piątek, 10 lutego 2012

Rozdział XXXIV

W Nowym Yorku słońce właśnie wschodzi. Jest strasznie wcześnie. Dwóch tancerzy - Max i Eric śpią na siedząco, oparci głowami. Są obsypani okruszkami, a w okół nich pełno resztek i butelek po piwie, z wczorajszego maratonu filmów dla dorosłych, które odnaleziono w salonie agencji. Szczególnie cudownym był ten z Elizabeth i Georgiem.
Ericowi zaczynała powoli drętwieć szyja, było mu coraz bardziej niewygodnie, a jeszcze na dodatek dochodziły skądś dziwne odgłosy. Chłopak niechętnie otworzył swoje patrzałki. Salon wyglądał normalnie, jednak nadal było coś słychać. Dźwięk, trochę jakby zamknięto niemowlaka w rurze kanalizacyjnej. Przerwa. Szum wody. Trzask drzwi. 
- Annabel, co się dzieje? - spojrzał mało rozgarnięty chłopak. 
- Poranne mdłości - niewyraźnie się uśmiechnęła.
- Musimy z tym jechać do lekarza! 
- Nie, no coś ty, daj sobie spokój - powiedziała dziewczyna. Było jej bardzo miło, że chłopak tak się nią zajmuje. 
Eric podszedł do Maxa i uderzył go w głowę. Przestraszony grubasek podskoczył. Sporych rozmiarów piersi zadrgały niesamowicie. 
- Co się dzieje?
- Jedziemy do lekarza

★★★

Miły, głęboki głos Jacoba zakończył przemówienie i jednocześnie rozpoczął walkę o najwyższe trofeum. Cała armia tancerzy, z całego świata ruszyła z trybun pod przewodnictwem swoich alfonsów. Tancerze CA ruszyli dość wolno, uważali się za największe gwiazdy (było w tym dużo prawdy, Złotego Karpia zdobyli już 13 razy!) i wiedzieli, że miejsce do przebrania będzie czekać. Jednak gdy dowlekli się już do szatni, osłupieli.
- To są szatnie?! - zapiszczała El. 
- Elizabeth, nie marudź! - warknęła Nathalie, a tancerka wypchnęła dolną wargę do przodu. 
Nagle usłyszeli głos Georga
- Ej, chodźcie tu! Pusto!
Nathalie poszła zbadać miejsce pokazana przez tancerza. Pogłaskała go po głowie
- Ohh, Georg, jesteś moim najulubieńszym tancerzem!
Prosiaczki wbiły do zrujnowanego, dziwnego pomieszczenia. Były tam ławki, śmieci, wieszak i parę szafek. A także dwa rowery, piłki lekarskie, męskie slipy, dziwne żółte piłki i coś wyglądające na barek. 
- Nie ma światła - mruknął Jon. 
- Nie będziemy mogli widzieć jak się Elizabeth przebiera - smutno powiedział Taylor. 
W końcu tancerze przebrali się jakoś w swoje kuse stroje na kwalifikację. Otworzyli drzwi i oślepiło ich światło. Wychodząc wpadli na dziwnego pana. Solarka, czapka na głowie, przerwa pomiędzy jedynkami i okulary przeciwsłoneczne na twarzy. Zapytał się łamaną angielszczyzną
- Może hot doga?
Już chłopcy chcieli sobie kupić, jednak mord w oczach zestresowanej dziś Nathalie zahamował transakcję. 
Tancerze powlekli się na trybuny. Na basen wpadało palące, południowe światło. Dowiedzieli się, że kręcą jako ostatni. Więc po obejrzeniu dwóch występów stwierdzili, że sobie pójdą pozwiedzać tajemnicze rujny Anilany.
Weszli do swojej szatni, przewracając jakąś metalową pałkę przedarli się dalej. Weszli do mrocznego pokoju z okienkiem, niedziałającym komputerem i paroma nagrodami, a także proporczykami. Jon rzucił się jak na mięso i radośnie wyniósł sobie stamtąd parę pamiątek. Wyruszyli w dalszą podróż. Znaleźli się w krainie grzyba na ścianach. Na środku stało parę sprzętów do ćwiczeń. 

★★★

Podczas gdy tancerze inhalowali się zagrzybiałym powietrzem, Nathalie starała się ich znaleźć. W końcu wpadła na Elizabeth
- Tu jesteś! Czemu jeszcze nie przebrana?! Elizabeth! Dwieście pompek na kamieniach! i gdzie jest reszta?
Chłopak, który wcale nie był dziewczyną, popatrzył na nią niezrozumiale. Widać było, że myśli, to dodawało jeszcze lepszy efekt w podobieństwu do El. 
- Ja nie rozumiem - powiedział z niemieckim akcentem - Nazywam się Bartlomiej i jestem z Deutschland-Champion Agentur.
Nathalie popatrzyła jeszcze chwile, odskoczyła nagle i 'w locie' przeprosiła chłopaka.

★★★

Zawodnicy przedzierając się przez dwa prysznice i jeszcze jedną szatnie znaleźli się na dworze. Wpadła na nich Nathalie. 
- Gdzie się podziewacie?! Próba! 
Tancerze przeszli na część z trawą, zarośniętym i nieco brudnym boiskiem do gry w siatkę plażową i małym, płytkim brodzikiem z jakimś glutem na dnie i fontanną. 
- Zjeżdżalnia! - Maybell i Elizabeth zaczęli skakać z radości i pobiegli do niej. Obili sobie palce u stóp, gdy wbiegali po kamiennych schodkach, a potem zdarli tyłki o ostrą nawierzchnie. 

★★★

- Do finału przechodzą - tu Jacob tajemniczo ściszył głos - oczywiście Comforty Agency! - rozległy się brawa, jęki zawodu i gwizdy. Najbardziej do hejtowania ciągnęło zawodników Poseidon'u, jednak Stacy starała się utrzymać ich nerwy na wodzy. 
- A drugą drużyną wchodzącą do finału są - ponowne ściszenie głosu dla nadania dramaturgii - Poseidon Agency! 
W tym miejscu pojawił się głównie jęk zawodu i gwizdy. No i rubaszny śmiech Prosiaczków. Wszyscy starali się cieszyć, że wygraną mają w kieszeni. Jednak tak w głębi duszy wiedzieli, że PA jest trudnym przeciwnikiem. Widzieli ich występ i byli pod wrażeniem. 
- Do zobaczenia wieczorem! - pożegnał się Jacob. Ludzie zaczęli się zbierać. Grupa Nathalie wiedziała, że tym razem trzeba lecieć biegiem, by dostać się pod prysznic. Treningi kondycyjne z Victorem dały dużo i dobiegli w tempie Usaina Bolta. Dopadli pod prysznice (właściwie działały dwa), włączyli wodę
- Aa! Gorące! - pisnęli. Jednak ich ciałka szybko przyzwyczaiły się do gorącej wody opływającej ich ciałka. 
Pod prysznic weszli tancerze Poseidona. 
- Teraz nasza kolej! - oburzyli się niczym 5letnia dziewczynka. Bezczelne Prosiaczki wybuchnęły śmiechem. Po chwili rozpoczęła się regularna wojna. Słysząc niepokojące dźwięki pod prysznic wpadły dwie alfonsówny. Zmierzyły się wzrokiem. Tancerze nagle pokojowo usiedli, podzielili się prysznicami i oglądali pojedynek boss'ów. 
Szczególnie ciasno zrobiło się pod prysznicem Elizabeth. Ta mając władzę (a raczej prysznic w dłoniach) parzyła wrzątkiem siedzących obok, uważając, że jest genialnym geniuszem zła.
Stacy jak dzika rzuciła się na Nathalie. Jednak córka Victora była po niezłej szkole życia i pokonała byłą cieciową dwoma ruchami. 
- Koniec? - jęknął zasmucony Taylor.
- Zero rozrywki - mruknął James
- Mam ją dalej bić?! - zaklaskała w dłonie radosna Nathalie
- Nie! - wrzasnęli tancerze PA i szybko wynieśli się spod prysznica.

★★★

Nathalie przechadzała się po basenie. Prosiaczki siedziały od godziny pod prysznicem, a na dworze robiło się coraz chłodniej. Dziewczyna wpadła na pana z krzywym nosem.
- Dzień dobry - słodko zaczęła i zamerdała parę razy długimi rzęsami - Może mógłby pan nagrzać nam saunę? 
Fabian czuły na kobiece piękno, zgodził się bez wahania. 
Tancerze musieli zmienić miejsce swojego położenia, spod prysznica do sauny. Elizabeth szła sobie powoli z Maybellem. Nagle na ich drodze pojawił się słodki piesek. 
- Patrz jaki słodziaszny! - jęknęła dziewczyna i rzuciła się do głaskania. 
- Max - cicho dobiegło zza drzwi. Pies stanął na nogi, postawił uszy.
- Max, kolacja! - ponowne nawoływanie. Tancerze wybuchnęli śmiechem. Od razu skojarzył im się ten zabawny, nowy grubasek z agencji. Ciesząc się jak pojebani wpadli do sauny. 

★★★

Do rozpoczęcia pozostała godzina. Zapaliły się lampy, klimat zrobił się nieco bardziej mroczny. Niczym z horrorów. Pod basen podjeżdżały drogie bryki z członkami jury. 
Poseidon i Comforty ćwiczyli swoje układy. Znaczy Poseidon ćwiczył, a rozleźli tancerze z CA się obijali. Stacy węszyła jakiś podstęp 
- Jak takie rozlazłe kluchy mogą wygrywać? - głośno myślała Stacy. 

James nie chciał tańczyć, mówił że mu zimno, więc stał skulony i dostawał drgawek. Taylor prężył mięśnie, Michael bawił się telefonem, Maybell patrzył na gwiazdy, a Elizabeth leżała na kamiennych, zimych trybunach i cierpiała. W końcu przyszła Nathalie. Jej wrzask podział na wszystkich prócz El. 
- Elizabeth! Może raczysz ruszyć swoje tłuste dupsko!
Dziewczyna obróciła się bruchem do góry. 
- Wyrostek - żałośnie załkała.
Nathalie już chciała iść ją pobić, jednak Maybell stanął w obronie dziewczyny i zaczął zabawiać się w lekarza. 
- Georg! idź po prawdziwego lekarza - mruknęła Nathalie - umierać jej się zachciało - wywróciła oczami

Przyszedł zabójczo przystojny lekarz, zadziwiająco podobny do Jamesa. Zbadał brzuch dziewczyny, wepchał w jej żyły strzykawkę, wpuścił przeźroczysty płyn. 
- Ograniczyć alkohol i fast foody i drugi. Ogólnie to ograniczyć wszystko i jeść tylko jakąś papkę dla dzieci - powiedział zmęczonym, monotonnym głosem.
Elizabeth jęknęła i ponownie dziś zrobiła smutno-obrażoną minę. 

★★★

- Finał XIV Złotego Karpia! - wszyscy obecni zaklaskali. 
- Dziś w brylantowych fotelach jury zasiedli: Hugh Hefner, Carmen Electra, Jesse Jane (aktorka porno), Ivian Lunasol Sarcos Colmenares (miss world'11) i jeszcze polski akcent - Doda! 

Jako pierwsi zaczęli tańczyć debiutanci. Chcąc zapunktować, wybrali piosenkę Dody - XXX. Elizabeth siedząca na trybunach zaczęła nucić piosenkę, która wbiła jej się w mózg. Nagle Jon uderzył ją w głowę i zabił wzrokiem. 
- Gratulujemy cudownego występu! Brawa! Teraz przed nami Comforty Agency! - zabrzmiał głos Kubiaka.
Rozległo się Big Sean - Dance, tancerze zaczynali pierwsze ruchy i naglę wysiadł prąd. Stanęli zaszokowani.
- Cieemno - jęknął Taylor. 
Nagle przybiegł niczym superbohater, Fabian! Miał w ręku ogromny klucz francuski, którym zaczął bić głośniki i lampy. Zrobił jeszcze kilka ruchów i prąd powrócił. 
- Przepraszamy za kłopoty techniczne - odezwał się Jacob - wszystko okej? - zapytał się tancerzy stojących na scenie.
Muzyka znów ruszyła. Była to mieszanka Big Seana, Rammsteina, Slipknota , Prodige i Eminema. Dziki remix, zamówiony u najlepszego DJ. Występ narazie szedł świetnie. Teraz najtrudniejszy moment, Elizabeth i jej solówka na rurze. Na treningu nigdy jej to nie wyszło, właściwie nigdy jej to nie wyszło, ale Nathalie nie chciała zmieniać. Elizabeth wiedziała, że jak i tym razem jej nie wyjdzie to zostanie osobą bezrobotną. Na to nie mogła pozwolić, nie jest przyzwyczajona do życia w ubóstwie. Stres okazał się potrzebny i wyszło perfekcyjnie. Muzyka w końcu ucichła. Rozległy się ogromne brawa na trybunach. Prosiaczki poszły wyściskać swoją ukochaną Nathalie. 
- Wow! - powiedział prowadzący i zamilkł - za 5 minut wyniki. 
5 minut minęło szybko. Trzeba się było ogarnąć, żeby na wręczaniu nagrody wyglądać cudownie. 

- A prestiżową, elitarną nagrodę, Złotego Karpia otrzymują w tym roku... - cisza, po chwili werble. Kubiak mocuję się z kopertą i widzi napis "Poseidon Agency", spojrzał spanikowany i wzorkiem zauważył szczerzącą się podejrzanie Stacy. Jacob pomyślał sobie - Czyżby zapłaciła za wygraną? - podrapał się po brodzie, wziął głęboki oddech i pewny siebie, przemówił
- Jako, że to XIV edycja, a ja bardzo lubię liczbę czternaście, to wyników dowiemy się w inny sposób. Spojrzał groźnie na jury. 
- Doda, na kogo głosowałaś?!
Blond piękność o sztucznych cyckach i napompowanych ustach - oczywiście, że na Poseidon, mieli układ do zajebistej muzyki - głupio się zaśmiała. 
Jacob pytał dalej. Została ostatnio osoba, miała decydujący głos, bo agencje szły łeb w łeb. 
- Hugh Hefner'ze, na kogo głosowałeś? Czyżby na Comforty? Ponoć strasznie podobało ci się na urodzinach bliźniaczek! 
Staruszek zapowietrzył się, głosował wcześniej na Poseidona, ale rzeczywiście, urodziny bliźniaczek były cudowne. W końcu odpowiedział
- Comforty Agency! 

Prosiaczki zaczęły skakać jak oszalałe, zaczęła się ogromna vixa, a w ręce Nathalie powędrował ogromny Złoty Karp. Na niebie pojawiły się fajerwerki. W tym całym zamieszaniu Michael ledwo usłyszał swój telefon. Oddalił się od hałasu i odebrał. Dzwoniła Annabel
- Kochanie, będziemy mieć sześcioraczki! Cieszysz się?! - zaszczebiotała w telefon. 
Chłopakowi wypadł telefon z rąk. Rzucili się na niego przyjaciele. 
- O, kurwa. Mamy dzieci...

niedziela, 5 lutego 2012

Rozdział XXXIII

Tak jak mówił lekarz, Barbie wyszła z tego. Już następnego dnia tancerzy biwakujących na korytarzu, obudziły wystraszone pielęgniarki. W tle słyszeli ryk tancerki. Uśmiechnęli się do siebie - wszystko wróciło do normy. Victor wyciągnął brunetkę siłą ze szpitala i szybko wrócili do hotelu.
- Jutro o 15 przed wejściem. Barbie wraca z moim tatkiem do Nowego Yorku, my ruszamy na lotnisko.

♦♦♦

Tancerze siedzieli na swoich walizkach na miejscu zbiórki, oprócz Elizabeth, która miziała się ze swoim ukochanym w pobliżu. Przed nich wyszła zdołowana Nathalie. Zaciągnęła zdołowanych tancerzy do busa ściągniętego przez Jacksona i odjechali. Patrick i Matthew obiecali pisać i odwiedzać swoje lube. Victor spojrzał krzywo na niezadowoloną Barbie i wyciągnął leniwie pejsachówkę i usiadł na swojej torbie. Dziewczynie zaświeciły wesoło oczy, może czekanie na ich pojazd nie będzie takie nudne.

♦♦♦

Tancerze szybko dojechali na lotnisko, przeszli wszystkie procedury i stanęli przed prywatnym samolotem agencji. Równo o 16 samolot ruszył, a dawno skrywany lęk wysokości Michaela zajął im pierwsze godziny lotu. Wylądowali o 9 na Lublinku. Ludzie bełkoczący w jakimś dziwnym języku utrudniali im dostanie się do auta czekającego na nich przy lotnisku. Z ulgą rozsiedli się w czarnym busie i pojechali jedynie kierowcy i Nathalie znanym kierunku. Zdziwili się, gdy obserwowanie korku ze stadionem w tle przerwał im nagły skręt w lewo. Po lewej stały jakieś malutkie, nędzne budynki, a po prawej był mały park ze żwirową bieżnią i stawem dalej. Zaparkowali przy schodkach prowadzących do parku przed dużym, rozwalającym się budynkiem.
- To jakiś żart? - zabrechtał głośno Taylor. - Przecież Złoty Karp odbywał się zawsze w jakichś drogich hotelach! 
- Prosiaczki! Wysiadamy! - pisnęła Nathalie i wysiadła szybko z pojazdu. 
Blaszane drzwi z odpadającą niebieską farbą otworzyły się, a stanął w nich pomysłodawca i prowadzący Złotego Karpia, Jacob Kubiak. Uśmiechał się szeroko, jak to miał w zwyczaju. 
- Witaj, Nathalie! - rozłożył szeroko ramiona. 
- Witaj, Jacob. Co to ma znaczyć? - zmarszczyła brwi zakładając ręce na piersi. 
Jej tancerze rozeszli się trochę z zaciekawieniem gapiąc na krajobraz. 
- To? - zrobił na chwilę zdziwioną minę. - Aaa! To! Tutaj moja droga wszystko się zaczęło! 
- Tutaj? - przyjrzała się badawczo ruderze. 
- Dokładniej tam - wskazał palcem na jezioro. - Postanowiłem, że w tym roku zorganizujemy powrót do korzeni Złotego Karpia. Ale nie na to czas! Wszyscy już przyjechali i na was czekają. 
- Prosiaczki! - wrzasnęła Nathalie. - Idziemy!
Wesoła gromadka podążyła za zadowolonym Jacobem. Przed nimi pojawił się stary basen olimpijski pokryty taflą grubego szkła, za nim rozciągała się estrada, a wszystko otaczały kamienne trybuny, na któryś zasiadła konkurencja. Reprezentacja Comforty Agencji patrzyła się głupio przed siebie... Ich umysły nie ogarniały takiej zmiany stylizacji imprezy. Tylko Maybell stał nieporuszony.
- Zajmijcie gdzieś miejsca na trybunach - powiedział im na odchodnym prowadzący i ruszył na estradę. 
- Prosiaczki, na trybuny! - Nathalie zaklaszczała w łapki. 
Niezadowolona grupka zasiadła na zimnym kamieniu. Zauważyli, że naprzeciwko nich siedzi Stacy wraz z jej tancerzami. Widać było, że się z nimi nie dogaduje.
- James, co ci? - spytał mało inteligentnie Taylor patrząc na przyjaciela pusto. 
Wszyscy skupili się na trzęsącym tancerzu. Tylko Maybell miał go gdzieś - wolał mryziać biało-czarnego kota, który zaczął się o niego obcierać. 
- Boisz się Stacy? - Elizabeth spojrzała na niego zza swoich okularów przeciwsłonecznych.
Jednak nie uzyskali odpowiedzi. James zamknął się w sobie i wszystko docierało do niego, jak do Maybella. 
- Musimy coś z nim zrobić i to szybko - pisnęła Nathalie. - Jon uderz go w twarz. 
Uśmiechnięty Jonathan sprzedał Jamesowi liścia w niezdrowo bladego policzka. Chłopak spojrzał na niego zdziwiony z rozdziawioną buźką. 
- Za co?! -  pomasował się po poliku. 
- Odpłynąłeś - mruknął Michael popylając w sudoku.
- To przez tą cieciową? - George uśmiechnął się delikatnie. - Nie jesteś pierwszym i ostatnim, którego zgwałciła kobieta pracująca, nie przejmuj się tak - poklepał go po przyjacielsku po ramieniu i zaczął z głupią radością gapić w czyste niebo. 
Pomimo głupiego komentarza, James rozluźnił się i odetchnął głęboko. Uśmiechnął się delikatnie i wsłuchał w przemowę Jacoba Kubiaka. 

czwartek, 2 lutego 2012

Rozdział XXXII

- James? - zapiszczała radośnie Barbie
Wszyscy byli pod wrażeniem występu tancerza. Wyskok z tortu, krótki taniec, czysta perfekcja. Króliczki Playboya ledwo mogły ustać z zazdrości i już błagały Hefnera o sprowadzenie go do posiadłości. 
Impreza kręciła się idealnie, goście spożywali dużo alkoholu i dobrze się bawili. Spokojna Nathalie mogła ukryć się w kąciku i tylko obserwować. Sączyła powoli swój drink - Martini code i podrygiwała w takt głośnej muzyki. 
W przerwie pomiędzy kawałkami usłyszała za sobą cichy, męski głos
- Podoba Ci się?
Odwróciła się i zobaczyła za sobą cholernie przystojnego blondyna, który korzystając z okazji wpił się w jej usta. Szefowa agencji oderwała się
- Matthew! Bo Prosiaczki zobaczą!


★★★

Barbie gdzieś zniknęła, więc Elizabeth była pozostawiona na pastwę losu. Rzucali sie na nią jacyś obcy ludzie, składali życzenia i kazali pić do dna, za siebie i za siostre. Zaczynało jej się kręcić w głowie, a jeszcze nie doszła do swoich przyjaciół.
Gdy El. już prawie doszła do swojego celu - reszty tancerzy, zachwiała się na wysokich obcasikach i wpadła w umięśnione ramiona.
- Młoda godzina, a ty się już chwiejesz! - zaśmiał się Patrick.
Elokwencja tancerki znów podupadła, więc tylko zachichotała. Chłopak przyciągnął ją i pocałował. Zobaczyła to kadra
- Elizabeth nam dojrzała... - wzruszył się lekko Maybell
- Pij, nie pierdol - wybełkotał Taylor i podsunął mu kieliszek. 

★★★

Barbie leżała właśnie na łóżku i patrzyła na Jamesa, który specjalnie dla niej uprawiał stiptiz. Ponętnie kręcił bioderkami i wypinał pośladki odziane już tylko w seksowne stringi. W końcu dziewczyna nie wytrzymała i pociągnęła go w stronę łóżka, zaczeli się całować, a ich rozbiegane dłonie wędrowały po ciałkach. Gdy akcja zdecydowanie nabierała tempa ktoś wpadł do pokoju
- Barbie?! - wrzasnęła Eli
- Elizabeth?!
- Barbiee... jak możesz?! z Jamesem?!
- Elizabeth, co to za pedał za tobą? - zapytała i z obrzydzeniem pokazała na Patricka. 
- Nie mów tak na Patricka! - zapiszczała i z obrażoną miną wyszła trzaskając drzwiami. 
- Mówiłem, że nie ten pokój - pokręcił głową czarnowłosy - teraz ja wybieram!
Po krótkim zastanowieniu para wbiła do kolejnego pokoju
- Matthew?! - zapiszczał chłopak
- Nathalie?! - zapiszczała prawie jednocześnie El.
- Jak mogłeś nie zamknąc drzwi?! - szefowa Comforty wrzasnęła na blondyna - za karę milion godzi... - większe oburzenie na twarzy - cholera! Ty u mnie nie tańczysz - i maksymalny foch
Nathalie zwróciła się do Elizabeth, która zakrywała sobie oczy ręką Patricka
- Wyjdź i zapomnij o tym!
- Tak jest!
Za trzecim razem para w końcu trafiła do pustego pokoju. Wpadli na miękkie łóżko ze świeżą, olśniewająco białą pościelą. Bielszą nawet od zębów pań z reklam past do zębów!

★★★

Na dworze powoli zaczynało świtać, impreza spowolniła tempo, zostali tylko najwytrwalsi - czyli tancerze z Comforty. Szczególną odporność na alkohol miała dziś Barbie i piła równo z Victorem. Człowiekiem, który pije spirytus zamiast wody mineralnej! Wszyscy patrzyli z przerażeniem na wyczyny dziewczyny. 
Z boku siedziały dwie pary - Nathalie i Matthew, Elizabeth i Patrick. Pomiędzy nimi panowała ckliwa atmosfera. Czuli, że niedługo będą się musieli rozstać i ich serduszka zaczynały pękać na samą myśl. 
- Została nam ostatnia butelka
- Ostatnia już? - zasmuciła się Barbie
Victor odkręcił ukraiński bimber i wlał dziewczynie, a potem sobie pełną szklankę
- To do dna!
Dziewczyna pewnie to wypiła, dzięki temu zyskała ogromne uznanie. Tancerze zaczeli leniwie klaskać, a Barbie odstawiła szklankę i runęła na ziemie. 
- Tato! Popsułeś mi tancerkę, cholera! - zapiszczała Nathalie.
Elizabeth podeszła i przytknęła palce do tętnicy szyjnej zewnętrznej. Jej oczy rozszerzyły się
- Nie ma pulsu! - zamachnęła się i strzeliła w twarz siostrze, odczekała chwile - Naaadal nie ma! - zaczęła płakać nad zwłokami siostry.
Victor wsadził sobie twarz w lód do mrożenia szampana, po chwili czuł się świeżo, jak nowo narodzony, wziął kluczyki do auta i powiedział swoim basem
- Jedziemy do szpitala.
Wszyscy tancerze rzucili się do pojazdu.

★★★

Jackson pojechała z nimi, prowadziła na tyle auta resuscytację i bawiła się automatycznym defibrylatorem zewnętrznym. Ukrainiec prowadził pewniej niż na trzeźwo, więc szybko dotarli do szpitala. Pierwsza weszła Nathalie i spojrzała groźnie. Przerażony lekarz podszedł 
- To znów pani? Mówiłem, żeby jej nie brać! - panikował doktorek
Królowa Prosiaczków zabiła go wzrokiem, aż go otrząsnęło
- Przepraszam. Już ją bierzemy na OIOM! 
Tancerze długo siedzieli na korytarzu i czekali na jakiekolwiek wieści. Wszyscy byli w ponurych nastrojach. W końcu wyszedł lekarz
- Pobiła kolejny rekord świata w ilości promili we krwi! Miała ich aż 16, to takie nie prawdopodobne! - podniecał się młody medyk
- Co z nią? - warknęła na niego Nathalie
- Spokojnie, spokojnie. Ma polskie korzenie, wyjdzie z tego!