakrywając oczy. - Matthew?!
- Matthew? - naga para zakryła się kołderką i spojrzała na nią zaskoczona.
- Hej! - zarechotał ktoś z szafy. - Będę cię męczył tą sex taśmą do końca życia - z ukrycia wychylił się wyszczerzony blondas z kamerą i przesłał całuska do Nathalie.
- Jeszcze będziesz przy niej sobie walić - zarechotał zadowolony Patrick.
- Elizabeth! Ubieraj się! - wrzasnęła łamiącym się głosem zarumieniona Nathalie. - Czekam na korytarzu.
~~~~~~~~~~~
Na zacnie udekorowany korytarz zostały wprowadzone bliźniaczki. Po kilku poprawkach rozmazanego po aktywnym wysiłku makijażu Elizabeth, wszystko szło idealnie wg. planu Nathalie. Szefowa Comforty Agencji prowadziła dumna swoje tancerki wraz z dilerką i jej dwoma wychowankami.
Stanęli przy schodach, bliźniaczki wzruszyły się. Na znak Michaela goście zaczęli śpiewać, a na środek dużej sali wjechał gigantyczny tort. Nathalie zaklaskała wesoło w dłonie i podskoczyła.
czwartek, 5 stycznia 2012
Rozdział XXX
- Wait, Barbie dzwoni...
- To odbierz
- Nie! - i tak właśnie zaczęło się rzucanie telefonem. Nikt nie chciał odebrać. W końcu najodważniejszy okazał się James.
- Halo? - zapytał
- Obudziłam się, jej! Ale tak się dobrze spało. W ogóle może się jeszcze raz uderzę, bo tak się fajnie śpi - Dziewczyna trochę bredziła, ale najwyraźniej już żyła.
- Przyjdziemy do Ciebie.
- Ale weźcie coś do picia... Proszę! Usycham.
Tancerze pojechali radośnie do szpitala. Wzięli oczywiście duży zapas picia, tak duży że nie pamiętają zbytnio jak znaleźli się u siebie.
Jednak powoli nastawał ranek. Nadszedł dzień urodzin kochanych bliźniaczek. Była dokładnie 6 rano, kiedy do pokoju, w którym oczywiście wszyscy tancerze spali, wtargnęli - Nathalie, Victor i Jackson. Dilerka rzuciła się i wyprowadziła Elizabeth na korytarz, gadając coś o jakiejś sexy dupie, która koniecznie musi poznać. Reszta tancerzy była brutalnie budzona. Gdy w końcu się w miarę ocknęli, Nathalie przemówiła:
- To odbierz
- Nie! - i tak właśnie zaczęło się rzucanie telefonem. Nikt nie chciał odebrać. W końcu najodważniejszy okazał się James.
- Halo? - zapytał
- Obudziłam się, jej! Ale tak się dobrze spało. W ogóle może się jeszcze raz uderzę, bo tak się fajnie śpi - Dziewczyna trochę bredziła, ale najwyraźniej już żyła.
- Przyjdziemy do Ciebie.
- Ale weźcie coś do picia... Proszę! Usycham.
Tancerze pojechali radośnie do szpitala. Wzięli oczywiście duży zapas picia, tak duży że nie pamiętają zbytnio jak znaleźli się u siebie.
Jednak powoli nastawał ranek. Nadszedł dzień urodzin kochanych bliźniaczek. Była dokładnie 6 rano, kiedy do pokoju, w którym oczywiście wszyscy tancerze spali, wtargnęli - Nathalie, Victor i Jackson. Dilerka rzuciła się i wyprowadziła Elizabeth na korytarz, gadając coś o jakiejś sexy dupie, która koniecznie musi poznać. Reszta tancerzy była brutalnie budzona. Gdy w końcu się w miarę ocknęli, Nathalie przemówiła:
- Jackson zajmie się Elizabeth. Wy macie w tym czasie udekorować salon, bo dziś urodziny! A ja i tatuś - tu czule spojrzała na Victora - jedziemy kupić coś do żarcia i picia.
- A Barbie? - wymruczał troskliwy George.
- Ohh George... Jak Ty o wszystkim myślisz! Jesteś cudownym tancerzem! Mój ulubiony - zaklaskała w dłonie.
- Skołujemy ją jakoś - odpowiedział stanowczo ojciec szefowej agencji.
★★★
- Elizabeth! - Jackson zamachnęła się i przywaliła Elizabeth z plaskacza - obudź się!
Zadziałało. Elizabeth w końcu przytomniej popatrzyła na świat.
- Czego?
- Musisz dziś poznać zajebistego chłopaka! Jest piękny i napalony! Będziecie idealną parą! - Jackson była dziś zdecydowanie zbyt słodka. Mało brakowało, a zaklaskałaby w łapki, niczym Nathalie.
Dilerka naszykowała jednej z sióstr ubranko na dzisiaj i wepchnęła ją do łazienki.
★★★
Nieco później w centrum miasta:
- No to chyba wszystko mamy? - zapytała się Nathalie, odhaczając rzeczy z listy - Tato, masz alkohol, verdad?
Ojciec spojrzał się na nią jak na kretynkę - Oczywiście - powiedział grubym, męskim głosem i zaprezentował.
Dziewczyna szybko zaczęła liczyć ile tego jest. Jej oczy rozszerzyły się.
- 120 piw, 80 litrów wódki i 40 litrów jakiegoś skrytobójczego bimberka z Ukrainy?
- Za mało? - zasmucił się.
- NIE! Oni umrą od tego, bo na pewno będą chcieli wypić wszystko.
Zaśmiał się - Nie martw się. Będę im pomagać.
Dziewczyna podrapała się po brodzie - No skoro im będziesz pomagać, to obawiam się, że może być za mało.
★★★
Maybell dmuchał właśnie baloniki, John też dmuchał... ale 'dmuchaną lalę'. Taylor biegał po drabinie i zawieszał różne rzeczy, James trzymał mu tą drabine i oczywiście nią bujał, tak żeby twardziel w końcu spadł. A Georg tym wszystkim dowodził, stając niczym Napoleon Bonaparte.
- Nie! Maybell nie dmuchaj prezerwatyw tylko baloniki!
Maybell popatrzył na niego jak zbite emo. Miał prawie łzy w oczach, które dziś podkreślił czarną kredką. Jednak główny dowodzący się tym nie przejął.
- Michael! - wrzasnął - czy do cholery zrobisz coś dzisiaj?!
Blondyn ledwo oderwał wzrok od telefonu i spojrzał z wyższością - Nie. Gram w sudoku, więc zamilcz, dziwko.
★★★
- Ale dobrze wyglądam? - Denerwowała się Elizabeth.
- Tak, pięknie! - w końcu Jackson nie wytrzymała i naprawdę, naprawdę zaczęła słodko klaskać w rączki. Mózg Elizabeth rozumiał wiele rzeczy, ale tej - nie.
Bliźniaczka została zaprowadzona do pokoju. Tam już siedział on, niczym młody, grecki bóg. Jego idealnie wyrzeźbione ciało opinała biała bluzka, na ramionach miał nonszalancko zarzuconą niebieską koszule w kratę, a jego nogi były opięte ciasnymi, szarymi rureczkami. Jego ogromne stopy przyodziane były w fajne nike. Na głowie miał perfekcyjnie ułożony artystyczny nieład w kolorze black.
- To jest Elizabeth - powiedziała Jackson - Zaopiekuj się nią - uśmiechnęła się do chłopaka i wyszła, mówiąc przelotnie dziewczynie, żeby zamknęła buzie i się nie śliniła.
- Witam, jestem Patrick - i pocałował dłoń El.
★★★
Victor i Nathalie wracali właśnie w pełni naładowanym samochodem. Panowało milczenie, nagle odgłos rozpinania suwaka. Nathalie wyjmowała z torby portfel. Sprawdziła ile ma mniej więcej pieniedzy i uśmiechnęła się.
- Tatko, wejdźmy jeszcze do Barbie, do szpitala - Jego córka była dziś nadzwyczaj miła i pogodna zupełnie jakby się zakochała.
- Chyba czeka mnie poważna rozmowa z nią - pomyślał i kiwnął głową na znak zgody.
- Chyba czeka mnie poważna rozmowa z nią - pomyślał i kiwnął głową na znak zgody.
Victor wszedł pierwszy do kliniki. Podszedł do lekarza prowadzącego Barbie. Jednak głos zabrała Nathalie.
- Moja tancerka się wybudziła, więc ją zabieram - zwróciła się do Vickiego - idź po nią.
- Ale nie! Nie można! Onajest w złym stanie!
- Co mnie to obchodzi?! Ma dobrze wyglądać i kręcić dupą, a nie być zdrowa.
- Ale okazało się, że cierpi na poważny uraz. Nie możemy znaleźć większości jej mózgu!
Nathalie wywróciła oczami... - To nic dziwnego u moich tancerzy.
- Ale nie wolno!
- Jak nie wolno to szybko - Uśmiechnął się Mroczny Pan z Barbie na rękach.
Nathalie uśmiechnęła się.
- Proszę - wsunęła lekarzowi spory plik pieniędzy i skierowała się do wyjścia.
★★★
- Patrz Barbie - pomachała jej przed oczami tęczowym proszkiem - weźmiesz tego TROSZECZKĘ do buźki i będziesz od razu bardziej wyspana i energiczna.
- Dobrze - i nabrała troszkę środka. Który praktycznie w mgnieniu oka uczynił ją starą, dobrą wersją Barbie.
★★★
Nathalie była ciekawa zmian jakie dokonali jej tancerze w sali. Liczyła na bogaty, piękny wystrój. Powoli otworzyła drzwi i głośno przełknęła
- Co to kurwa jest?! - Krzyknęła i pobiła chyba kolejny rekord w głośności.
- Nie podoba Ci się? - zapytał bardzo uczuciowy i emocjonalny Maybell.
Nathalie spojrzała na to co widzi. Z sufitu smętnie zwisał ubrudzony i pognieciony napis Happy Birthday. Gdzieniegdzie poniewierały się balony i nadmuchane prezerwatywy. W koncie stała mocno już zużyta lalka Jonathana. Wszystko wyglądało mniej więcej jak bitch party robione Parzęczewie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)